Małgorzata Szepelak niedawno zaprosiła mnie do czytania drugiego tomiku poezji, który zatytułowała „Kołowrotek”. Jak może pamiętacie debiut literacki młodej poetki, bardzo mi się spodobał. To jest swoista kompilacja poezji z prozą życia. Jeśli kto nie wie w czym rzecz, zapraszam do recenzji „Kufra cedru pełnego”.
W „Kołowrotku” mamy zupełnie inną sytuację niż w „Kufrze …” - nie ma bezpośrednich odniesień do prozy życia, do tego dzienniczka Małgosi, o którym tak dużo opowiedziałem w poprzedniej recenzji. Oczywiście Autorka pisząc wiersze czerpie z życia, jest to nieuniknione, lecz nie wskazuje już tak jednoznacznie sytuacji które zainspirowały ją do napisania tego czy innego wiersza.
Lecz tematy wierszy w „Kołowrotku” są wybitnie podobne do tych z „Kufra”. Owszem – inaczej je przedstawia Małgosia. Między polami i łąkami obserwujemy zające i sarny oraz inne przejawy życia. Jak na kołowrotku nić snuje się, wielowarstwowo i wieloznacznie. Miłość idzie po śladach nadziei, ale samotność jest jednak błogosławiona. Nadzieja zawsze jest, tylko trzeba ją dostrzec, nazwać.
W jednym z wierszy Gosia pisze:
zamieniam
zimno na ciepło
noc na dzień
łzę z policzka
na jasne oczy spojrzenie
i jest to jej definicja szczęścia. Tylko trzeba dodać wiarę, spełnione sprawy dnia codziennego. A przecież wystarczy przyjrzeć się wierszom ( przeczytać je między wierszami) aby zrozumieć że Autorka jest osobą wierzącą. Wplata w strofy słowa modlitwy lub wręcz je modeluje poetycko. Lecz to nie zabawa w rebusy czy inne łamigłówki słowne, to prawdziwy akt strzelisty kierowany do Boga.
Małgosia pisze w jednym z utworów, że nie zaśnie, dopóki nie napisze wiersza. Podobny temat pojawia się w „Kufrze”. Poetka najwidoczniej jest wierna swojej idei życiowej. Przede wszystkim twórczość. Gdziekolwiek się znajdujemy: czy to na łące czy w domu o piątej rano gdy mruczy kot. Małgosia jest młodą poetką – i wiekiem, i stażem, zatem można zrozumieć zapał Autorki „Kołowrotku”. Zmieniać świat słowem, słowem niebanalnym i twórczym co najważniejsze.
Poetka używa bowiem niestandaryzowanych metafor, które znamy już z poprzedniego tomiku poezji. Takich pełnych zakrętów, zatrzymań i eksponowania liczmanu, który nie jest tak banalny jak się może wydawać za pierwszym razem.
To dobrze, trzeba i należy budować nowe mosty słów, wypełnione dotąd nieznaną materią. Aż tak moja wyobraźnia działała, gdy czytałem wiersze Małgorzaty Szapelak, że kilka obrazów stworzyłem. Bywa przecież tak, że wiersze tworzą się poprzez inne utwory.
Zatem – dziękuję Ci, Gosiu za ten Twój przepiękny świat – powiewny jak seksi sukienka, a zarazem głęboko osadzony w realności Twego świata.