Kłamczuchy. Pretty Little Liars recenzja

Dr. House zwykł mawiać, że wszyscy ludzie kłamią. Bohaterki serii "Pretty Little Liars" wiedzą coś na ten temat. Hanna robi to, bo nierozsądnym wydaje jej się trąbienie na prawo i lewo o tym, że jest złodziejką. Spencer obawia się, że jej rodzina nie zrozumiałaby, dlaczego całowała się z chłopakiem swojej siostry... drugim z kolei. Arii wydaje się, że nie najlepszym pomysłem byłoby wyjawienie rodzicom faktu umawiania się ze swoim nauczycielem, a Emily ma przeczucie, że nikt z jej otoczenia nie byłby zachwycony wiadomością, że jest lesbijką.

Shara Shepard urodziła się w 1978 roku. Obecnie żyje w stanie Pensylwania z mężem, psami i statusem autorki bestsellerowej serii "Pretty Little Liars", która z wielkim sukcesem została przeniesiona na mały ekran.

Pierwszy tom cyklu jest wprowadzeniem do całej historii. Poznajemy pięć przyjaciółek - Hannę, Spencer, Arię, Emily i ich liderkę, Alison. Kiedy ta ostatnia w tajemniczych okolicznościach znika, życie pozostałych dziewczyn diametralnie się zmienia. Odsuwają się od siebie. Po trzech latach coś jednak zbliża je do siebie ponownie. Wszystkie zaczynają dostawać wiadomości od "A". Sprawa jest o tyle przerażająca, że nadawca sms-ów, mailów i listów zdaje się doskonale wiedzieć wszystko o wszystkich. A to jest bardzo niebezpieczne...

Czy Alison żyje i próbuje dręczyć swoje dawne przyjaciółki? A może to ktoś zupełnie inny? Jeśli tak, skąd ma wiedzę, którą może mieć tylko ona? Kim jest "A" i czego chce? Takie pytania stawia sobie czytelnik w trakcie lektury "Kłamczuch". Przysparza to sporo dobrej zabawy, ale może też uzależniać, bo czas od przeczytania pierwszej do ostatniej kartki mija naprawdę błyskawicznie.

Główną zaletą tej książki jest lekka, a jednocześnie wciągająca fabuła. Cztery nastolatki z pewnym bagażem doświadczeń i ten ktoś, kto chce... no właśnie, czego? Jeśli do całości dorzucimy bieżące sprawy, które zajmują dziewczyny oraz ich odkrycia związane z zaginięciem Alison, dostajemy porcję zajmującej lektury.

Mnie książka bardzo się podobała, ale niestety popełniłam ten błąd, że w pierwszej kolejności porwałam się na serial. Czytając, ciągle porównywałam jedno z drugim. Muszę więc szczerze przyznać, że serial podoba mi się bardziej. Mniej w nim problemów typowych dla nastolatek. Jednak, jak już wcześniej wspomniałam, uważam tę książkę za udaną i na pewno sięgnę po kolejne części.

"Kłamczuchy" będą doskonałą lekturą dla wszystkich prawdziwych dziewczyn :)