"Urodzona o północy", to pierwszy tom otwierający Wodospady Cienia - nową serię skierowaną głównie ku młodzieży, ale jestem pewna, że i starsi czytelnicy znajdą w niej coś dla siebie. Ukazała się już jej kontynuacja, "Przebudzona o świcie", a teraz nadszedł czas na trzecią część - "Zabraną o zmierzchu". Nie tylko najlepszą pod względem graficznym - w końcu co jak co, ale pięknej, klimatycznej i dopracowanej okładki nie można jej odmówić, ale także i najlepszą pod względem zawartości. Gdy zaczęłam czytać "Zabraną o zmierzchu", nie potrafiłam jej odłożyć praktycznie aż do samego końca, ta książka całkowicie i totalnie mną zawładnęła. Kto by się przejmował obowiązkami w obliczu tak wciągającej i tak fascynującej lektury?
Pewnego zwyczajnego - wydawałoby się - dnia życie Kylie Galen zmienia się na zawsze. Tego dnia rodzice wysyłają ją do obozu przeznaczonego dla "problematycznej" młodzieży, a przynajmniej taka jest wersja oficjalna. Prawda jest jednak taka, że jest to miejsce dla istot nadnaturalnych wszelkiej maści: wilkołaków, wampirów, elfów i czarownic. Nastolatka odkrywa, że także tam należy, ale nie ma pojęcia, czym jest. I nikt nie potrafi jej na to pytanie odpowiedzieć, dla wszystkich jest ona zagadką.
W "Zabranej o zmierzchu" wszystko zmierza do znalezienia upragnionych odpowiedzi, ale nie tylko. Wydawałoby się że Kylie już podjęła decyzję i jej związek z Lucasem kwitnie i nabiera rumieńców. Do czasu, gdy do obozu ponownie wraca Derek. Czy stare uczucia odżyją?
Przygotujcie się na mroczniejszy i jeszcze bardziej emocjonujący tom, niż poprzednie!
Wydawałoby się, że C.C Hunter w tym tomie przystopowała nieco z wątkiem romantycznym, co jest - moim zdaniem - jak najbardziej na plus. I podczas gdy druga część skupiała się głównie właśnie na romansie, to osią fabuły w trzeciej jest już sama Kylie i jej nieustanne pytania, kim jest i poszukiwanie na nie odpowiedzi. Owszem, w "Zabranej o zmierzchu" jest romans, w końcu to chyba największa zaleta tej serii, ale powiedziałabym, że jest bardziej... stonowany. Główna bohaterka poniekąd już skupiła się na jednym chłopaku i nie ma już tutaj tego, co było wcześniej, czyli takiego "miotania" się pomiędzy dwoma obłędnie przystojnymi istotami nadnaturalnymi. Wiem, że wiele osób nie znosi trójkątów w tego rodzaju powieściach, ale prawda jest taka, że wszyscy skrycie je kochamy. Lubimy to uczucie niepewności, które wtedy nami kieruje. To sprawia, że czytelnik nieustannie się zastanawia, jaką decyzję podejmie bohaterka. A sposób, w jaki akcja się rozwija każe mi już powoli przypuszczać kogo Kylie wybierze.
W poprzednim tomie, "Przebudzonej o świcie" nieco narzekałam na brak swojej ulubionej postaci, mianowicie gorącego (dosłownie!) wilkołaka Lucasa. I chyba nie ja jedna odczułam jego brak. W każdym razie, nie martwcie się moi drodzy, w "Zabranej o zmierzchu" Lucasa nikomu nie zabraknie i będzie on miał wiele interesujących momentów do wykazania się. Poza tym dialogi z jego udziałem zawsze wydają się ciekawsze. Jeśli chodzi o Dereka, to jego zwolennicy mogą narzekać - półelf niewiele występuje w tej części.
Wyżej napisałam, że trzeci tom spodobał mi się najbardziej ze względu na swoją zawartość. Więcej Lucasa, mniejsza i znośniejsza ilość romansu, a przede wszystkim WIĘCEJ akcji. Gdybym miała jednym słowem opisać "Zabraną o zmierzchu", to byłoby to słowo dynamizm. Tego tutaj naprawdę nie brakuje, C.C Hunter w ten tom wplotła jeszcze więcej tajemnic i niewiadomych, a znowu - chyba typowo już dla niej - odpowiedziała na mniej pytań. Co nie zmienia faktu, że jest to diabelnie wciągająca i fascynująca lektura, która w porównaniu z poprzednimi częściami wyjawia i tak więcej informacji. Zresztą, nie oszukujmy się, za to większość osób pokochała Wodospady Cienia - za tą nutkę tajemniczości i niewiedzy to tego, czym jest sama główna bohaterka, Kylie Galen. I chyba nikt się nie spodziewał, że tak długo będziemy czekać na upragnione odpowiedzi.
C.C Hunter umiejętnie wplotła humor do swojej serii, co wbrew pozorom nie udaje się tak wielu pisarzom. Za wielu z nich skupia się na wątku fantastycznym i bohaterach, nie dając czytelnikowi momentu na chwilę wytchnienia, w postaci chociażby sarkastycznych dialogów i zachowań. Autorce Wodospadów Cienia udało się to, w efekcie co kilka stron na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech. Większość wstawek humorystycznych miała miejsce za sprawą Delli i Mirandy, ale także kilku innych bohaterów miało swoje momenty.
To nie recenzja, to laurka i zdaje sobie z tego sprawę. A Wy musicie wiedzieć, że laurki rezerwuję tylko dla tych książek, które potrafią oderwać mnie od rzeczywistości, bo wydarzenia rozgrywające się w powieści są znacznie ciekawsze niż nudna i szara monotonia. Tego rodzaju lektury się pochłania, a nie czyta i właśnie takie są Wodospady Cienia autorstwa C.C Hunter. Zawierają wszystko, czego poszukuję w tego rodzaju książkach: romans, humor i dynamiczną akcję. Trzeci tom znacznie podwyższył swoją poprzeczkę i już nie mogę się doczekać, jaką mieszankę emocji przygotowała pisarka w czwartej części. Polecam!
"Nie ma gwarancji. Ani w kwestii miłości, ani życia. Ale nie możemy iść przez życie, nigdy nie ryzykując."