David Lagercrantz zasłynął jako kontynuator słynnego cyklu Stiega Larssona „Millenium”. Ja należę do tej grupy czytelników, którzy podchodzą sceptycznie do tego projektu. Nie znaczy to, że definitywnie skreśliłam Lagercrantza. Byłam ciekawa jakim jest pisarzem, dlatego bardzo chciałam sięgnąć po jakąś książkę jego autorstwa. Ukazanie się powieść „Memoria” z policjantką Micaelą Vargas oraz psychologiem Hansem Rekke potraktowałam jako dobrą okazję do poznania jego pióra.
Najpierw zerknijmy na fabułę. Claire Lidman została uznana za zmarłą czternaście lat temu, ale jej mąż trafia na fotografię, gdzie widać kobietę bardzo podobną do jego żony. Analizując zdjęcie Hans Rekke dostrzega szczegóły mogące świadczyć o tym, iż to faktycznie Claire, a także detale wskazujące na to, że kobiecie grozi niebezpieczeństwo. W toku sprawy Hans przekonuje się, że jest powiązany z Clarie przy pomocy wspólnego wroga. Rozdrapana przeszłość „jątrzy”. Psycholog próbuje zrozumieć to, co go spotkało, aby wyjaśnić przyczyny zniknięcia Claire Lidman.
Od razu rzuciło mi się w oczy, że „Memoria” to „popowa” powieść. Szczególnie dwa elementy „komercyjnego” stylu pisania wysuwają się na pierwszy plan: krótkie, rwane rozdziały oraz wybitny śledczy z problemami.
Zacznijmy od krótkich rozdziałów. To jest często uznawane jako atut, bo tak napisaną książkę szybko się czyta, a urywanie fabuły w strategicznych miejscach podkręca napięcie. W moim odczuciu David Lagercrantz za bardzo „poszatkował” „Memorię”. Co rusz przerywane dialogi doprowadzały mnie do szaleństwa. Taki zabieg jest fajny, kiedy mamy do czynienia z akcję i autor bawi się perspektywą. W momencie, kiedy ktoś zdradza ważne informacje dajmy je czytelnikowi poznać, bo zacznie traktować mniej istotne wątki, jak irytujące reklamy.
Hans Rekke to niewątpliwie wybitny umysł. Przeraźliwie inteligentny, z umiejętnością szczegółowego analizowania i wyczulonym słuchem. Z niczego potrafi wyczytać mnóstwo śladów. Pochodzi z wyższych kręgów. A przy tym jest pogubiony. Nie do końca radzi sobie z tym co przeszedł i ze światem w ogóle. Lubimy takich bohaterów, prawda? Myślę, że Rekke mógłby wpisać się do popkultury, ale w przypadku powieści „Memoria” przyćmiewa go antagonista, Gabor Morovia. Davidowi Lagercrantzowi udało się wykreować wspaniale mroczną postać: „Przed nim nie da się uciec. Podobno ma szczególne upodobanie do przesadnych aktów zemsty i gier intelektualnych zwłaszcza szachów”[1]. Co tu dużo pisać, Morovia po prostu kradnie całe show. Jest tak wyrazistą i demoniczna postacią, że inne nie dorastają mu do pięt.
Autor stara się prowadzić fabułę wielowątkowo mocno rozwijać historie bohaterów. Ma to sens, bo wszystko się jakoś łączy, niemniej najciekawsze jest tu „serce powieści”, czyli sprawa Claire Lidman. Przyznam, że z niecierpliwością wyczekiwałam fragmentów, w których jest ona poruszana. Pozostałe wątki trochę mnie nudziły, ale być może maja one sens w kontekście budowania serii z duetem Rekke & Vargas.
Moje pierwsze spotkanie z prozą Davida Lagercrantza oceniam na mocną 4. „Memoria” to powieść wielowątkowo i znalazły się w niej wątki i postacie, które pokochałam całym sercem, jak i takie obok których przeszłam obojętnie. Jeśli chodzi o sam warsztat, to pisarz niczym mnie nie zaskoczył. Książka wpisuje się w falę popularnych współczesnych kryminałów, jakie są lubiane przez czytelników. Jak na kryminał skandynawski mało w niej Skandynawii, ale też nie miałam w tej kwestii wielkich oczekiwań Czuję, że „Memoria” zostanie dobrze przyjęta, bo ma to coś co wciąga – czytaj Gabora Morovię.
[1] David Lagercrantz, „Memoria”, przeł. Justyna Kwiatkowska, wyd. Wielka litera, Warszawa 2024, s. 110.