Kiedy po raz pierwszy - oglądając film S. Penna "Wszystko za życie" - spotkałam się z historią Chrisa McCandlessa- wywołała ona we mnie głównie złość na bezsensowność śmierci tego młodego człowieka. Z ogromną ciekawością zasiadłam do lektury reportażu J. Krakauera, miałam nadzieję, że zapiski chłopaka, opowieści ludzi, którzy go poznali, pozwolą mi ujrzeć jego wyjątkowość i zrozumieć dlaczego jego los potoczył się w taki właśnie sposób. Mimo dobrych chęci oraz bezstronnej narracji autora, czytając utwierdzałam się w przekonaniu, że jest to bardziej "kronika zawinionej śmierci" niż tylko smutny, nieszczęśliwy koniec wolnego ducha.
Nie odmawiam Alexowi, bo takie imię przyjął Chris, wdzięku, inteligencji i swoistej charyzmy, o której wspomina większość spotkanych z nim ludzi, niemniej widzę w jego charakterze specyficzny upór i programowe wręcz odrzucenie wszelkich prawideł rządzących światem. Podziwiam chęć poznawania oraz silny instynkt każący mu nieustannie pozostawać w ruchu, nie rozumiem jednak graniczącego z fanatyzmem ignorowania zastanych norm i reguł. Ta niepotrzebna w moim odczuciu anarchia, skłoniła go do zerwania wszelkich więzi, do pewnej alienacji, której tragicznym końcem będzie śmierć głodowa.
Dwie okoliczności łagodzące - pierwszą na pewno jest tu młody wiek, wtedy łatwo wpaść w sidła biało-czarnej interpretacji świata, która każe wygłaszać ostre nakazy moralne, a te Alex stosował i wymagał ich od innych. Punktem drugim jest niespokojna, pragnąca wyzwań i nieustannej wędrówki dusza. Chłopaka nęcił zew drogi, bycia na szlaku, sprawdzenia się w nieznanym terenie, te cechy charakteryzują sporą grupę ludzi, ja również odczuwam w sobie pierwiastek "bieguna" ale nie zwalnia nas on od przygotowań i odpowiedzialności. Za tych, którzy zostają, za tych, których w trasie spotkamy i ostatecznie za siebie samych.
Chris hołdował idei obywatelskiego nieposłuszeństwa, uważał, że systemowi, szkole, rodzinie nic nie zawdzięcza, że liczy się tylko wolność, a wszystko inne jest ograniczeniem. Fascynowała go surowość natury, ciężka praca, ale jakby zapomniał, że nawet przyroda rządzi się swoimi prawami. Najwyraźniej nie można tkwić poza wszystkimi zasadami.
Trudno mi zrozumieć, że człowiek, którego los poruszył tysiące ludzi,był tak zimny i niewdzięczny dla swoich najbliższych. W książce padają słowa, że dla Chrisa każda rodzina byłaby zła bowiem jest ona strukturą, którą odrzucała jego osobista filozofia. Szczerze wątpię czy dla rodziców piechura może to być w jakimkolwiek stopniu pocieszające.
Piękno Alaski pochłonęło już ogrom istnień, urzeczonych jej dzikim pięknem, nieprzygotowanym jednak do zmierzenia się z jej majestatem. Alex Supertramp był jednym z nich- oczytany, bystry, ale niepokorny, nieustępliwy, zamknięty zupełnie na głosy i rady innych, zbyt pewny siebie. Możliwe, że w tak młodym wieku idea własnej śmiertelności wydała mu się zbyt odległa.
Chris McCandless próbował dogonić swój sen, podążał sobie tylko znanym szlakiem i zapłacił za to srogą cenę. Chciałbym mieć nadzieję, że było warto. Polecam.