"Mroczne szaleństwo" jest jedną z tych książek, które kupiłam niemalże od razu w empiku (chociaż, jak to ja, zaczekać musiałam na jakąś promocję), a naprawdę nie jest ich wiele. Kupiłam ją kierowana ostatnio zaistniałym uwielbieniem dla elfów oraz opisem zapowiadającym, że lektura tej książki dostarczy tyle rozrywki, ile dobra książka dostarczyć powinna. Czy opis skutecznie zachęca czytelnika czy może trochę wyolbrzymia wspaniałość książki?
McKayla Lane jest zwyczajną dziewczyną z południa Stanów, kochająca rodziców oraz niegdyś będącą nierozłączną ze starszą siostrą Aliną, z którą to więź powoli zaczęła się zacierać gdy wyjechała ona na studia, jednak nadal była silna. Siostry pozostawały w stałym kontakcie i nadal dzieliły się sekretami. A przynajmniej Mac tak myślała. Nagle razem z rodzina dowiadują się o śmierci Aliny, która wstrząsa nimi wszystkimi. Mac postanawia jechać do Irlandii aby odkryć tajemnicę śmierci siostry. bo wiadomość na poczcie głosowej jaką siostra jej zostawia przed śmiercią zdecydowanie nie jest normalna. Alina nakazuje jej odnaleźć szi-sa-du oraz nie pozwolić, aby wpadła ona w "ich" ręce. Ale kim są ci "'"oni"?
Dziewczyna z determinacją próbuje znaleźć jakieś informacje w nieznanym jej dotąd Dublinie, a po krótkim czasie trafia do "Księgarni i Bibelotów Barronsa" gdzie tajemniczy i surowy choć w pewnych momentach pociągający Jericho Barrons stanie się od tej pory jej przewodnikiem po świecie pełnym elfów. MacKayla, w przeciwieństwie do swojej siostry nigdy nie wierzyła w te nadprzyrodzone "brednie", jednak gdy na własne oczy widzi jak elf poprzez urok wysysa z kobiety urodę, zaczyna wierzyć Barronsowi. Na jej drodze także staje namiętny V'lad, który sprawia, ze jej ciało kipi z pożądania. Okazuje się, że ludzie tacy jak ona, którzy mogą ujrzeć prawdziwą postać elfa nazywani są widzącymi sidhe, a Mac przypadło także w udziale bycie Zerem do tego, czyli posiadanie zdolności paraliżu istot nadprzyrodzonych za pomocą dotyku. Jak dziewczyna poradzi sobie z przytłaczającymi nowościami? Jak rozwiną się jej relacje z Barronsem? Czy odnajdzie zabójcę Aliny?
Pierwsza część "Kronik MacKayli O'Connor" jest niestety pewnym wprowadzeniem. Niemalże żaden wątek w książce nie został do końca rozwinięty, za to przerwane zostały w takim momencie, ze strasznie chcemy przeczytać co będzie dalej, a na "Szaleństwo krwi" musimy czekać aż do września. Nie możemy się utożsamić z bohaterami, ponieważ nie ma ich tu wielu szczegółowo opisanych, jednak Ci którzy zostali (właściwie tylko Jerricho i Mac) byli świetnymi bohaterami. Barrons, tajemniczy i wzbudzający niepokój zdobył moją sympatię, a Mac swoją opryskliwością stała się jedna z moich ulubionych głównych bohaterek. W opisie książki przeczytać możemy wzmiankę o Vlanie, jednak moim zdaniem nie warto było wspominać o nim w opisie, gdyż w książce pojawia się w zaledwie dwój krótkich scenach, a szkoda, bo jest ciekawą postacią. Zgaduję, że w drugiej części będzie go więcej.
Poza tym Pani Moning stworzyła świat elfów jakiego do tej pory nie znałam. Tu elfy są niezależne i żerują na ludziach, nie są szczęśliwymi istotkami siejącymi dobroć a potworami. "Mroczne szaleństwo" aż kipi od akcji. Przy tej książce po prostu nie można się nudzić, a jej jedynym minusem jest to, że wątek romantyczny (który jak dla mnie musi się pojawić w prawie każdej książce) jest pozostawiony pod wielkim znakiem zainteresowania, bo dało się zauważyć, ze pomiędzy Barronsem a Mac coś iskrzyło, jednak nie mamy gwarancji an to, że to ich więź zostanie później wysunięta na bliższy plan.
Wychodzi nam po podsumowaniu, że "Mroczne szaleństwo" jest pozycja obowiązkową dla fana powieści paranormalnej oraz elfów. Wierzę, ze tak jak ja zakochacie się w mrocznym Dublinie i gorąco polecam!