"Obrzydliwa anatomia" Mary Altman to niezwykła przygoda prowadząca nas przez wszystkie zawstydzające miejsca ciała, nie omijając ignorowanych ze względu na dobry smak odruchów dotyczących każdego z nas. Jest to niesamowicie szczery zbiór felietonów, który każdemu przypadnie do gustu.
Już pierwszy rozdział omawiający temat włosów bardzo przypadł mi do gustu - szczere, proste omawianie wymagań społeczeństwa wobec kobiet daje do myślenia, a także zwraca uwagę na najważniejszy aspekt tych przemyśleń - to od nas samych zależy, co chcemy robić z naszym ciałem. Jeżeli chcemy mieć je całkiem gładkie, zostawić włosy miejscami, a może całkowicie pozwolić im rosnąć; to tylko i wyłącznie nasza sprawa. I cała książka bije właśnie tą myślą, ona składa się na fundamentalnego przewodnika każdej historii.
Muszę przyznać, że dzięki temu ta historia to konkretny must-have każdej dziewczyny. We współczesnym świecie, pełnym zretuszowanych zdjęć, programów do poprawy wyglądu i idolek zawsze wyglądających perfekcyjnie, taka publikacja to powiew świeżości. Pokazuje, że każdy z nas się poci, ma włosy tam, gdzie wolałby ich nie mieć, a większość osób, które mają miesiączkę przeżywają w związku z tym więcej niż chciałyby przyznać. Ta książka stara się pokazać, że demonizowanie naszej naturalnej strony, nie jest dobre i zdecydowanie nie prowadzi do dobrych skutków.
Właściwie, wiele nauczyłam się dzięki tej lekturze. Zaczęłam pojmować swoje ciało w inny sposób i dostrzegłam, że nawet jeśli borykam się z kompleksami, to część tych opisywanych w książce mnie zdecydowanie nie dotyczy. Z jednej strony mnie to cieszy, ale z drugiej uświadamiam sobie, jak trudne jest życie kobiet - żyją w przeświadczeniu, że ich naturalny zapach, wygląd jest niedostatecznie dobry. Jak można żyć w ten sposób? Ciągle dostosowywać się do oczekiwań społeczeństwa, jedynie ze względu na jego dziwne przeświadczenia. Wstrząsnęło mną to spostrzeżenie i tym bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że książki takie jak ta są potrzebne. Tylko one mogą odczarować sposób pojmowania przez kobiety swojego ciała. Z tego względu chciałabym, by ta książka była lekturą, by była omawiana w szkole fragment po fragmencie. Bo dzięki temu wiele dziewczynek zostałoby uratowanych od losu człowieka, który wiecznie poprawia swój wygląd. Myślę, że to największa zaleta, która wynika z "Obrzydliwej anatomii" - wpływ na ludzi, który może nastąpić nawet nieświadomie, ale doprowadzi do ogromnej zmiany mentalności.
Dodatkową zaletą książki jest jej przystępność - autorka silnie subiektywizuje treść, dzięki czemu czytanie wydaje się być rozmową, a wszystkie problemy są oddane realistycznie. To sprawia, że można przestać czuć się niekomfortowo z poruszanymi przez nią treściami, zobaczyć, że faktycznie nie zasługują na taką rangę tematu tabu, że są czymś zwykłym. Również prowadzi to do wprowadzenia wielu zabawnych akcentów, które umilają lekturę. Czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność i dopiero po odłożeniu jej możemy zobaczyć, jak ważne było to, co jest tam zapisane.
Nie mogę jednak nie zauważyć, że sięgając po nią spodziewałam się trochę czegoś innego. Byłam świeżo po lekturze "Świata bez kobiet" Agnieszki Graff, gdy sięgałam po "Obrzydliwą anatomię" i spodziewałam się czegoś dużo bardziej feministycznego. Szybko okazało się, że Altman nie podchodziła do tej książki w sposób stricte powiązany z feminizmem. Dla niej wszystkie kwestie bardziej połączone były ze wszystkimi kobietami, niezależnie od tego jak się określają, odcięła część uwarunkowań społecznych wynikających ze społeczeństwa patriarchalnego, nie do końca brała to pod uwagę. Oczywiście, wspominała o tym i nie udawała, że nie jest to powiązane, ale nie było to w głównej osi utworu. Nie mogę powiedzieć, że mnie to rozczarowało, ponieważ patrząc na tendencje społeczne jest to raczej zaleta, rozszerzenie kręgu odbiorców, ale byłam tym zaskoczona. Niekoniecznie negatywnie, chyba w miarę neutralnie to odebrałam, ponieważ nie wpłynęło na jakość felietonów. Przełożyło jedynie środek ciężkości w inne miejsce; to nie wada, a urozmaicenie.
Aczkolwiek, przyznaję, niektóre felietony były przeprowadzone mniej dokładnie. Część z nich była bardzo długa i wymagająca, a pozostałe były jakby napomknięciem o problemie. Przez to jedynie z niektórych dowiedziałam się naprawdę wielu informacji, ciekawostek.
Dążąc ku podsumowaniu, nawet jeżeli część opowieści było mniej wnikliwych, ich charakter pozostał ten sam - skupiony na budowaniu pozytywnego wizerunku własnego ciała, dostrzeżeniu, że wszystko co w nim jest, jest normalne. To naprawdę najlepszy, najważniejszy przekaz jaki można dać, patrząc na wygląd naszego świata. Cieszy mnie, że powstają teksty kultury, które dają szansę, na zmianę poglądu na ciało, odbiór samych siebie. To naprawdę literacki kamień milowy, odchodzący od schematów pojmowania kobiet, wielki plus, który przyniesie zmianę i zaznacza, że ona już, teraz zachodzi. Naprawdę polecam sięgnąć po tę książkę - czyta się ją niesamowicie prędko, kartki same przelatują przez palce, ale treść zostaje z nami do końca życia; bo gdy raz zobaczymy nasze ciała w innym świetle, już zawsze będziemy je tak postrzegać, szerząc pozytywny odbiór samych siebie, a przynajmniej pracę, której rezultatem będzie pokochanie się w pełni.
jeśli podobała Ci się moja opinia, zapraszam na mojego bloga:
https://zgrajaksiazek.blogspot.com/