Denar dla szczurołapa – był jak tabletki nasenne.
Wąż z lasu cedrowego – niby niezłe, ale jednak nie.
Ofiara dla kusiciela -… moja ulubiona część przygód Gabora Horthiego.
Nie mam pojęcia, od czego zacząć, bo po prostu ta książka tak działa na czytelnika. W pewnym momencie zatraca się on w świecie stworzonym przez autora, gubi rzeczywistość, przenosi się do swojej wyobraźni, do jakiegoś innego wymiaru, cholera wie gdzie. Jakby czytelnik w pewnym momencie ma po prostu takie dziwne uczucie. Nie wiem, do czego to porównać. To trzeba „przeżyć”, przeczytać.
W tej części naszego bohatera czeka jeszcze więcej tułania się po świecie. Mniej siedzi w papierach i bibliotekach, a więcej jeździ po różnych zakamarkach. Węgry, Polska, Tajlandia, Anglia i inne takie miejsce. Aż go niesie na jakąś tajemniczą wyspę, gdzie będzie musiał zmierzyć ze złem. Zagadka tajemniczych symboli z obrazy od samego początku wzbudzała moją ciekawość. I może wspominałam, że niszczą ją przydługie opisy wszystkiego i niczego, to jednak tak było przez pierwszą połowę książki. Później działa się wiele i w sumie dobrze, że te obrazowe opisy tam były, bo trzeba było trochę i ochłonąć i przystopować.
Na przestrzeni trzech książek widać, że autor cały czas pracował nad swoim stylem. W pierwszej części było on nieco bardziej naukowy i przy tym często niezrozumiały dla przeciętnego Kowalskiego. W drugim tomie było już lepiej, ale w tym to już… świetnie. Nieczęsto trafimy na jakieś skomplikowane terminy pozostawione bez wyjaśnienia. Autor pisze lekko, przystępnie i tak, że czytelnik nie może się oderwać. Klimat, jaki udało się stworzyć autorowi, mnie zachwycił. Mrocznie, emocjonująco, a chwilami nieco strasznie. Oj w tym tomie powiało grozą, powiało. Nie zabrakło też napięcia i zła, które kryło się na każdym kroku.
„Ofiara dla kusiciela” jest na pewno obowiązkową pozycją dla tych, którzy czytali poprzednie tomy.
To ta część stanowi taką klamrę zamykającą wszystko. To tutaj znajdziemy odpowiedzi na pytania, których szukaliśmy od pierwszego tomu. Trzeci tom łączy historię i serwuje naprawdę przerażające zakończenie. Ale! Jeśli nie czytaliście poprzednich tomów, to nic nie szkodzi. Autor przypomina na stronach tej powieści, kto jest kim, jakie są powiązania i co było poprzednio. I choć mnie to przeszkadzało, bo ja już po poprzednich częściach wiedziałam, o co chodzi, dlaczego pan A zna Gabora, a pan B ma go gdzieś, to jednak uważam, że jest to dobre rozwiązanie, by zarysować obraz sytuacji komuś, kto jej jeszcze nie zna.
Książka podzielona jest na rozdziały z wielu perspektyw, a niektóre są nawet pamiętnikiem. Przez książkę przewija się gromada bohaterów, a zjednoczenie niektórych z nich na końcu bardzo mnie ujęło. Czy można zrobić cudowne „ooo” i „aaa” w thrilleroprzygodówce ( czy takie słowo istnieje?)? Można. Nie będę wam tutaj przybliżać sylwetek bohaterów, bo czuję, że już i tak dużo napisałam, ale…Andrea jest moją ulubioną postacią. Ten Włoch skradł po prostu moje serce. Natomiast Gabor Horthy to mnie wnerwiał swoimi dylematami czy zadzwonić do swojej „byłej” czy też nie.
Pasowałoby to trochę podsumować.
„Ofiara dla kusiciela” jest naprawdę dobrą książką, mimo paru wad. Jedną z nich są długie, piękne/straszne, obrazowe opisy, które po prostu nużą i chwilami spowalniają akcję. A cała zagadka flecisty, szczurołapa jest bez sensu i nie podobała mi się wcale.
Widać progres autora.
W książce nie zabraknie akcji, strachu, humoru, a nawet uroczych momentów. Jest idealnym zamknięciem trylogii. Chociaż ja mam nadzieję, że to nie jest koniec, bo przepraszam bardzo, ale to nie mogło się TAK SKOŃCZYĆ! Co to miało być na końcu! Jakie „Iskierka zgasła”?