Zatruty ogród recenzja

„Miał być rajem. Zamienił się w piekło.”

„Zatruty ogród” Alex Marwood to moja wygrana w konkursie na Portalu Kryminalnym, ale już wcześniej miałam ten tytuł na liście do przeczytania.

Książka zaczyna się tym, że na opuszczonej farmie zostaje znalezionych sto pięćdziesiąt ciał. Nikt nie wie, co doprowadziło do masowej śmierci. Dorośli, dzieci, starsi –makabryczny obraz. Pojawia się wątek sekty i teza, że było to masowe samobójstwo jej członków. Przeżyła Romy, którą poznajemy jako pacjentkę szpitala psychiatrycznego. Ona i jej nienarodzone dziecko. Z jej wspomnień układa się obraz tego, co działo się w Plas Golau, bo tak nazywa się tytułowy ogród. I to jest w tej książce jednocześnie bardzo wciągające, ale też straszne. To, co zrobiła z ludźmi ta, pewnego rodzaju, sekta, nie mieści się w głowie. Jednakże, jest to tak dobrze ukazane za pomocą fabuły i języka, że autorce należą się wielkie ukłony. Poznajemy też Sarah, ciotkę Romy, która przyjmuje pod swój dach jej rodzeństwo. Poznajemy tych bohaterów, którzy uwolnili się ze strasznego świata i poznają prawdziwy świat jak dzieci. Wszystko doceniają, cieszą się z nawet najmniejszej rzeczy, ale ich psychika i postrzeganie są wypaczone, przez to, co latami było im wmawiane. Ci młodzi ludzie zostali omotani przez coś, czego do końca nie rozumieli i wierzyli w to, co zostało im narzucone.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Wciąga, bo zawiera to napięcie, które tak lubię. Oczywiście, przeczytałam w jeden wieczór. Podoba mi się to, że autorka skupiła się na psychice bohaterów, emocjach i na tym, by jak najdokładniej pokazać klimat tego, co działo się w tytułowym zatrutym ogrodzie.

Pierwszy raz spotykam się z taką książką. Jest nietypowa, ale to bardzo dobry thriller. Przeraża, trzyma w napięciu, ale jest naprawdę dobra. Jednakże rozczarowało mnie zakończenie. Dlaczego? Zapraszam do przeczytania, wtedy będzie wiadomo. Koniec tej książki jest straszny, bo potwierdza wszystkie te przykre wnioski, które wysunęły się w czasie czytania.