Zachęcony przez @renax (pozdrawiam!) sięgnąłem do tej klasyki literatury angielskiej i nie zawiodłem się. Poprzez opisanie losów dwóch dziewcząt, biednej ale sprytnej i wyrachowanej Rebeki Sharp, oraz bogatej lecz naiwnej i romantycznej Amelii Sedley przedstawia Thackeray funkcjonowanie rynku matrymonialno-spadkowego w Anglii na początku XIX wieku. Na tym rynku rządzi ekonomia: łączy się fortuna ze spadkiem, posag z dożywotnią rentą, nędza zaś wiąże się z bidą. Miłość i uroda mało ważne są. A gdy młodzi nie słuchając starszych idą za głosem serca żeniąc się z miłości, wtedy są wydziedziczani przez bogatych krewnych. Ich jedyną nadzieją jest wówczas zmiana nastawienia krewniaków-bogaczy, inaczej nędza zagląda w oczy. Nikt w tym światku oczywiście nie myśli o utrzymywaniu się z pracy własnych rąk, nie te czasy, nie ta mentalność.
Mamy więc ten sam światek, który opisuje Jane Austen, ale w przeciwieństwie do nieco infantylnej i rozgadanej Austen, akcja u Thackeraya toczy się wartko, sporo tu ironii i humoru i drwiny. Parę cytatów przy których się uśmiałem: „Ach, konto bankowe! Ileż godności przysparza sędziwej damie! Jak wspaniałomyślnie i tkliwie wybaczamy jej wszelkie wady, jeżeli jest naszą krewną!” Albo, pisząc o czcigodnej starszej pani, Thackeray zauważa: „w młodości zaś, jak sama mówiła, słynęła z urody. (Jak wszyscy wiemy, wszystkie stare baby były w swoim czasie pięknościami)”. Albo na chłodno przedstawia ówczesne stosunki społeczne: „Na pewnym szczeblu zamożności wdzięczność jest uczuciem nieznanym i nie na miejscu. Bogaci traktują usługi osób potrzebujących jako coś, co im się słusznie należy. Czy jednak wolno biadać nad tym ubogim pasożytom i rezydentom? Przecież ich przyjaźń dla protektorów jest równie szczera jak otrzymywana zapłata. Kochają pieniądze, nie człowieka, i niepodobna wątpić, dokąd zwróciłyby się ich uczucia, gdyby krezus i jego lokaj zamienili miejsca.” Książka jest zatem przenikliwym portretem ówczesnych czasów.
Poza tym autor włącza do opowieści masę dygresji i patrzy z góry na swoich bohaterów gdy na przykład pisze: „Nasz obecny rozdział jest bardzo umiarkowany. Następne… Ale nie uprzedzajmy faktów. Będę wiódł nadal swoich bohaterów, a więc jako człowiek i bliźni proszę, by wolno mi było nie tylko ich przedstawiać, lecz również od czasu do czasu schodzić z mównicy i gawędzić o nich.” W tym sensie rzecz brzmi bardzo współcześnie, prawie jak dzieło postmodernistyczne. Poza tym znajdujemy tam klimaty satyryczne, w duchu gogolowskim, na przykład gdy autor przedstawia postać starego pana Crawleya, wielkiego kutwy i pieniacza.
Czytało mi się rzecz całą bardzo dobrze ze względu na wspomniane już ironię, gorzki humor autora, i jego zdrowy dystans do bohaterów książki. Ale jakoś nie mam wielkiej ochoty by czytać o dalszych przygodach Rebeki i Amelii w drugim tomie książki, na razie wystarczy.