Carlos Ruiz Zafón jest obecnie chyba najpopularniejszym pisarzem pochodzenia hiszpańskiego. W jego dziełach zaczytują się zarówno młodsi jak i starsi. „Grę anioła” zalicza się do powieści dla dorosłych. Nawiązuje ona również do „Cienia wiatru”, którego nie miałam przyjemności przeczytać.
David Martin jest młodzieńcem, który marzy o zostaniu pisarzem. Po pewnym czasie zdawać by się mogło, że jest bliski celu. Otrzymuje on bowiem niespodziewaną ofertę. Tajemniczy wydawca określający się przyjacielem głównego bohatera w zamian za napisane dzieła oferuje mu ogromną sumę pieniędzy. Nie ma to być jednak byle jaki utwór. David za pomocą słów ma stworzyć nowa religię, taką w imię której ludzie będą gotowi zabijać. Wkrótce potem bohater podejmuje decyzję, która diametralnie zmieni jego życie.
„Niektórzy sądzą, że to książka wybiera nas. Możemy to nazwać przeznaczeniem.”*
W „Grze anioła” mamy właściwie tylko jednego głównego bohatera. Davida poznajemy jako nastolatka, który pracuje w redakcji gazety. Młodzieniec jest złożoną postacią. Wraz z kolejnymi stronami oraz latami życia bohatera poznajemy go coraz bardziej dogłębnie. Uczucia nim rządzące. Kawałek po kawałku odkrywamy jego przeszłość, która boleśnie się na nim odcisnęła. Nie da się zaprzeczyć, że autor doskonale dopracował postać Davida, a także innych bohaterów.
Isabella to młoda i krnąbrna dziewczyna, która przez pewien czas pełni funkcję asystentki Davida. Postać ta jest jedną z nielicznych, która w obliczu mrocznego klimatu Barcelony nadaje chwilami radosny charakter powieści. Muszę przyznać, że z niecierpliwością czekałam na każdą kolejną jej rozmowę z głównym bohaterem. Cięte i trafne spostrzeżenia, którymi sypała jak z rękawa sprawiły, że odnoszę się do niej z pewnym sentymentem.
Andreas Corelli czyli tajemniczy wydawca, lub jak kto woli pryncypał Davida. Przez kilkaset stron nie można odgadnąć kim on tak naprawdę jest. Ja nieustannie snułam domysły co do jego zamiarów. Niestety tym razem moja intuicja mnie zawiodła. Do dziś jednoznacznie nie potrafię określić czy był on tym „złym”. Postać Corelliego każdorazowo wprowadza na karty powieści mroczny klimat, któremu nie sposób ulec.
Na tym jednak nie kończy się galeria postaci, które poznajemy w „Grze anioła”. Bohaterowie drugoplanowi także zasługują na uwagę. Szczególnie Sempere ojciec oraz syn, którzy wzbudzili moją sympatię. Autorowi należy przyznać, że wie jak tworzyć charaktery, które nadają dziełu zadziorności.
„A próbował mu pan odpowiednio przyprawić zupę czymś pikantniejszym, żeby poczuł ogień w gaciach i zaczął wreszcie myśleć o ugaszeniu pożaru?”**
Język w „Grze anioła” jest delikatnie stylizowany na ówczesną mowę. Wcale to jednak nie przeszkadza w czytaniu, wręcz przeciwnie. Dzięki temu klimat Barcelony jest nam bliższy. Plastyczne opisy też robią swoje. Należy wspomnieć także, że autor chwilami doprawił powieść humorystycznymi smaczkami, które idealnie współgrają z treścią. Jako, że dzieło nie jest przeznaczone dla młodszych czytelników mamy także wulgaryzmy. O dziwo, wcale mnie to nie raziło. Były one tak genialnie wplecione w fabułę i sens wypowiedzi postaci, że nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń.
Nie można pominąć ważnego aspektu jakim jest fabuła. Akcja książki chwilami melancholijna przechodzi w zaskakujący dynamizm. Wydarzenia zapierają dech w piersiach. Wciąż towarzyszy nam tajemnica, którą za wszelka cenę staramy się odkryć. Złożoność i wielowarstwowa fabuła to niezaprzeczalna zaleta powieści. „Gra anioła” wciska w fotel nawet gdy nie dzieje się z pozoru nic istotnego. Dopiero ostatnie strony dzieła przynoszą rozwiązanie, które pozostawia po sobie jeszcze więcej pytań.
Podsumowując nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że polecam. Szczególnie miłośnicy tajemnic i dobrze skonstruowanych bohaterów nie będą zawiedzeni. Przekonajcie się, że książka to coś więcej niż zbitek stronic...
*str. 148
**str. 213