Od dziecka fascynowały mnie baśnie, a co zaskakujące bardziej pociągał mnie ich mrok, niż szczęśliwe zakończenia.
W ostatnim czasie rzadko sięgałam po książki z motywem baśniowym, jednak gdy natknęłam się na "Zaklętą w łabędzia" autorstwa M.A. Kuzniar wydaną w serii butikowej przez wydawnictwo Albatros, poczułam, że pragnę zanurzyć się w zimowo - baśniowym klimacie.
"Kiedy spadnie pierwszy śnieg, ona będzie wolna..."
Artysta malarz Forster i jego przyjaciel początkujący dziennikarz Marvin znajdują osobliwe zaproszenie na zimowy bal, który odbywa się raz do roku w tajemniczej rezydencji na klifie.
Bal inspirowany "Piotrusiem Panem" emanuje przepychem i blaskiem, ale Forster jest oczarowany gospodynią - dziewczyną o lokach w kolorze whisky i niebiesko-szarych oczach, która znika zaraz po imprezie, tak szybko, jak się pojawiła. Postanawia odnaleźć kobietę, która nie daje mu spokoju.
Im więcej dowiaduje o Odetcie i jej tragicznym losie, tym bardziej odcina się od dotychczasowego świata. Odetta staje się jego muzą, a jego obrazy, inspirowane baśniami, przykuwają uwagę świata sztuki.
Teraz jego życie to oczekiwanie na pierwszy śnieg, ale z każdą mijającą zimą Forster zbliża się do utraty kobiety, która nadaje sens jego istnieniu i twórczości. Jedynym sposobem na uratowanie jej jest przełamanie klątwy, ale najpierw musi odnaleźć tajemniczego Rotbarta, który przemienił ją w łabędzia.
Akcja powieści osadzona latach dwudziestych XX wieku, doskonale współgra z historią dziewczyny, która pojawia się tylko raz w roku, aby organizować najbardziej niezwykłe przyjęcia, na które wtajemniczeni czekają przez cały rok. Atmosfera tajemniczości i przepychu otaczająca piękną baletnicę oraz jej dekadenckie, pełne wyobraźni wieczory wpisując się w klimat epoki. Nieuniknione jest to, że Forster popadnie w obsesję na jej punkcie. Jednak ich burzliwy związek jest skazany na porażkę od chwili ich pierwszego spotkania. Klimat powieści przepełniony jest tragizmem wielkiej miłości, uczuciem tęsknoty, straty i samotności.
"Zaklęta w łabędzia" jest zainspirowana słynnym baletem Czajkowskiego "Jezioro łabędzie" i klimatem przełomowej powieści F. Scotta Fitzeralda "Wielki Gatsby ". Bez wątpienia ma swój niepowtarzalny urok i zachwyca swoją poetyckością.
Sposób, w jaki bohaterowie się zachowują, sprawia, że niemal można wyobrazić sobie, iż akcja rozgrywa się na Long Island, jak u Fitzeralda, ale brytyjskie akcenty przypominają, że to jednak inny zakątek świata. Uwielbiam moment, gdy Forster i Marwin wybierają się do Francji, gdzie spotykają samego Picassa.
Niespieszna fabuła oraz artystyczny klimat w pewien sposób mnie oczarowały, choć mam poczucie, że z tej historii można by wycisnąć więcej, a jej potencjał nie został w pełni wykorzystany.
Autorka koncentruje się na obsesji Forstera i tragizmie Odetty. Romans i jego tragizm pochłania całą uwagę, a przecież intrygujące są wątki z przeszłości Odetty i Forstera, które nie zostały w pełni rozwinięte, podobnie jak wątki pobocznych bohaterów, a zwłaszcza postaci Rotbarta, czarnego charakteru.
Książka pozostawia z lekkim niedosytem, ale z łatwością można odnaleźć w niej mroczny baśniowy klimat oraz magię fantastycznej opowieść, za którym i tak czasem się tęskni, przywołując wspomnienia z dzieciństwa.