Życie dziecka, a następnie nastolatka wydaje się niektórym bardzo proste i przyjemne. Wiele osób wspomina je jako najlepsze lata swojego życia, gdzie działo się dużo dobrych rzeczy. Określiłabym to jako bardzo względny pogląd, który dla wielu jest podyktowany zapomnieniem, a nie rzeczywistością. Są osoby, które nie zgodziłyby się z tą opinią. Dla nich dorosłość jest wyzwoleniem – wyzwoleniem od przemocy, krzyków, głodu i cierpienia. To brzmi już o wiele bardziej okrutnie i w wielu przypadkach okazuje się prawdą. Jak żyć z takimi wspomnieniami?
Camille jest barmanką w klubie nocnym oraz studentką na miejscowym uniwersytecie. Jakiś czas temu wyprowadziła się z rodzinnego domu i jest bardzo dumna z tego osiągnięcia. Teraz odpowiada sama za siebie – utrzymuje skromne mieszkanko, decyduje o swojej edukacji i ma wspaniałego chłopaka. Wszystko to jawi się jaki piękny obraz sielanki, lecz Camille musi zarazem radzić sobie ze złymi wspomnieniami i związkiem na odległość. Czasami może to być przygnębiające. Pewnego smutnego wieczora nawiązuje kontakt ze starym kolegą z klasy – Trentonem. Ma on opinię znanego kobieciarza i... Mordercy. Nieszczęście sprawiło, że lata temu uczestniczył w wypadku, gdzie zginęła jego dziewczyna. Od tej chwili mocno wycofał się z życia społecznego i rozwija swoje pasje jako tatuażysta. Czy tę dwójkę może coś łączyć? Czemu po tylu latach postanowili niewinnie porozmawiać?
"Piękne zapomnienie" miało pełnić funkcję przyjemnej lektury, która pozwoli mi się oderwać od nauki do egzaminów. Takie romanse to zawsze świetny sposób na zrelaksowanie się i oderwanie od naszego często monotonnego świata. W końcu historia przepełnionych miłością i zranionych ludzi zawsze magnetyzuje i pozwala na wiele emocji. Choć z tym zawsze zastanowiłabym się, gdyż tym razem nie do końca tak było. Czemu?
Język używany przez autorkę okazał się bardzo standardowy i idealnie dostosowany do typu powieści. Jest to i wada, i zaleta. Wada, ponieważ nie wyróżniał się niczym niezwykłym i nie zapadnie mi na długo w pamięć. Zaleta, ponieważ pozwalał na szybkie i przyjemne przejście przez lekturę. Bez żadnych ograniczeń i bez zbytniego skupiania się skomplikowanych zdaniach.
Fabuła książki jest wolna i znajdziemy w niej tylko pojedyncze zwroty akcji, które tak naprawdę dla mnie nie miały większego znaczenia. Choć podobno mają dla dalszych tomów i serii autorki. Jeśli w rzeczywistości tak jest, to przyznam, że czuję się zaintrygowana i w tym momencie byłabym w stanie wybaczyć taką monotonność. Ją tak, ale nie jestem w stanie wybaczyć błędów logicznych! Czasami po prostu nie byłam w stanie stwierdzić, co się dzieje lub skąd jakiś wątek nagle się wziął. Na początku zrzuciłam to na jakieś moje przeoczenie, ale z czasem było tego po prostu za dużo, by tak założyć. Nie jestem w stanie wytłumaczyć, jak do tego doszło. Może to kwestia wielu wątków, które w tak krótkiej książce były bardzo trudne do połączenia... Jednak nie chcę, żebyście myśleli, że powieść ma same wady, bo tak nie jest. "Piękne zapomnienie" ma poruszające i przede wszystkim szokujące zakończenie. Nie chcę za dużo zdradzać, ale tak naprawdę ostatnie słowa wiele wyjaśniły i wprowadziły mnie w osłupienie. Dla nich było warto czytać.
Co do bohaterów to mam mieszane odczucia. Mieli olbrzymi potencjał – cała gama różnorodnych charakterów i rozbudowanych historii. A przynajmniej pozornie, bo autorka dała nam znać, że to nie są tacy zwykli papierowi bohaterowie, tylko osoby ekscentryczne, pełne swoich własnych marzeń, dramatów i możliwości. Szkoda tylko, że na tym zakończyła wątek ciekawych postaci w książce. Czytelnik nie dostaje więcej informacji o nich i przez to pozostaje niedosyt. Samej Camille ostatecznie nie polubiłam. Początkowo zyskała moją sympatię i mocno liczyłam, że się zaprzyjaźnimy z czasem. Autorka przedstawiła ją jako ciepłą, miłą oraz bardzo silną osobę. To jest połączenie cech, które mocno mnie przekonuje. Z czasem one zanikły i dostałam miałką, niezdecydowaną kobietę. Za to z Trentonem miałam odmiennie. Myślałam, że okaże się stereotypowy – przystojny, bad boy, kobieciarz. Sami widzicie, jak to wygląda. Jednak czym dalej w fabułę, tym odkrywałam w nim wiele pozytywnych cech i okazywało się, że pozory często mylą, nawet w książkach.
"Piękne zapomnienie" pozwoliło mi odpocząć, ale nie było to wybitnie fascynująca przygoda, tylko zwyczajna opowieść, która niestety mnie nie ujęła. Myślę, że czytelnikom, którzy pożerają romansy, może trochę bardziej przypaść do gustu. Jednak ja myślę, że przy kolejnych tomach spasuję.