Dwory, bale, debiutantki, suknie jak u królewny, wytworne damy i zacni kawalerowie… Życie w XIX wiecznym Londynie może uchodzić za bajkę, jednak wszystko to jest jedynie przykrywką dla obłudy i fałszu. Czytając „Zakazane uczucie” miałam posmak tego wykwintnego życia, które wcale a wcale nie wyglądało kolorowo. Sztywne zasady, kontrole i małżeństwa bez miłości… Czy to naprawdę jest czegoś warte?
Emily Fairchild, córka pastora, słodka i niewinna przez przypadek znajduje się w jednym powozie z aroganckim Jordanem Willisem, który igrał z uczuciami niejednej kobiety. Jeden pocałunek między nimi, który wywiązał się z tak nieciekawego położenia, sprawia, że od tamtego wieczoru żadne z nich nie będzie w stanie zapomnieć o tym zdarzeniu…
Ich pozycje społeczne nie pozwalają na powtórne spotkanie. A jednak los chce dla nich inaczej. Emily zostaje wplątana w pewną intrygę, która ma zdemaskować tajemniczego kochanka jej przyjaciółki. Szantażowana przez ojca Sophie zmuszona jest udawać Lady Emmę, która na salonach jest zupełnym przeciwieństwem Emily. Do tego hrabia Jordan Willis wydaje się oczarowany jej osobą, która łudząco przypomina mu piękną kobietę, którą pocałował parę miesięcy temu. I niestety jest bliżej prawdy niż mu się wydaje. Czy tych dwoje pozwoli sobie na uczucie między nimi? I najważniejsze: czy to uczucie w ogóle się narodzi?
Przyznam, że do książki podchodziłam z lekką rezerwą. Owszem, ostatnimi czasy bardzo lubowałam się w czytaniu romansów, jednak ta pozycja wydawała mi się dobra dla osób pokroju mojej mamy, które lubią taki typ literatury. Jednak to uczucie nikło z czasem, gdy czytałam każdy kolejny rozdział. Moje pierwsze spotkanie z autorką mogę uznać za jak najbardziej udane. Fabuła może nie jest idealna, jest bardziej przewidywalna niż może się wydawać, ale w romansach już tak niestety jest. Mimo to książkę przeczytałam bardzo szybko i wcale nie chcę powiedzieć, że się nudziłam w tym czasie. Otóż cała opowieść ma w sobie coś urokliwego, co nie pozwala czytelnikowi odrywać się od lektury. Wciąż chciałam poznać, co będzie później, jak bohaterowie poradzą sobie z daną sytuacją… I chociaż sama mogłam to wywnioskować, z chęcią brnęłam dalej.
Autorka pisze bardzo dobrze. Jej styl nie jest ciężki, łatwo się go odbiera i przede wszystkim szybko pochłania. Lubię, kiedy książka nie składa się wyłącznie z nudnych opisów bądź rozciągających się w kółko dialogów. Tutaj pani Jeffries poradziła sobie bardzo dobrze, stopniując oba przypadki tak, że komponowały się ze sobą.
Znalazły się owszem nieliczne przypadki, gdzie coś mi w książce nie pasowało. Głównie był to przeskok z jednego punktu widzenia do drugiego, z opisów wrażeń okiem Emily do punktu widzenia Jordana. Działo się to nagle, najpierw czytałam o Emily, zaraz widzę, że to raczej postrzeganie innego bohatera. To mnie trochę gubiło i denerwowało, ale na szczęście nie powtarzało się często. I zdołałam przeboleć do końca książki ten fakt.
Czy komuś polecić tę książkę? Z pewnością fankom czystych romansów. Na pewno odnajdziecie się w świecie, jaki wykreowała pani Sabrina. Wątek miłosny w tej książce został dobrze opisany, nie nachalny, z dozą subtelności i pełni uczuć. Oraz mnóstwem intryg. Jeśli ktoś chciałby spróbować swych sił z tą powieścią, nie nalegam ani też nie neguję. Jest to lektura dla każdego, jednak nie każdemu może ona się podobać. Mi osobiście spasowała, chociaż szczerze powiedziawszy, czytywałam lepsze.