Czy zastanawialiście się kiedyś nad własnym istnieniem? Zaglądaliście w głąb swojego drzewa genealogicznego? A gdyby ktoś, kiedyś stwierdził, że jeden z waszych przodków ma skażoną krew i nie powinien przekazywać jej dalej? Czy byli byście wśród nas?
Byłam pełna awersji do książek Jodi Picoult, za sprawą „Bez mojej zgody” oraz „Kruchej jak lód”, których wprawdzie nie czytałam, ale bardzo szczegółowo przejrzałam i nie zapałałam do nich sympatią. Postanowiłam jednak dać jej szanse, kiedy na bibliotecznej półce znalazłam „Drugie spojrzenie”. Zdecydowanie się nie zawiodłam.
Jest to książka wielowątkowa. Dzieli się ona na trzy części. W pierwszej poznajemy wszystkich bohaterów, miejsce wydarzeń i samą tajemnicę na której opiera się fabuła. Początkowe strony witają nas zatrzęsieniem postaci, pozornie sobie obcych, co sprawia, że można się w tym wszystkim zagubić, ale z biegiem czasu wszystko się ładnie ze sobą łączy. Druga część to opis wydarzeń mających miejsce w Comtosook w 1932 roku. Nie będę o tym za bardzo pisać by nie zdradzać sekretów. W ostatniej części, wracamy do teraźniejszości gdzie wszystkie puzzle powoli zaczynają trafiać na swoje miejsce, tworząc jasny i przejrzysty obraz sytuacji.
To magiczna opowieść, która mimo iż należy do literatury obyczajowej jest przesiąknięta mistyczną mgiełką spraw paranormalnych. Dominująca postacią jest tu Ross, którego narzeczona kilka lat wcześniej zginęła w wypadku. Miłość do niej ciągle się w nim tli. Tak samo jak nadzieja, że jednak nie stracił jej bezpowrotnie. Angażuje się w poszukiwania duchów. Kiedy jednak po wielu miesiącach nie udaje się mu zobaczyć ducha na własne oczy, daje za wygraną i udaje się lizać rany do swojej siostry. Shelby mieszka w małym vermonckim miasteczku, Comtosook. Przyjazd Rossa zbiega się z dziwnymi zjawiskami, które zapoczątkowała budowa centrum handlowego na terenie, jak utrzymują miejscowi Indianie, miejsca pochówku Abenaki. Z nieba spada deszcz płatków róż, ziemia zamarza w środku lata, a ekspresy do kawy parzą... lemoniadę. Nasz bohater oczywiście wyczuwa pismo nosem i wyrusza na poszukiwanie ducha. Ale czy go znajdzie?
Jednak pani Picoult nie była by sobą gdyby nie podjęła tematów obyczajowych oraz moralnych. Jak mówiłam jest to powieść wielowątkowa. Poznajemy nie tylko Rossa, ale też jego siostrę która samotnie wychowuje swojego synka z XP (Xeroderma Pigmentosum – bardzo rzadkie schorzenie w którym na wskutek działania promieni UV w ludzkim DNA powstają nieodwracalne zmiany), policjanta Eli'ego, zajmującą się genetyką Meredith wraz znad wyraz wrażliwą córeczką Lucy, stulatka Az'a, a wreszcie tez tajemniczą Lię. A to nie wszyscy bohaterowie. Wiem, ta ich różnorodność trochę przytłacza, ale po pierwszym szoku, wszystko wydaje się już normalne.
Z tego co zauważyłam, książki Jodi Picoult charakteryzują się poruszaniem często kontrowersyjnych tematów. Tym razem też nie jest inaczej. Autorka skupia się tu na zagadnieniu eugeniki. Jest to nauka badająca możliwości rozwoju osobników o dodatnich cechach dziedzicznych osiągniętych przez selekcję na drodze genetycznej . Eugenika sama w sobie nie jest taka zła propaguje świadome rodzicielstwo, walkę z uzależnieniami, zainteresowanie sportem, higienę pracy itp. Jednak rozumienie tego pojęcia zostało w przeszłości wypaczone, co doprowadziło do nieodwracalnej krzywdy wielu ludzi. W Stanach Zjednoczonych w kilkunastu stanach w 1931 roku podpisano ustawę o dobrowolnej sterylizacji. Ta „dobrowolność” w dużej liczbie przypadków była tylko nazwą. Wystarczyła decyzja zaledwie dwóch lekarzy by dokonać zabiegu już pod przymusem. I tak więc zaczęto tępić osoby „odpowiedzialne” za degradacje środowiska (przestępców, psychicznie chorych, upośledzonych umysłowo, samobójców, a nawet Indian). „Czytka rasowa” wprowadzona przez Hitlera w czasie II wojny światowej to nic innego jak błędne pojęcie eugeniki.
„Drugie spojrzenie” bardzo mnie zachwyciło. Pięknie wykreowany świat w którym wszystko jest możliwe. Koniec trochę za bardzo naciągany, ale mnie usatysfakcjonował. Wszechstronnie przedstawione postaci zachwycają swoimi charakterami. Moim faworytem jest Ethan i jego nad wyraz dorosła postawa. Ross wiele ludzi może irytować, bo ciągle chodzi w depresji i chce się wieszać (akurat wieszać się nie chciał, ale tak ładnie mi to brzmiało :D), jego postać jednak wzbudziła moją sympatię. Och taki dorosły facet wyglądający jak skrzywdzony szczeniak, kogo by to nie ruszyło.
Książkę naprawdę polecam. Rzekomo jest zupełnie inna niż pozostałe w dorobku pani Picoult. Ale sama ocenić nie umiem to pierwsza książka tej autorki z którą się zapoznałam. Mam nadzieje, że nie ostatnia.
Moja ocena: 9/10.
z: szleststron.blogspot.com