"Wywiady bez kitu" to praca zbiorowa stworzona przez dziennikarzy niezależnego, krakowskiego Radia Bez Kitu. Jest to zbiór 58 wywiadów z polską i zagraniczną sceną alternatywną, zarejestrowanych między 2003, a 2010 rokiem.
Nie sposób wymienić wszystkich artystów, których wypowiedzi znajdziemy w książce. Dla mnie największą przyjemnością było "spotkanie" z Renatą Przemyk i Kasią Nosowską. Obie panie są dla mnie symbolem klasy, ogłady scenicznej i kultury. W "Wywiadach bez kitu" znalazłam również całą rzeszę innych artystów, których na co dzień słucham i doceniam. Przekrój gatunków muzycznych, o których rozmawiano sprawia, że każdy może znaleźć coś dla siebie - reggae, poprzez punk, jazz, rock, hip-hop aż po folk i metal. Również tematy poruszane w wywiadach dotykają przeróżnych zagadnień. Oczywiście każdy wywiad skupia się na muzyce danego artysty, ale dziennikarze zgrabnie zahaczają także o tematy osobiste, związane z polityką, czy zupełnie błahymi sprawami dnia powszedniego. Taki przekrój tematyczny sprawia, iż czytelnik widzi artystę z różnych perspektyw i nie nudzi się nawet gdy pytania schodzą na bardziej teoretyczno-muzyczne tematy.
Niestety książka ma również swoje mankamenty, za które winę nie zawsze ponoszą autorzy. Pierwsza i najbardziej poruszająca mnie sprawa to język. Artyści często zapominają, że słuchają (bądź czytają) ich tysiące odbiorców w różnym wieku. Cenię sobie osobistości polskiej sceny muzycznej takie jak Wojciech Wojda z Farben Lehre, Tymon Tymański czy Grabaż, z którego muzyką wiążę naprawdę pozytywne wspomnienia. Nie toleruję jednak wulgaryzmów, którymi przeplają swoje wypowiedzi. Czy pewne nurty muzyczne muszą się kojarzyć z ubogim językiem? Nie rozumiem dlaczego facet, który używa tak wyszukanych słów, że ja ich w życiu nie słyszałam, musi je ciągle przeplatać słowami z najniższej półki. Czy nie można trzymać fasonu tak jak to zrobiła Kapela Ze Wsi Warszawa, Renata Przemyk czy panowie z Myslowitz?
Kolejna uwaga dotyczy przypisów, których jest w książce trochę za mało. Najstarsze wywiady sięgają 2003 roku. Kiedy artyści mówili o swoich planach wydawniczych, koncertowych, bądź innych, czasem łapałam się na pytaniu: "Czy rzeczywiście tak się stało?", lub "Czy ten projekt w ogóle wypalił?". Myślę, że przypisy powinny być bardziej rozbudowane, aby ułatwić czytelnikowi odpowiednią interpretację pewnych wypowiedzi.
Reasumując, "Wywiady bez kitu" to świetna odskocznia od powieści, które czytamy na co dzień. Polecam je wszystkim tym, którzy kochają scenę alternatywną, z akcentem na polską scenę alternatywną. Szerokie spektrum artystów, jak i tematów poruszanych w tej książce sprawia, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Nie polecam jednak tym, którzy mają obsesję na punkcie poprawnej, pięknej polszczyzny.