Postaram się, aby było w miarę krótko, bo: raz, że mamy okres poświąteczny – czytaj: bardziej leniwy, a dwa – nie jest to powieść, której chciałbym poświęcić jakoś szczególnie dużo uwagi. Ja wiem, że cała Polska (a przynajmniej ta część czytająca fantasy) żyje teraz "Rozdrożem Kruków", ale ja mam jeszcze przed sobą kilka zaległych tomów wiedźmińskiej sagi, a zatem przede wszystkim chciałbym uczynić zadość owym zaległościom, aby płynnie przejść do książek bieżących.
"Wieża Jaskółki" to czwarta powieść o Geralcie z Rivii i szósta tworząca cykl wiedźmiński, na który składają się dwa zbiory opowiadań, a także dwie najnowsze powieści będące prequelami cyklu głównego. Wiem, trochę to zagmatwane, ale to decyzja samego Sapkowskiego, który postanowił numerować powieści, pomijając wcześniejsze zbiory opowiadań. Można uznać to za kontrowersyjny wybór, zwłaszcza że zarówno opowiadania, jak i powieści tworzą jedną spójną całość, a same zbiory można by potraktować jako powieści szkatułkowe. Grajmy jednak kartami, jakie mamy.
Jeśli nie czytaliście poprzednich tomów, nie ma sensu, aby sięgać po "Wieżę Jaskółki", dostajemy tu bowiem kolejny etap wędrówki i szukania się naszych bohaterów, którzy zdążyli się mocno rozproszyć. Geralt i jego skromna ekipa szuka Ciri, Yennefer również to czyni, choć startuje z zupełnie innego miejsca, a sama poszukiwana, mocno ranna, ląduje w chacie pustelnika. Sporo się tu dzieje, ale mimo tego odbieram ten tom jako najsłabszy z całego cyklu. Dlaczego? Już tłumaczę.
"Wieża Jaskółki" to powieść bardzo nierówna. Są momenty porywające, wciskające w fotel, ale jest też sporo przestojów, narracyjnych rozwlekłości i nudnych rozmów o przysłowiowej "dupie Maryni". To także najdłuższa część cyklu (choć ustępuje tomowi finałowemu) i myślę, że tu tkwi największy problem. Andrzej Sapkowski – erudyta, mistrz słowa i twórca wielkiej wyobraźni – najlepiej wypada w krótszych formach, zarówno opowiadaniach, jak i bardziej zwartej narracji. W "Wieży Jaskółki" odniosłem wrażenie, że autor sztucznie wydłuża opowieść, co negatywnie wpływa na jej odbiór. Gdyby ta historia była krótsza, zyskałaby na dynamice i spójności. To nadal dobra historia, ale tylko dobra – i zbyt rozwleczona. Przynajmniej dla mnie.
Odnotować należy także kwestię wydania. Posiadam egzemplarz z 2014 roku, w miękkiej oprawie z ilustracją Tomasza Piorunowskiego. Wizualnie książka wypada marnie. SuperNowa zatrzymała się gdzieś pomiędzy latami '80 a '90 XX wieku i nadal tam tkwi. Miękkie okładki są kiepskiej jakości i przypominają zeszyty szkolne sprzed dekad. Dbam o swoje książki, ale po "Wiedźminie" widać wyraźnie oznaki zużycia, szczególnie w miejscach, gdzie grzbiet załamuje się przechodząc w tył i przód okładki. Wygląda to bardzo nieestetycznie, jakby projektowane było w pośpiesznym trybie „na odwal się”. Problem dotyczy całej serii wydawniczej SuperNowy, łącznie z najnowszymi pozycjami. To niepojęte, że w XXI wieku książki mogą być wydawane w takiej formie. Widać, że wydawnictwo liczy przede wszystkim na nazwisko Sapkowskiego, wiedząc, że i tak się sprzeda.
Mam nadzieję, że finałowy tom sagi (a także prequele) wypadną lepiej niż "Wieża Jaskółki". Pomimo zastrzeżeń nadal gorąco polecam cykl wiedźmiński. Liczę też na to, że w przyszłości zostanie on wydany przez wydawnictwo o wyższym standardzie, z porządnym składem i estetycznymi ilustracjami. Może doczekamy się tych czasów, a Sapkowski dojrzeje do zmiany. Tego życzę sobie i Wam. 😉
© by MROCZNE STRONY | 2024