Przed studentami zawsze stoi wysoki mur literatury fachowej. Roi się w niej od profesorów, doktorów, sław, mistrzów, geniuszy. Każdy, albo praktycznie każdy używa języka topornego, pełnego słów będących istnymi kłodami na akademickiej drodze życia. Po pewnym czasie mało co z tego bełkotu zostaje zapamiętane – byle do sesji i heja banana. Jednakże czasami trafi się grono znamienitych wykładowców, którzy podchodzą do studenta, jak do normalnego człowieka, który nie wszystko pojmuje z komputerową dokładnością. Zaliczam się do szczęśliwców, którzy na takiego pana trafili. Ów wykładowca dał swoim studentom listę książek, które są powiązane z pedagogiką (tak, już niedługo będę zadręczać wasze dzieci), jednakże w niczym nie przypominają podręczników. Najczęściej są to wspomnienia zwykłych ludzi, takich jak Janusz Świtaj czy Jean Louis Fournier, którym los nie szczędził przykrych doświadczeń. Zdarza się również, że swoimi przemyśleniami dzieli się z nami nauczyciel. Wychowawca z poprawczaka. Ryszard Makowski.
Ryszard F. Makowski to pedagog, wychowawca, miłośnik turystyki. W swojej karierze nie raz mierzył się z dużymi wyzwaniami. Jako nauczyciel, po raz pierwszy sprawdził się w Szkole Podstawowej w Sielcu, później przez dwa lata pracował w Ośrodku Szkolno–Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy. Ta kręta droga zaprowadziła go do Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich w Laskowcu. Tam w pełni rozwinął swoje skrzydła, jako wychowawca i dyrektor, który w procesie resocjalizacji stawia głównie na… turystykę.
Już od pierwszych stron widzimy, jak wielką charyzmą i wyobraźnią wykazuje się autor „Za murami poprawczaka”. Obserwujemy rozmowę z Aniołem Stróżem, wybranymi studentami, aby następnie podróżować po polskich górach i jeziorach w otoczeniu ludzi, na których społeczeństwo już dawno serdecznie się wypięło. Makowski opisuje sposób w jaki stara się podchodzić do wychowanka (niekoniecznie zgodny z prawem), wspomina o swoich nielicznych błędach i wielkich zwycięstwach. Przedstawia nam też bliżej paru ze swoich chłopców, jak o nich mówi. Jeden z nich nieszczęśliwie stał się pierwowzorem bohatera, jednego z filmów Kieślowskiego.
Szczerze mówiąc spodziewałam się po tej książce czegoś więcej. W posłowiu Anna Nowicka – Chachaj pisze, że we wspomnieniach Ryszarda Makowskiego odnajdziemy egzotykę i sensację, zobaczymy że w każdym czai się iskierka dobra, wystarczy dobrze go podejść, aby ją odnaleźć. Z tym ostatnim w pełni się zgadzam. Rzeczywiście „Za murami poprawczaka” rodzi nadzieję, pełne optymizmu przeświadczenie, że z największego zbira, można zrobić człowieka przystosowanego do społeczeństwa. Ale egzotyka? Sensacja? W dobie dzisiejszych filmów, brutalności spotykanej w dokumentach, sensacyjnych powieściach, przy których serce bije z mocą tysiąca koni mechanicznych, ta pozycja nie ma polotu. Tym bardziej, że po jakimś czasie ciągłe przytaczanie historii o kolejnej wyprawie w góry zwyczajnie nudzi. Oprócz tego, natknęłam się niestety na parę błędów stylistycznych i literówki oraz pewną drętwość, wymuszenie, jakby autorowi umknęła jakaś myśl, której nie jest w stanie do końca wyrazić. Do tego przekonałam się o czymś, co wiedziałam odkąd pierwszy raz usłyszałam słowo „resocjalizacja” – nigdy nie podejmę się podobnego trudu, choćby mi kładli miliony pod nogami.
Podczas czytania „Za murami poprawczaka” trudno nie poczuć szacunku i podziwu dla dokonań autora. Brak dramatyzmu (który nie raz i nie dwa można było spokojnie budować) nadrabia humor i dystans z jakim podchodzi do własnych sukcesów. Kreatywnością i samozaparciem, nawet w trakcie kończenia pracy jako praktyk może zawstydzić niejednego „świeżego” studenta, który dopiero rozpoczyna swoją pedagogiczną karierę. Dziś pana Makowskiego można odnaleźć w salach Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, gdzie przekazuje swoją wiedzę przyszłym wychowawcom. Sama jestem bardzo ciekawa, jak wyglądają zajęcia z tym wybitnym praktykiem, w którym wiara w trudną młodzież nie gaśnie.
“Za murami poprawczaka” to książka skierowana głównie do osób widzących siebie w roli przyszłych absolwentów resocjalizacji, pedagogiki bądź psychologii. Wolontariuszy, którzy kontaktują się z trudną młodzieżą oraz opiekunów czy rodziców, takich dzieci. Wszystkich innych może nudzić, irytować. Tych którzy czekają na krwawe opisy, walkę o dominację, akcję i emocje na miarę „Miasta i Psów” Mario Vargasa Llosy, niech odpuszczą. Dla pozostałych droga otwarta. To książka, która w prostych słowach, mówi o trudnych rzeczach.