Wiecznie uśmiechnięte, piękne, zmysłowe, chętne zawsze i wszędzie, nie dające się odróżnić od prawdziwych kobiet - seks-gynoidy to stały rekwizyt cyberpunkowych dystopii... a także technologia, która z roku na rok czyni postępy. Może nie jutro, nie za tydzień i nie za rok, ale czy za 50 lat roboty erotyczne zrujnują nasze relacje?
U Devlin na sam seks trzeba się dłuższą chwilę naczekać (tak do rozdziału 4) i ciut dłużej jeszcze odestać po seksroboty (rozdział 5). Autorka porusza sporo aspektów tworzących istotne tło dla kontrowersyjnego tematu: co to jest miłość? Co to jest seks? Jakie relacje łączą nas z maszynami? A z maszynami stworzonymi na wzór istot żywych? Jak je przedstawiamy w (pop)kulturze? Dlaczego odczuwamy emocje względem przedmiotów? Nie są to może rozważania szczególnie głębokie ni wchodzące w zawiłe filozoficzne meandry (dziękować, dziękować), ale bez uwzględnienia ich trudno byłoby zaprezentować temat właściwy bez balansowania na taniej sensacji. To jest też dobre miejsce, by przypomnieć, że tak właściwie seksroboty... jeszcze nie istnieją, co najwyżej w wersjach demonstracyjnych na wystawach i w laboratoriach. Książka krąży właściwie wokół idei, omawiając nasze wyobrażenia, oczekiwania i niepokoje zachodząc temat od strony sztucznej inteligencji, posągów czy sekslalek.
Autorka pisze o seksie ciepło - to w końcu temat związany ściśle z jej pracami badawczymi. Ewidentnie ma z tego uciechę, ale nie obliczoną na niedojrzałe popisywanie się swoją wyzwoloną niepoprawnością czy wprawianiem czytelnika w zakłopotanie. Devlin ma poczucie humoru i jest świetnie zorientowana w tematach, w których erotyka przeplata się z techniką. Sporo tu opisów nietypowych inicjatyw eksplorujących niestandardowy seks czy inteligentnych gadżetów erotycznych - to wszystko w przyjemnej atmosferze optymistycznej ciekawości.
"Seksroboty" są jak najbardziej w porządku, choć tytuł może nieco zmylać - tak, poświęcono im sporo miejsca, jednak właściwym celem książki jest przyglądnięcie się naszej seksualności w kontekście współczesnej techniki. Pod koniec struktura nieco się rozłazi, zamieniając się w ciąg luźno powiązanych ciekawostek i refleksji, niemniej dzieło Devlin to dobre przedstawienie przynajmniej konkretnego wycinka tematu w przyjemnej atmosferze.
[Recenzja została po raz pierwszy opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]