Zima na dworze pełną parą więc i w progi naszego domu oraz bloga trochę zimy wnieść należy. Na szczeście nie takiej mroźnej i wietrznej, ale takiej jak najbardziej przyjemnej :) A razem ze śniegiem zawitało do nas dwóch bardzo sympatycznych chłopców i jeszcze bardziej sympatyczny Yeti.
Uno i Mati to bracia. Kiedy w końcu na dworze pojawia się śnieg postanawiają wybrać się na dwór pozjeżdżać na deskach. Świetnie się bawią zjeżdżając w dół, jednak nie chce im się wdrapywać tą samą drogą na górę. Postanawiają znaleźć inną drogę do domu, co oczywiście kończy się tym, że błądzą w lesie. Aż tu nagle staje przed nimi nie kto inny jak wielki, kudłaty i nieco straszny Yeti. Chwyta chłopców pod pachy i zaczyna biec. Uno i Mati są przestraszeni, jednak okazuje się, że wcale niesłusznie. Yeti zaprowadza ich do swojej groty gdzie jest miło, ciepło i bardzo przytulnie. A w następnym pokoiku znajduje się jeszcze jeden Yeti! Uwierzycie? Chłopcy też są zdziwieni, bo nie dość że wcale nie są w Himalajach to na dodatek stworków jest dwóch... Jednak po przyjemnie spędzonym czasie, nadchodzi pora by wracać do domu. Ale chłopcy nie mają zamiaru zdradzać tajemnicy swojego nowego przyjaciela, nigdy nikomu nie powiedzą kogo spotkali w lesie i gdzie ten ktoś mieszka. Także rozglądajcie się dobrze jeśli znajdziecie się w górach, bo okazuje się, że Yeti wcale nie mieszka w Himalajach... Może zobaczycie go gdzieś w Waszych okolicach ;)
No i teraz czas na zachwalanie :) Bo książeczka ta podbiła nasze serducha od pierwszego momentu. Bo już samo spojrzenie na okładkę wystarczy by stwierdzić, że książka ta będzie fajna. Bo po otwarciu jej tylko się w tym przekonujemy, a po przeczytaniu jesteśmy już tego pewni! Opowiadanie to jest dosyć krótkie, ale bardzo ciekawe, moim zdaniem pomysł na nie jest naprawdę dobry. Czcionka jest sporej wielkości więc książka jak najbardziej nadaje się dla dzieciaków zaczynające przygodę z samodzielnym czytaniem, ale przeznaczona jest dla dzieci 3+ więc i młodsi i nieco starsi czytelnicy zapewne będą nią zachwyceni. Ilustracje natomiast są bardzo ładne, wyraźne, kolorowe, zapełniające całe strony, jednak tekst jest dobrze widoczny i przejrzysty...
Książkę tą otrzymaliśmy wczoraj popołudniu, została przeczytana od razu po jej wyjęciu z koperty. Później musieliśmy ją przeglądnąć, jeszcze raz i jeszcze i jeszcze, aż wreszcie wieczorem kiedy leżeliśmy już w Nikusiowym łóżku przeczytaliśmy ją kolejny raz, nie było nawet mowy, aby sięgnąć po coś innego. I jestem pewna, że przez najbliższe kilka dni, królować będzie u nas nie kto inny jak własnie Yeti. Ale nie tylko synek tak bardzo go polubił. Mi ten kudłaty stworek również przypadł do gustu, dlatego nie mam nic przeciwko czytaniu tej książki po kilka razy dziennie ;) A Wy wierzycie w Yeti? Jeżeli nie to koniecznie sięgnijcie po tę książkę! Na pewno od razu zmienicie zdanie :)