Większość fantasy jakie przeczytałam pochodziło z USA, Wielkiej Brytanii lub Polski, tę książkę wyróżnia narodowość autora. Otóż Zoran Krusvar jest Chorwatem. Już samo to zwiastowało mile spędzony czas przy oryginalnej lekturze. Zaraz się przekonacie czy faktycznie tak było.
W książce występuje rasa wampirów, ale nie takich do jakich zostaliśmy ostatnio przyzwyczajeni przez „Zmierzch” i jemu podobne produkcji. Autor powrócił do wizerunku tradycyjnego wampira, krwiożerczego potwora. Naprzeciw im postawił Wykonawców Bożego Zamysłu, dwunastu wojowników, którzy w imię Boga starają się wyeliminować wampiry z powierzchni Ziemi. Fabuła niby prosta, ale jak się okazuje w trakcie lektury, nie do końca. Początek książki jest jakby zbiorem krótkich opowiadań, na pozór ze sobą nie powiązanych, dopiero w ostatnim rozdziale widzimy w jaki sposób wszystko łączy się ze sobą, ale formę ciągłą obserwujemy już od połowy powieści. Historia rozciągnięta jest na przestrzeni ponad tysiąca lat, od opowiadania, które w ciekawy sposób wyjaśnia w jaki sposób powstały wampiry.
Jednym z zarzutów kierowanych do autora jest zbyt duża brutalność książki, mnóstwo krwi i tym podobnych, ale… Ludzie to jest książka o żądnych mordu potworach. Czego się spodziewaliście? Romantycznych uniesień? Uważam, że wszystkiego jest w sam raz, rozlew krwi wzmacnia niektóre sceny, sprawia, że są bardziej wstrząsające.
Czytelniczy narzekali także, że pan Krusvar zaniedbał postaci, że do żadnej nie można się przywiązać, ani z nią identyfikować. Prawda, ale tylko połowiczna, bo autor wcale nie zaniedbał swoich bohaterów, a wręcz przeciwnie, poświęcił im bardzo dużo uwagi. Zadbał, żeby poszczególne osoby ubierały się, zachowywały i wyrażały adekwatnie do czasów, w jakich je umiejscowił. Poza tym osobiście w książce znalazłam nawet dwie postacie, do których zapałałam sympatią, pomimo ostrzeżeń recenzentów, że to niewykonalne.
Może się wydawać, że powieść jest pro religijna, ale to tylko pozory, bo zachodzi sytuacja odwrotna. To raczej krytyka metod Kościoła i klerykałów. Wykonawcy Bożego Zamysłu wcale nie są rycerzami światłości, jakich sobie pewnie w tym momencie wyobrażacie. Cały czas mówią, że walczą za wiarę chrześcijańską, ale ich czyny wcale nie są szlachetne, wzbudzają strach i obrzydzenie. Sam Bóg też pcha ich do działań, które nie są konieczne, a mogą tylko zaszkodzić. Alkohol, narkotyki, mord. Na czyny Wykonawców Watykan przymyka oczy, opychając się jedzeniem i licząc pieniądze w swoich rezydencjach.
Co do postaci wampirów to są takie, jakie wampiry być powinny, nie mam do autora zastrzeżeń. Chcą przejąć nad ludźmi władzę, pić ich krew, mordować, a nie zakochiwać się w nastolatkach. Wiekami przekazują sobie starożytną przepowiednie, która ma wynieść ich królestwo na szczyt i tworzą armię ciemności, szykując się na wzniosły dzień wypełnienia proroctwa.
Autor stosuje zarówno narracje pierwszo jak i trzecio osobową, co w przypadku tej książki jest ciekawym zabiegiem, móc obserwować podejście Wykonawcy, jak i wampira.
Styl pisarski Zorana Krusvara nie jest wielkim odkryciem ostatnich lat co prawda lecz żadnych konkretnych zastrzeżeń do niego nie mam, bo powieść czytało mi się szybko i bardzo dobrze. Może nie jest to wybitne dzieło, od którego nie można się oderwać ani na chwilę, ale swego rodzaju powiew świeżości wśród współcześnie tworzonych historii o wampirach oraz miła od nich odskocznia. Polecam tylko osobom, które dobrze znają swój gust czytelniczy i wiedzą, czy książka ta może im się spodobać. Na pewno nie jest dla osób wrażliwych na krew i stosy zwłok. Krótko mówiąc: na własne ryzyko. Ja nie żałuje zapoznania się z tą pozycją.