"Biały puchaty króliczek" wpadł w moje ręce zupełnie przypadkiem. Czytałam akurat recenzje równych książek w portalu Na Kanapie i właśnie na tę trafiłam. A ponieważ lubię historie o zwierzakach, wzięłam się za nią od razu. Zwłaszcza, że jest króciutka.
Sam opis książki wiele nie mówi, ale już sugeruje, że będzie to bardzo pouczająca... baśń. Bo w sumie inaczej bym tej opowieści nie nazwała.
Opis pochodzący wprost od Autorki:
"Biały Puchaty Króliczek” to współczesna baśń, odwracający perspektywę, surrealistyczny sen zwierzęcia, które nie jest w stanie pojąć ludzkiej cywilizacji. Zbrodnie i głupoty ludzkości, siła przyjaźni i sojuszu pomiędzy zupełnie różnymi od siebie istotami. Opowieść z cuchnących kanałów, zaśmieconych ulic i mieszkań kochających puchate stworzenia dziewczynek. Czy jesteś gotowy przejrzeć się w krzywym zwierciadle?"
Nawet nie wyobrażacie sobie ulgi, jaką poczułam czytając, że to właściwie surrealistyczny sen. Nie od dziś wiadomo, że ludzie są okrutni wobec zwierząt. I nie, nie chodzi tu o kwestię jedzenia, przetrwania, a o zwykłą podłość i brak empatii. To są żywe stworzenia i w tej lekturze Autorka dosłownie wytyka palcem fakt, że człowiek jest najokrutniejszym ze zwierząt, bo wyrządza krzywdę innym świadomie, często złośliwie czy dla zabawy. Zwierzę jeśli zabija, zabija dla pożywienia i przetrwania.
Historia białego króliczka zaczyna się w sklepie. Wtedy jeszcze nie rozumie świata i rządzących nim praw. Trafia do domu ciepłego, kochającego, z dziewczynką, która daje mu tyle miłości, że aż przyjemnie się to czyta. Jak się okazuje, w dziewczynki zostaje stwierdzona alergia (prawda lub nie, gdyż jako właściciel królika i alergik wiem, że alergia z reguły nie jest na sierść uszaka, a np. na siano, które mogliby przecież podawać rodzice). I tu zaczyna się problem. Króliczek zostaje oddany...
Przygody z jednej strony okrutne, smutne i powodujące, że łza się w oku kręci. Z drugiej strony budujące, bo zwierzak znajduje przyjaciół w innych gatunkach, a w człowieku nigdy. Suma summarum, podoba mi się fakt, że ludzie są pokazani faktycznie w krzywym zwierciadle. A nam pokazane są fakty. Bardzo bolesne, ale niestety fakty. Mnóstwo zwierząt cierpi przez człowieka i może nie uratujemy całego świata, ale próbować warto, przynajmniej jedno uratowane zwierzę kiedy ma ciepły, kochający dom, to już mały sukces.
Nasz króliczek, a w zasadzie króliczka, bo to pannica, jak się patrzy, nie jest może biała, ale jest chciana, kochana i w życiu bym jej nie porzuciła. I czytając tę książkę myślałam o tym, że cieszę się, że jest u nas. Że ma zawsze pełną miskę i nie musi się martwić o swój los.
Ta historia jest dla każdego człowieka. Dla najmłodszych również. Dla każdego dorosłego obowiązkowo. Bo zbyt często jest ludziom obojętny los zwierząt, zwłaszcza tych bezbronnych, najmniejszych. Jak "Mały książę" jest lekturą obowiązkową, tak i "Biały puchaty króliczek" też powinien nią być.
Powiem tak: macie zwierzaki? Jeśli nie, to Wasze życie nie jest kompletne. Jeśli tak, to idźcie je pogłaskać i poczęstować przysmakiem. Dla nich to znaczy dużo więcej niż dla nas. A to takie małe (no dobra, może nie zawsze małe, bo i wielkie się zdarzają 😂) antydepresanty.
10/10 dla Pani Mikulskiej. A każdy niech się przejrzy w lustrze i jeśli czyni zło mniejszym i bezbronnym zwierzakom, niech wie, że karma lubi wracać i podwójnie dawać kopa 😏