Kate Atkinson znana jest polskim czytelnikom przede wszystkim z powieści Jej wszystkie życia, o której swego czasu było bardzo głośno w sieci. Ja jeszcze jej nie czytałam, ale mam już za sobą jej najnowszą powieść - Zagadki przeszłości. Ciekawostką jest fakt, iż nie została ona wydana w Polsce po raz pierwszy, istnieje także pod innym tytułem: Historie jednej sprawy. Wielokrotnie powtarzałam już, że kocham kryminały, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok powieści autorki, która ponoć pisze całkiem nieźle.
Zagadki przeszłości to pierwszy tom cyklu o prywatnym detektywie Jacksonie Brodiem. To mężczyzna w średnim wieku, były policjant, który ma niemały bałagan w życiu osobistym, gdyż rozwiódł się z żoną. Nie do końca się jeszcze z tym pogodził, a na dodatek walczy o każdą chwilę spędzoną ze swą ośmioletnią córeczką. Po tym jak zakończył karierę w policji, założył firmę detektywistyczną i zajmuje się dosyć nieciekawymi sprawami - szuka zaginionych kotów i śledzi żony podejrzewane przez mężów o zdradę. Jednak w pewnym momencie otrzymuje kilka ciekawych zleceń - musi odkryć, kto przed trzydziestu cztery laty uprowadził trzyletnią Olivię, której poszukują, teraz już dorosłe, siostry; a także znaleźć mordercę córki jednego ze znanych prawników oraz odszukać siostrzenicę pewnej pięknej pielęgniarki... Zarówno Brodie jak i czytelnicy mają mnóstwo tajemnic do rozwiązania...
Narrator nie skupia się jedynie na osobie, która spaja wszystkie sprawy czyli Brodiem. Zręcznie przeskakuje z jednego bohatera na drugiego, mam tu na myśli wspomnianego wyżej prawnika, jedną z sióstr czy tajemniczą Caroline, która także odgrywa pewną rolę w powieści. Dzięki temu możemy poznać wszystkie sprawy z różnej perspektywy, a także dowiedzieć się, co siedzi w głowach bohaterów.
Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że moim zdaniem nie jest to kryminał. Nie mamy tu morderstwa, które przez całą powieść rozwiązuje detektyw czy policjant, a na koniec po wielu zawirowaniach i zwrotach akcji poznajemy tożsamość mordercy. Zagadki przeszłości prędzej nazwałabym powieścią obyczajowo - detektywistyczną, gdyż narrator skupia się głownie na rozmyślaniach bohaterów, na ich problemach, a Brodie jako prywatny detektyw ma do rozwiązania kilka przedawnionych spraw, które wydarzyły się w przeszłości.
"Czas to złodziej, okrada człowieka z życia, a jedyny sposób na odzyskanie życia to wywieść czas w pole i wydrzeć my swoją własność."
Nie mogę tu także powiedzieć nic o zaskakujących zwrotach akcji czy zabawie w kotka i myszkę z czytelnikiem. Niestety Jackson skupia się głownie na rozmyślaniu o emeryturze, o tym co będzie wtedy robił oraz o tym jak bardzo nienawidzi nowego faceta swojej byłej żony. Sprawy posuwają się bardzo wolno do przodu, wręcz w ślimaczym tempie i będąc już w okolicach 300 strony Jackson wciąż był w punkcie wyjścia i wiedział tyle co na początku. Nie ma tu więc mowy o tym, bym mogła się zastanawiać, kim są sprawcy przestępstw, bo zarówno Brodie jak i ja nie wiedzieliśmy nic oprócz tego, co powiedzieli zleceniodawcy.
Jackson nie wyróżnia się niczym zwyczajnym spośród innych bohaterów angielskich kryminałów czy thrillerów, przypominał mi Toma Thorna znanego mi z Kokonu autorstwa Marka Billinghama. Nie znaczy to jednak, że go nie lubiłam, wręcz przeciwnie, lubię ten typ bohatera. Jest cierpliwy, momentami melancholijny, ale nie użala się nad sobą, posiada też specyficzne poczucie humoru i wiele rzeczy traktuje z ironią. Poza tym jest typem samotnika - nie ma zbyt wielu przyjaciół, z nikim się nie spotyka i koncentruje się głównie na pracy i, tak jak wspomniałam, na rozmyślaniu o emeryturze.
Jeśli chodzi o innych bohaterów, to spodobało mi się to, iż nie byli bez wad. Dzięki temu stali się ludzcy, bardziej wiarygodni, nie byli chodzącymi ideałami. Momentami miałam jednak wrażenie, że autorka bardziej skupia się na ich wadach niż zaletach. Najbardziej irytująca była dla mnie Amelia, jedna z sióstr, która non stop użalała się nad sobą, a najbardziej polubiłam Julię - drugą z sióstr za temperament, za to, że się nie poddawała i była twardą babką.
Początkowo lektura nużyła mnie, chwilę mi zajęło aby przyzwyczaić się do stylu autorki. Sposób narracji był dosyć nudny, Kate Atkinson dodaje mnóstwo niepotrzebnych szczegółów, które tylko rozwlekają fabułę i nic do niej nie wnoszą np.: "Potem skorzystał z toalety, wypił podwójne espresso (ani trochę nie ochłodziło upalnego dnia), kupił papierosy, rzucił okiem na tytuły gazet, nie kupił ich i odjechał z lotniska."
Byłam bardzo ciekawa jaki związek będą miały wszystkie te sprawy, ponieważ tak wyczytałam na okładce. Zastanawiałam się, czy mogą mieć jakiś wspólny mianownik, ponieważ na pierwszy rzut oka nic ich ze sobą nie łączyło. Liczyłam na to, że to będzie własnie ten zwrot akcji, niestety i tu się rozczarowałam.
Miałam też wrażenie, że autorka pod koniec jakby wyrwała się z jakiegoś letargu i uświadomiła sobie, że przydałoby się już zakończyć tę historię albo pośpieszał ją wydawca, bo nagle wszyscy zaczęli wyjawiać Jacksonowi prawdę. Zastanawiam się też, czy King naprawdę czytał tę książkę, skoro stwierdził, że jest to najlepszy kryminał ostatnich czasów.
Zagadki przeszłości niewątpliwie będą ciekawą lekturą dla osób, które lubią powieści obyczajowe i detektywistyczne i dla tych, którzy nie potrzebują wartkiej akcji i rozkoszują się każdą przeczytaną stroną. Mam co do tej powieści mieszane uczucia, ponieważ nie takiej lektury się spodziewałam, ale uważam, że może znaleźć swych wielbicieli Jej największą zaletą jest to, iż mamy tu nie jedną a kilka tajemnic oraz to, iż Kate Atkinson niemało uwagi poświęciła kreacji bohaterów. Polubiłam Brodiego i z chęcią przeczytałabym kolejne części, by wiedzieć co się u niego wydarzy, ale czy to zrobię? Nie wiem. Czas pokaże.