Jakiś czas temu zetknęłam się z tą samą książkę - tylko pod innym tytułem. Okazało się, że w Polsce zostały opublikowane aż trzy wydania powieści autorstwa amerykańskiej autorki: - "Żona podróżnika w czasie", "Miłość ponad czasem - Historia inna niż wszystkie" oraz "Zaklęci w czasie". Pod tym ostatnim została również zrobiona ekranizacja z Rachel McAdams oraz Erickiem Banem, która trafiła na ekrany kin w 2009 roku (tutaj możecie przeczytać moją recenzję tej prodkucji).
Od samego początku wiedziałam, że książka mi się spodoba. Myślałam sobie: skoro film był aż taki dobry, to na pewno się nie rozczaruje. I po raz kolejny moja intuicja oraz zapewnienia innych bloggerów mnie nie zawiodły, a raczej zachwyciły. Bardzo cieszę się, że mogłam przeczytać "Zaklętych w czasie", bo jest to historia naprawdę pięknej miłość, a przede wszystkim bardzo dobrze napisana powieść, która porusza, przenika czytelnika oraz sprawia, że myśli się o niej już po.
Opowieść o uczuciu pomiędzy kobietą i mężczyzną. Z tą jedną różnicą, że Henry cierpi na bardzo skomplikowana i rzadką chorobę gentetyczną, obiawiającą się podróżowaniem w czasie i niekontrolowanymi zniknięciami. Pierwszy raz Clare poznała go, gdy była jeszcze dzieckiem - na Łące, gdzie wszystko się zaczęło. Zakochują się w sobie, chociaż dziewczynka ma dopiero sześć lat, a on ponad trzydzieści, ponieważ wiedzą, że spotkają się w ich wspólnej przyszłości - gdzieś, gdzie połączą się ich światy. A Henrego polubiłam bardzo za dobry gust muzyczny:)
Nigdy jeszcze nie spotkałam się z takim przedstawieniem miłości. Porusza się tutaj wiele ważnych tematów, ktore są ujęte w przepiękny sposób i otoczone błoną wrażliwości i pięknego języka. Na samym początku, pewnie jak większość, nie mogłam się połapać i musiałam to sobie jakoś uporządkować. Jednak z biegiem czasu dopasowałam się do "rytmu" książki i było to dla mnie naturalne. Świetny pomysł na książkę i jeszcze lepiej zrealizowany. "Zaklęci w czasie" nie nużą, nie sprawiają, że czujesz jakiekolwiek przeciążenie tekstem, czy opisami, nie doprowadzają do tego, że w czasie czytania, zaczynasz myśleć o niebieskich migdałach. Przykuwają twoją uwagę w stu procentach i odrywają od rzeczywistości. Zabawne, że zaczęłam nawet wierzyć w to, że insteje taka choroba:)
W którymś momencie utworu myślałam, że autorka nie zdoła mnie już niczym zaskoczyć, ponieważ końcówkę znałam (niestety) od samego początku. Ale jak dotarłam do momentu, w którym Clare i Henry zapragnęli mieć dziecko - to mnie zbiło z tropu. Te momenty, ci którzy czytali doskonale wiedzą o które mi chodzi, oraz tytuły rozdziałów: "Jeden, Dwa... Siedem" były dla mnie bardzo poruszające i podziwiam z całych sił tę kobietę oraz jej determinację, marzenia, a przede wszystkim dąrzenie i realizowanie ich.
Kończąc, chciałabym wszystkim polecić "Zaklętych w czasie" Audrey Niffenegger. Książkę, która mnie zachywciła, poruszyła moje serce oraz sprawiała, że muszę dopisać kolejną powieść tej autorki do niekończącej się listy "kiedyś przeczytam":) Polecam! Czyta się jednym tchem...