Z reguły, choć należę do tej grupy wiekowej, nie sięgam po książki młodzieżowe. Już jakiś czas temu przerzuciłam się na te – powiedzmy - „dla dorosłych”. Czyli przeważnie bez konkretnego przeznaczenia "rocznikowego". Po tym długim okresie obawiałam się, że książka młodzieżowa będzie dla mnie zbyt dziecinna i nudna. Jednak tym razem postanowiłam się przełamać. Nie żałuję.
„Wystarczy, że jesteś” opowiada o pierwszych miłościach i rozczarowaniach. O radości związanej z zakochaniem, ale też cierpieniem i tęsknotą w miłości. Główna bohaterka, Weronika ma siedemnaście lat, jest typową pesymistką i szarą myszką. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, pragnie należeć do paczki modnych dziewczyn, choć sama nie interesuje się najnowszymi trendami, kosmetykami czy chłopakami. Z jednej strony jej na tym zależy, ale jednak ma świadomość, że są to dziewczyny powierzchowne, a ona wcale nie pragnie sztucznej sławy, o czym dowiadujemy się w jej późniejszym postępowaniu. Weronika nie chodzi na imprezy, czas rozdziela między obowiązki domowe, a szkołę. Ale w ciągu roku to wszystko diametralnie się zmienia. Spotyka na swojej drodze nie jednego, a dwóch chłopaków. Tylko czy potrafi dokonać wyboru i postawić sobie pytanie, który jest tym właściwym, a który mąci jej w głowie i wywraca świat do góry nogami? Choć w pewnym momencie wydaje się, że historia nie zakończy się szczęśliwie, wszystkie negatywne zdarzenia są dla Weroniki ogromną lekcją życia. Czytelnik od razu wyczuwa tę zmianę. Morał z tego płynie taki – nic nie dzieje się bez przyczyny, a każde cierpienie przynosi pożytek.
Małgorzata Gutowska- Adamczyk nie jest debiutującą pisarką. W swoim dorobku literackim ma już kilka ciekawych pozycji młodzieżowych jak „Niebieskie nitki” czy „13. Poprzeczna”. Jednak specjalizuje się nie tylko w książkach dla młodzieży. Jest autorką powieści „Mariola, moje krople” , a także niezwykle popularnej ostatnio serii „Cukiernia pod Amorem”.
„Wystarczy, że jesteś” czyta się łatwo, napisana została zwyczajnym, prostym językiem. Tę opowieść nastolatki można porównać do komedii romantycznej. Czasami mamy ochotę oderwać się od zbędnych myśli i zatopić w idealnym, wymarzonym świecie miłości. Jednak nie jest to jedynie lektura na „wyłączenie umysłu”, tak jak romantyczny film, który niedługo zniknie gdzieś wśród pamięci. Może i opisane w niej problemy są typowe, ale trzeba przyznać, że można wynieść z niej wiele istotnych „banałów”. Sama z doświadczenia wiem, że cierpienie nas zmienia, często na lepsze. I nikt mi nie wmówi, że bez cierpienia ta zmiana byłaby taka sama. Ponieważ potrzeba dużego kopa, aby otrząsnąć się i podjąć nad sobą pracę. Nieustająca nadzieja – to też jest niezwykle ważne.
Do książki nie przyciągnął mnie jej opis, ponieważ fabuła wydaje się typowa i banalna. Mimo to, często coś co uważam za banalne, okazuje się ciekawe. Myślę, że zaintrygował mnie przede wszystkim motyw tych pierwszych miłości. Ta książka po prostu w odpowiednim momencie wpadła mi w ręce. To lekka i przyjemna lektura z rodzaju obyczajowych i romantycznych na kilka zimowych wieczorów z herbatą. Choć może z pucharkiem lodów makowych?... Kto przeczyta ten sam dowie się dlaczego mogą one być symbolem szczerej miłości :)