"Zatrzymał się w miejscu, gdzie Maciej zostawił pudełko z ziołami Ewy i zaciągnął się zapachem, który przywoływał wspomnienia i obrazy, o których chciał zapomnieć."
Zapachy wywołują w nas różne emocje, począwszy od egzaltacji, po szczęście i radość, ale mogą też otumanić, stępić zmysły i zwieść na manowce...
Ewa była światłą kobietą, o szeroko rozwiniętych jak na te czasy horyzontach, interesującą się ziołolecznictwem i medycyną. Na jej przykładzie widzimy, jak skutecznie można połączyć te dwa światy. Ich wspólna moc może zdziałać cuda, o czym zdajemy się zapominać w dzisiejszych czasach. Wbrew pozorom, natura daje nam lekarstwa na niemal wszystkie schorzenia, a wiedza na ten temat stanowi jedno z najcenniejszych dziedzictw pokoleniowych. Niestety, my ludzie XXI wieku, bardzo rzadko po nie sięgamy. Za nic mamy autorytety i osiągnięcia przodków, za to, z bałwochwalczym wręcz zachwytem, czerpiemy z najnowszych zdobyczy cywilizacyjnych.
Wracając jednak do Ewy, poznajemy ją w momencie, gdy świeżo poślubiona Tadeuszowi osiada z mężem w dworku w Zalesiu. Niestety z uwagi na obowiązujące konwenanse bohaterka nie mogła zostać lekarzem, za to z biegiem czasu zyskuje miano miejscowej zielarki. Na przykładzie tej postaci autorka ukazuje nam zaściankowe poglądy mieszkańców ówczesnej wsi i nie tylko. Początkiem XX wieku wciąż obowiązywała etykieta, której należało przestrzegać, jeśli nie chciało się zostać wykluczonym z prominentnego środowiska. Choć sama Ewa nieszczególnie się tym przejmowała, jej matka dokładała wszelkich starań, by córka w żaden sposób nie uchybiła obowiązującym oczekiwaniom społecznym.
Jednak "Zapach ziół" to nie tylko historia Ewy, to także opowieść Tadeusza. Początkowo niewiele wiemy na jego temat, dopiero z biegiem czasu na jaw wychodzi spiskowa działalność bohatera. Zachowanie mężczyzny spotyka się z różnym odbiorem: niektórzy nieśmiało popierają jego idee, inni wręcz odwodzą go od ryzykownych działań, nie widząc w nich większego sensu. Sama Ewa bezgranicznie ufa mężowi i pozostawia mu w tej sprawie wolną rękę. Nie wydaje się być zainteresowana kwestią narodowowyzwoleńczą, ale też w ówczesnych czasach tematy te nie były przeznaczone dla szlachetnych uszu kobiet. Choć bohaterka pod pewnymi względami wyrasta ponad swą epokę, w sprawach związanych z walkami o niepodległość Polski zdaje się wpisywać w ówczesne realia.
Obok Ewy i Tadeusza na kartach najnowszej powieści Mai Drozd pojawia się jeszcze Anton. Mamy troje bohaterów, przyjaciół, których łączy naprawdę głęboka więź. Ich zachowanie może stanowić wzór postępowania w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia jednego z nich. Takiej przyjaźni, jak ta opisana przez autorkę, ciężko dziś doświadczyć. Niestety ale współcześnie, w trudnych chwilach wielu ludzi analizuje potencjalne korzyści z pomocy innym. Koronnym pytaniem w kryzysowych sytuacjach jest: "Co ja będę z tego miał?" Natomiast w książce "Zapach ziół" prawdziwa przyjaźń staje się powodem ogromnego poświęcenia i wielu wyrzeczeń. Daje też nadzieję na lepsze jutro.
Pod pewnymi względami "Zapach ziół" przypomina mi serię Elżbiety Gizeli Erban "Kochankowie Burzy". Choć okres historyczny, o którym czytamy w tych książkach jest inny, sama sprawa związana z walkami o niepodległość Polski wydaje się być zbliżona. Oczywiście, jest to tylko i wyłącznie moje subiektywne odczucie, gdyż każda z tych historii jest inna, a bohaterowie skrajnie odmienni. Niemniej, pewne punkty styczne można zaobserwować. "Zapach ziół" to piękna powieść tocząca się niespiesznym rytmem. Z pewnością docenią ja pasjonaci dawnych obyczajów oraz czytelnicy ceniący sobie w książkach wartości naddane.
Moja ocena 9/10.