Ta niepozorna mała powieść Danuty Marcinkowskiej może być również poradnikiem życia w rodzinie. Bo mimo, iż fabuła dość banalna, ogólny wydźwięk jakże uniwersalny i obecny na pewno w życiu wielu z nas, bo podział obowiązków w rodzinie to temat wciąż gorący i budzący wiele kontrowersji.
Oto Natasza i Olaf – małżeństwo jakich wiele, z małym synkiem. Ona poświęciła się całkowicie opiece nad synem i domowi, a on zarabia na ich utrzymanie i to zarabia bardzo dobrze. Każde z nich ma swoje racje, co do podziału obowiązków, jaki zastosowali. Ona wiecznie zmęczona, narzeka, że nie ma na nic czasu, bo tak to jest przy dziecku. A on nie potrafi tego zrozumieć, bo przecież siedząc w domu cały dzień i jeszcze mając do pomocy nianię, na pewno ma się masę czasu na to, by posprzątać i do tego jeszcze zadbać o siebie.
On, wracając codziennie po pracy, nie ma już na nic siły, ewentualnie na wyjście na siłownię, by odreagować stresy całego dnia. I co w tym dziwnego? Dlaczego więc ona wiecznie oskarża go o brak zainteresowania nią, jej potrzebami i ich dzieckiem? Przecież zarabia duże pieniądze, czy to nie wystarczy?
Klasyczny model rodziny, nieporozumień i błędów organizacyjnych w podziale obowiązków.
Nic wymyślnego. I do tego wątek zamiany ról. Pewnego wieczoru, widząc spadająca gwiazdę Natasza wypowiada życzenie. Chce choć przez chwilę znaleźć się na miejscu Olafa. I tak się właśnie dzieje.
Każde z nich musi teraz stawić czoła nowym wyzwaniom. Ona nagle wraca do pracy, jako jej mąż, a on musi wcielić się w idealną gospodynię i mamę. No właśnie i to wcale nie jest takie proste, jak się pozornie wydaje.
Każdy z nas skupiając się na swoim trybie życia i na swoich obowiązkach nie zastanawia się z czym na co dzień boryka się partner. Bo i po co, ja mam na pewno ciężej.
A jednak coś może nas zaskoczyć w stylu życia, w obowiązkach, jakie należą do płci przeciwnej.
Z humorem i ciepłem autorka opisuje perypetie bohaterów, którzy wprowadzają nie mały zamęt w pozornie uporządkowanie życie zawodowe i domowe swojego partnera.
Jeden minus – wszystko jest zbyt piękne, by było prawdziwe. Zamiana ról musiałaby spowodować jakieś problemy, coś w pewnym momencie musiało by pójść nie tak, a tutaj gładko i bez żadnych oporów. Trochę to mało realne, jeśli już rozpatrywać samą zamianę ciał jako coś, co może mieć miejsce.
Ale przypuszczam, że cel autorki był inny. Wszystko to po to, by uświadomić rodzicom – partnerom ich własne błędy, których naprawdę jest niemało. By pokazać, że życie nie kręci się tylko wokół nich, że każda z czynności, każdy obowiązek im przydzielony ma swoje miejsce w ich wspólnym życiu i odgrywa dużą rolę w budowaniu wspólnej przyszłości całej rodziny.
Czyta się bardzo przyjemnie i z uśmiechem na twarzy.