Moją wypowiedź rozpocznę od tego, że wydawcy z lubością nabijają nas w butelkę, robią sobie z czytelników żarty i tak układają opisy z tyłu okładki, żeby jak największa liczba potencjalnych czytelników skusiła się na zakup książki. A czy ten opis zgodny jest z treścią, czy nie jest, to już nikogo nie interesuje.
Zachęcona cudną okładką jak i obiecującym opisem, z ogromnym entuzjazmem zakupiłam ebook. Nie mogłam się doczekać, kiedy wieczorem usiądę opatulona kocykiem, z ciepłą herbatą pod ręką i kotem u boku, i zacznę czytać. Ci z was, którzy już mnie trochę znają, wiedzą zapewne, że XIXw to mój ulubiony okres historyczny. A do tego dobrze skonstruowany romans historyczny, z umiejętnie wplecioną historią i ciekawostkami historycznymi, to już w ogóle mój szczyt marzeń.
Pierwsze zdanie z opisu brzmi tak : "Królestwo Polskie w przededniu powstania styczniowego", ostatnie zdanie : "Czy miłość do Moskala przetrwa wybuch powstańczej zawieruchy?". Te dwa zdania to jedno wielkie oszustwo. Akcja powieści rozpoczyna się dwa lata przed wybuchem powstania i w zasadzie skupia się na tych dwóch latach, w szczególności na porach letnich, raz czy dwa w ciągu tych dwóch lat jest minimalnie wspomniane, że coś wisi w powietrzu, że zapowiada się na kolejne powstanie i tyle. Ostatnie zdanie też nie ma racji bytu, ponieważ cały wątek romansowy prowadzony jest podczas tcyh dwóch lat tuż przed powstaniem a na koniec autorka nagle przypomina sobie, że kurcze przecież miała być miłość i powstanie, i na kilku ostatnich stronach, w epilogu, przenosi nas nagle do lutego 1863r i na biegu wplata do całej akcji jakiś wątpliwy epizodzik z powstaniem i akcją ratunkową, gdzie nasz Moskal dzielnie odwraca uwagę Kozaków, a zakochana panna wpada mu po wszystkim w ramiona wyznając miłość i tyle. Tak więc nie ma tu co przetrwać powstańczej zawieruchy, bo zwyczajnie wątek romansowy nie został poprowadzony nawet w 1/100 podczas powstania.
Według mnie ta powieść jest generalnie o niczym. Autorka zaczyna wątki, potem ich nie kończy, bo chyba zwyczjnie nie wie co ma z nimi zrobić (Witek i jego miłośc do Marianny), bawiły mnie sceny gdzie np autorka doprowadza do spotkania bohaterów na dworcu i zwyczajnie nie mając pomysłu na scenę, w dwóch zdaniach doprowadza do powitania i pożegnania na zasadzie : "o hej, cześć, no to nara bo my się spieszymy". W jednym rozdziale potrafimy mieć spore przeskoki w czasie. Czytamy sobie spokojnie, kończymy zdanie i nagle dwa wyrazy dalej akcja przenosi się o trzy miesiące albo i pół roku.
Wątek romansowy bez polotu, bez emocji, płytki, generalnie bez wyrazu. Chciałoby się poczuć tą zakazaną miłość, poczuć jak buzują emocje, jak pod skórą wrze gorący płomień miłości, a tu jest mdło, szaro i beznamiętnie. A z Rohowa taki Rosjanin jak z koziej, no wiecie d... , trąba. Autorka sama nie mogła się zdecydować, tak więc nasz Andrzej ma matkę Polkę, ojca Rosjanina ale nie czystej krwi, bo z kolei jego ojciec był Francuzem, arystokratą, który przyjął obywatelsto rosyjskie. Sam Andrzej perfekcyjnie mówi po polsku ale w chwilach wzburzenia przechodzi na rosyjski, sercem ciągnie go do Polski ale ma majątek pod Moskwą itd. :)
Podsumowując, bohaterowie nie wzbudzili we mnie sympatii, pozostali dla mnie obojętni przez całą lekturę tej książki i tak też odebrałam tę powieść : z całkowitą obojętnością, bez emocji. Czytałam ją bardzo długo, co najlepiej o książce nie świadczy. Zajęło mi to aż 5 dni. Na początku, nie pamiętam dokładnie ale to było gdzieś tak w okolicach 100 strony, nawet nie wiem kiedy zasnęłam, i to w biały dzień było, w południe. Tak ta lektura była fascynująca, akcja wartka i arcyciekawa, że aż sen mnie zmorzył. Czytałam o wiele lepsze romanse historyczne. Tutaj pomysł był dobry ale autorka wyraźnie nie podołała zadaniu jakie przed sobą postawiła.