Ostatniej nocy w klubie Telegraph recenzja

💄🍸Jak mówi tytuł: Wszystko wydarzyło się "Ostatniej nocy w klubie Telegraph".

Malinda Lo stworzyła opowieść, która zachwyca swoim klimatem. Lata 50, dzielnica Chinatown. Oddanie realiów tamtych czasów wyszło autorce znakomicie. Dzięki dość szczegółowym opisom czułam się, jakbym była częścią tej opowieści. Na pewno dużym ułatwieniem podczas lektury są osie czasowe, wplatane przy niektórych rozdziałach. Książka walczy z takimi problemami jak queerfobia, mizoginia, rasizm. Lata 50. nie były przyjazne osobom homoseksualnym. Nie były również przychylne chińskim imigrantom (uwaga: wszelkie historyczne wstawki są treściwie podsumowane w posłowiu od autorki, jak i również od tłumaczki - polecam). Malinda Lo na kartach historii przekazuje nam, czytelnikom, te wszystkie aspekty. Przedstawia wiele sytuacji, które nawet w obecnych czasach mogłyby mieć miejsce. Momentami są to trudne rozmowy a nawet opisy sytuacji, o których niekiedy się nie mówi. Cieszę się, że coraz szerzej się przekazuje tą wiedzę.

Nasze główne bohaterki: Lily oraz Kathleen są nastolatkami, nieco zagubionymi, jednak twardo stąpającymi po ziemi. Bardzo podobało mi się to, jak autorka ujęła ich relację; nieco tajemnicza, młodzieńcza, a niekiedy nawet niebezpieczna. Ich wspólne wyprawy do tytułowego Telegraph Club były niesamowitym przeżyciem. Pisałam, że niebezpieczne, nie?

Dałam tej książce trzy (sześć i pół) gwiazdki, jednak nie uważam, że jest ona słaba/zła etc. Jest to bardzo dobra historia, z mnóstwem opisów, która porusza ważne tematy. Myślę, że wybrałam sobie nieodpowiedni moment na jej lekturę... Miło spędziłam z nią czas, jednak często czułam się przytłoczona ilością informacji czy właśnie tych długich opisów. Na pewno kiedyś do niej wrócę, ale jeszcze nie teraz🙌🌈