Mimo tytułu i tego, co widzimy na okładce to oczywiście nie jest książka o kocie i papudze, chociaż ta para odgrywa zasadniczą rolę w intrydze, jaką tu przedstawia Georges Simenon - francuski pisarz pochodzenia belgijskiego, twórca postaci komisarza Maigreta. Simenon specjalizował się w powieściach detektywistycznych i kryminalnych, ale napisał również kilka innych. Pozycje te, podobnie jak "Kot", którego właśnie przeczytałam, zawierają pogłębioną analizę psychologiczną i obyczajową.
Bohaterami są małżonkowie Małgorzata i Emil, będący w momencie, gdy zaczyna się opowieść, od pięciu lat w stanie totalnej wojny. Nie rozmawiają ze sobą, porozumiewają się wyłącznie za pomocą karteczek i żyjąc w atmosferze aż dusznej i gęstej od wzajemnej niechęci, trwają tak "obok siebie, ale osobno, drażniąc się nawzajem każdym gestem, każdą intonacją"[1]. Obok siebie, gdyż przebywając w tych samych pomieszczeniach, oglądają razem programy telewizyjne – podczas których Małgorzata robi na drutach, korzystają z kuchni – chociaż każde oddzielnie, a także śpią w jednej sypialni. Nawet na zakupy wychodzą razem – tyle że jedno za drugim, a bywa również, iż śledzą się, by wiedzieć wszystko o swym teraz już raczej przeciwniku niż małżonku.
Prowadzą od dawna swoistego rodzaju grę; przyzwyczaili się do niej, przez lata im się nie znudziła; wydaje się, że znajdują w niej, w tym ciągłym dokuczaniu sobie, jakąś osobliwą przyjemność, która stała się z czasem właściwym sensem ich bycia razem.
To dwoje starszych już ludzi, którzy po stracie pierwszych współmałżonków żyli samotnie w domach naprzeciwko – do czasu, gdy Emil naprawił Małgorzacie cieknącą rurę. Od tamtej pory kobieta zapraszała go do siebie i tak się jakoś stało, że ci dwoje, pochodzący z zupełnie innych, nieprzystających do siebie światów – ona z klasy średniej, właścicielka domów, on zwykły robotnik – pobrali się. W ten sposób doszło do zderzenia nie tylko dwu różnych światów, ale, co istotniejsze, dwu odmiennych natur i osobowości; od samego początku nie wróżyło to ich związkowi dobrze, tym bardziej że zmiany w dotychczasowym sposobie bytowania dotykały Małgorzatę, gdyż do tego czasu "żyła we własnym, nierzeczywistym świecie, który ubarwiała po swojemu. I nagle okazało się, że musi znosić mężczyznę z krwi i kości, hałaśliwego, o ciężkim chodzie, który pali cuchnące cygara i wydziela zwierzęcy zapach"[2], bo "Bouin niczego się dla niej nie wyrzekł, nie podjął żadnej próby, żeby włączyć się w jej świat"[3]. A na dodatek wprowadził się nie sam, "sprowadził przecież na teren tak ściśle strzeżony stworzenie, które ocierało się o meble, jak drapieżnik trze się o pręty klatki, i wpatrywało się w nią uporczywie, nie pozwalając na żadną poufałość nikomu prócz niego samego – swego pana i boga. Bo ku jej oburzeniu dla Józefa Emil Bouin był bogiem"[4].
Józef, kot Emila, nie akceptuje Małgorzaty, a ona go nie znosi. Podobnie zresztą nie tolerują się Emil i jej papuga. Te dwa stworzenia, stanowiące od początku kość niezgody, nagle – wskutek dramatycznych sytuacji, do jakich doszło – stały się przyczyną codziennej próby sił w tragikomicznym konflikcie, w którym pogrążyli się małżonkowie, nie potrafiąc, a raczej nie chcąc wyjść sobie naprzeciw, lecz przeciwnie, wciąż pogłębiając swą niechęć i raniąc się wzajemnie. A jednak gdy Emil opuszcza dom, Małgorzata nie potrafi już żyć sama i doprowadza do jego powrotu, on zaś wraca, bo również czuje się mimo wszystko nierozerwalnie z nią związany.
Nie pamiętam, czy czytałam kiedykolwiek jakiś kryminał Simenona – nigdy nie byłam wielbicielką tego gatunku – więc nie wiem, jakie one są, ale w przypadku "Kota" mogę śmiało stwierdzić, że ta niewielka objętościowo powieść jest znakomicie napisana, a jej fabuła tak skonstruowana, że czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem; wciągająca intryga trzyma w napięciu od pierwszych stron aż po ostatnią.
---
[1] Georges Simenon,"Kot", przeł. Irena Szymańska, wyd. PIW, 1976, str. 90.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże.