Zabawny Tadzio Norek z Miodowych lat, przebiegły Czerepach z serialu Ranczo, czy prostoduszny Janek z Doręczyciela to najbardziej popularne, najbliższe przeciętnemu widzowi wcielenia Artura Barcisia. To jednak zaledwie kropla w morzu jego aktorskich i reżyserskich dokonań.
Jako enigmatyczna postać przewijająca się przez odcinki Dekalogu K. Kieślowskiego przeszedł już do historii filmu. Zagrał mnóstwo drugoplanowych i epizodycznych, ale ważnych i charakterystycznych ról. Na teatralnych deskach dał się poznać z najlepszej strony zarówno w dramatach jak też komediach oraz spektaklach musicalowych. W 2003 roku dostał nagrodę dla najlepszego aktora pierwszoplanowego za rolę tytułową w filmie Kontroler na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Down Under w Australii. Co dziwne, ten sukces został przemilczany w naszej prasie.
Dla mnie osobiście Artur Barciś to przede wszystkim niezapomniany prowadzący Okienko Pankracego, fenomenalny wykonawca piosenki Dykcja oraz tytułowy bohater Bajki o Klimku emitowanej w ramach telewizyjnego Teatru Młodego Widza. Aktor znakomity, choć niepozorny. Znany, ale "nierozpieszczany" hołdami i nagrodami branżowymi.
Gdy zobaczyłam okładkę książki Rozmowy bez retuszu, w której Marzanna Graff przeprowadza wywiad z Arturem Barcisiem, nie wahałam się ani moment. Byłam ciekawa, o czym opowie aktor, którego lubię i cenię, od lat podziwiając jego talent i renomę budowaną rzetelną pracą. Niewiele tak naprawdę wiedziałam do tej pory na temat tego artysty. Nie jest to postać, która bryluje na czerwonych dywanach, przesiaduje na kanapach programów śniadaniowych i "wyskakuje" z kolorowych stron plotkarskich magazynów. Skandale, plotki oraz celebrycki blichtr to zdecydowanie nie jest świat, w jakim można by spotkać Artura Barcisia. I to też stanowi o wartości tego aktora.
W rozmowach podzielonych na 13 rozdziałów Barciś szczerze i naturalnie opowiada o swoim dzieciństwie w podczęstochowskiej wiosce, o tym, jak pasał krowy, jak ściągał na maturze z matematyki, jak zaczęła się jego przygoda z poezją, teatrem i konkursami recytatorskimi, o egzaminach do łódzkiej "filmówki", o swoich pierwszych krokach na deskach teatralnych i przed kamerą, o swojej pracy, o trudach, sukcesach i szczęśliwych trafach, o wyprawie maluchem do Hiszpanii, o pokorze i uczciwości. Wspomina o swojej rodzinie, przyjaciołach, kolegach, nauczycielach i mistrzach. Aktor jest nie tylko szczery i skromny, ale i także skryty Na sugestię M. Graff: "Może teraz porozmawiamy o twoim życiu prywatnym?", odpowiada: "Musimy?". Uchyla jednak rąbka swej prywatności, mówiąc o tym jak poznał swoją żonę Bebę, czyli Beatę, montażystkę filmową, o tym, jak urodził się ich syn Franek. Nie ma tu nic z modnego "wywlekania" rodzinnych sekretów, upubliczniania domowego życia. Za to jest pięknie, ciekawie, momentami wzruszająco. Bez patosu, bez sztuczności, bez gwiazdorzenia. Artur Barciś to sprawdzona marka, która nie musi lansować się na siłę.
Dlaczego Rozmowy bez retuszu są niekonwencjonalne? Forma wywiadu - rzeki nie jest niczym nowym, ale zaskakujący, oczywiście pozytywnie, jest styl tych rozmów. Prowadząca - Marzanna Graff (pisarka, scenarzystka, aktorka) nie przepytuje w typowo dziennikarskim stylu, raczej zagaja, podsuwa wątek, naprowadza na temat, emocjonalnie komentuje (Np."Pięknie.", "Żartujesz!", "Nie..."). Artur Barciś opowiada w sposób bardzo swobodny, bezpośredni, naturalny, często przeskakując z wątku na wątek, czyniąc dygresje. Nie zakłóca to jednak prostoty i przejrzystości wypowiedzi. Snują się te rozmowy niczym najlepsza gawęda, tak przyjacielsko, w luźnej atmosferze.
Na koniec bonus dla czytelników- "Trzecia nuta i część całości", piękna współczesna baśń pióra pana Artura. Chwytająca za serce i mądra. Chciałoby się wręcz całego zbiorku takich.
Publikacja nie zawiera kalendarium życia i filmografii aktora, ale nie wydają mi się one tu niezbędne, wszak są inne źródła, a to nie jest typowa biografia czy autobiografia.
Myślałam, że będę te wywiady podczytywać sobie przy kawie, codziennie po trochu. Początkowo tak robiłam, ale wczoraj - filiżanka już dawno była pusta, a ja dalej czytałam z zaangażowaniem niczym pasjonującą powieść. Im więcej się dowiedziałam, tym bardziej cenię i szanuję Artura Barcisia. Mogę teraz powiedzieć cytując Macieja Wojtyszkę: "Zazdroszczę Państwu, że jesteście PRZED lekturą tej książki!".
Jak najbarciś polecam!