Książka ukazała się w 1998 r. i narobiła wtedy trochę szumu. Ostatnio została wznowiona w formie audiobooka świetnie, jak zwykle, czytanego przez Marcina Popczyńskiego.
Rzecz jest oparta na przewrotnym pomyśle, oto młody lekarz psychiatrii postanawia udawać chorego na schizofrenię i dać się zamknąć w psychiatryku na trzy miesiące, chce po prostu zobaczyć, jak leczenie na odziale zamkniętym wygląda od strony pacjenta.
W relacji Głębskiego szpital psychiatryczny jawi się instytucja totalitarna: pacjenci nie mają żadnych praw, nic nie wiedzą, wszystkie decyzje podejmuje się za nich, w szczególności szprycuje się ich na siłę lękami uspokajającymi (relanium), po których są zupełnie otępiali. Bohater doświadcza też agresji ze strony współtowarzyszy niedoli, parę razy zostaje mocno pobity. A przede wszystkim jest tam nudno, leży się na łóżku i nic nie robi, z innymi pacjentami lepiej się nie kontaktować, bo można w pysk zarobić.
A potem robi się jeszcze bardziej ponuro, serwuje nam autor parę teorii spiskowych, a nasz bohater pogrąża się głębiej w dziwnym i nierealnym świecie oddziału zamkniętego, usiłuje mówić lekarzom, że jest normalny, ale przecież prawie każdy chory tak mówi... Potem popełnia parę głupstw, ale czy na jego miejscu nie zachowalibyśmy się podobnie, w takim miejscu i takim otoczeniu? Zakończenie jest dosyć ciekawe...
Porusza Głębski ciekawy problem niejasnej granicy między normą a chorobą psychiczną, zdaje się twierdzić, że my wszyscy jesteśmy lekko skrzywieni, w każdym razie szybko byśmy się nimi stali gdyby nas zamknięto w psychiatryku.
Przypominają mi się reportaże, w których opisywano jak to zdrowi ludzie wegetowali latami na oddziale psychiatrycznym, bo rodzina lub wpływowi wrogowie chcieli się ich pozbyć. Zauważmy, że w porównaniu z więzieniem szpital psychiatryczny jest gorszy, bo pacjent jest w absolutnej władzy lekarza, który jest jednocześnie prokuratorem, adwokatem i sędzią. Poza tym we więzieniu siedzi się określoną ilość czasu, można się odwoływać, itp., w wariatkowie jest dużo trudniej.
Słyszałem opinie, że Głębski mocno przesadza, obecna rzeczywistość szpitali psychiatrycznych jest zupełnie inna, nie tak straszna, miejmy nadzieję. Trzeba tu przypomnieć, że książka dzieje się w latach 80.
To nie thriller, raczej literatura piękna, niezła, ale nierzucająca na kolana.