Agnieszka Podolecka autorka książki pt „Żar Sahelu” jest osobą, która zna kulturę RPA. Żyła tam i mogła na własnej skórze przekonać się jak wygląda tam codzienność. Medytowała pod czujnym okiem szamana a także poznała naturalne metody uzdrawiania. Od dzieciństwa fascynowała się odmiennymi religiami i kulturami co zaowocowało wydaniem dwóch książek. Miałam szczęście przeczytać jedną z Jej książek dzięki serwisowi nakapanie.pl.
„Żar Sahelu” to bardzo sympatyczna powieść o miłości, przyjaźni, życiu i tolerancji.
Tak naprawdę bohaterkami powieści są trzy kobiety, pochodzą z różnych epok a jednak życie napisało taki scenariusz, że ich losy w niesamowicie magiczny sposób połączyły się. Anna wraz ze swoją mamą żyją w XXIw uprawiają jogę, medytację a nawet rozmawiają z duchami, nie pachnie to jednak banałem, jest podane w taki sposób, że czytelnik otwiera szerzej oczy zwracając uwagę na duchowość, religię i kulturę. Ojciec Anny dostaje propozycję kolejnego wyjazdu, tym razem ma objąć stanowisko ambasadora Mali. Po krótkim namyśle rodzina decyduje się i wyjeżdżają, aby zamieszkać w zupełnie nowym miejscu. To właśnie tam, na obcym lądzie Anna, młodziutka dziewczyna poznaje w nieprawdopodobny sposób Elizabeth. Ich losy zaczynają łączyć się ze sobą tworząc historię, jakiej nikt do tej pory nie wymyślił. Magia zaczyna splatać się z rzeczywistością, szamani i ich moc przewidywania przyprawiają nas o dreszczyk emocji a miłość pokazuje prawdziwe oblicze nie zapominając o dobrych manierach i przyzwoitości. Piasek z opisów przyrody zaczyna zgrzytać w zębach czytelnikowi, to wszystko sprawia, że nagle zapominamy o wszystkim co jest dookoła i zaczynamy dostrzegać to co do tej pory było zupełnie niezauważalne, nagle rozumiemy, że „Wystarczy widzieć. Nie patrzeć lecz widzieć”.
Autorka w naprawdę miły i delikatny sposób dzieli się z czytelnikiem swoją fascynacją i miłością do przyrody. Wielu ludzi Afryka przeraża, wielu z nas zna ją tylko z opowiadań, programów telewizyjnych lub z lekcji geografii. Pani Podolecka oswaja nas z tą „dziczą”, nie omijając jednak faktycznych niebezpieczeństw i trudności „Przyrodzie należy dać taką samą szansę jak człowiekowi. Nigdy nie wiesz, czy zupełnie obcy człowiek nie stanie się twoim przyjacielem”.
Mamy okazję spojrzeć także na życie rodziny dyplomatycznej. Pomimo swojej kultury, swoich przyzwyczajeń należy dostosować się do warunków panujących w danym kraju. Kobieta musi pogodzić się z faktem, iż nie będzie traktowana po europejsku, musi choć po części przyjąć nawyki i zasady panujące dla ogółu. Zastanawiające jest to, że rodziny godzą się na życie w zamkniętych osiedlach.
Moim zdaniem „Żar Sahelu” skierowany jest przede wszystkim do Kobiet. Nie jest typowym romansem, ale nie można jej także zaklasyfikować jako książki podróżniczej. Jest swoista mieszanką gatunkową, która zapada w pamięci i pozostawia po sobie sympatyczny ślad.
Czytając miałam czasami wrażenie, że spotkałam się z unowocześniona wersją „W pustyni i w puszczy”. Bardzo miło spędziłam czas i żałuję, że tak szybko rozstałam się z afrykańskimi klimatami.