To absolutnie wyjątkowa książka w kategorii pozycji naukowych. A zdecydowanie do tego miana pretenduje, bo jej narracja zbudowana jest wokół zmian i niezwykłych wahań klimatycznych. Marcus Rosenlund nadał jednak tej pozycji bardzo specyficzny styl, odległy od artykułów naukowych, z którymi ma na co dzień styczność będąc dziennikarzem naukowym.
To właśnie forma prowadzenia narracji, a nie sama zawartość merytoryczna, będzie dzielić odbiorców. Sam przez dłuższy czas nie mogłem się zdecydować czy liczne dygresje Marcusa Rosenlunda mi odpowiadają, ponieważ zupełnie się ich nie spodziewałem w tego rodzaju lekturze. Spotkałem się już z bardzo krytycznymi recenzjami, które pełne były głosów rozdrażnienia, a nawet irytacji. Cytowanie tekstów piosenek rockowych zespołów nie wszystkim współgra z książką promowaną jako pozycja naukowa. Ale czy rzeczywiście się to gryzie?
Gdy przyzwyczaiłem się do tego specyficznego stylu autora, żartów słownych (i umieszczanych w nawiasie wyrazów aprobaty dla własnego poczucia humoru) oraz wielu dygresji – muszę przyznać, że książka ta naprawdę mnie wciągnęła. Oczywiście inaczej bym ją zredagował i może popracował nad proporcjami faktów do dygresji, ale koniec końców nie żałują, że sięgnąłem po tę pozycję. Bynajmniej! Muszę przyznać, że sporo się dowiedziałem, a wszystko zostało podane w formie przystępnej, zabawnej i okraszonej osobistymi wspomnieniami autora. Sam przedstawia się we wstępie jako meteorolog amator, który zafascynowany jest tym jak bardzo pogoda wpłynęła na kształt znanego nam dziś świata.
W poszczególnych rozdziałach opisuje albo konkretne wydarzenie (jak np. wielką powódź sztormową, która pochłonęła jedno z duńskich miast portowych, by w tym czasie stworzyć warunki dla powstania Amsterdamu), albo opisuje całe epoki. W swojej narracji jest niezwykle swobodny, prowadzi dialog z czytelnikiem i zaprasza go do podróżowania w czasie. Znajomość historii świata zdecydowanie będzie tu atutem, jeśli nie chcemy się nagle gdzieś zagubić w czasie i przestrzeni. Dla mnie osobiście, gdy dałem już kredyt zaufania autorowi, jego odwołania do tekstów popkultury są czymś jak najbardziej pozytywnym. Czytając kolejne rozdziały czułem się jak podczas wykładu kogoś kto szczerze fascynuje się swoją dziedziną i szuka sposobu, aby jego fascynacja udzieliła się również innym.
Po lekturze książki inaczej spoglądam na chmury. Jako mieszkaniec terenów zalewowych nieco bardziej stresują mnie również długofalowe prognozy, zapowiadające podtopienia obszarów znajdujących się w pobliżu morza. Pewne procesy trwają latami, ale książka Marcusa Rosenlunda mówi o wielu niezwykle gwałtownych zjawiskach, które w kilka chwil mogą zmusić nas do tworzenia nowych map, ponieważ to co pozostaje po przejściu wielkich kataklizmów przestaje korespondować z dotychczasowymi kartograficznymi odwzorowanymi.
To zdecydowanie niebanalna, dobra książka, która poszerzy nasze horyzonty. Choć uznałbym, że rozdział rozdziałowi nie jest równy, to jednak zdecydowanie ją polecam. Zwłaszcza, że nikt nie zmusza nas do czytania jej od deski do deski – nie jest to wszakże powieść, nawet jeśli proponowana przez autora narracja przyjmuje czasem taką formę.
W trakcie lektury nie mogłem pozbyć się myśli, że to naprawdę wielka szkoda, że podręczniki historii nie są tak ciekawe. Warto by włączyć przynajmniej fragmenty tej książki do nauczania szkolnego, choćby podczas geografii. Nauka potrafi być arcyciekawa, trzeba jedynie rozbudzić zainteresowanie wśród uczniów.
Świadomość tego co działo się w przeszłości może nas lepiej przygotować na przyszłość. Zdecydowanie będę obserwował inne publikacje wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach serii „Historiai”.