Gdy zamawiałam książkę Jagody Grudzień wiedziałam, że będzie ona dotykać ważnego tematu – przemijania i starości. Opis książki zasugerował mi, że nie będzie to powieść z fabułą, lecz poradnik i książka psychologiczna. Właściwie tego się spodziewałam, a jednak bardzo mile się zaskoczyłam, gdy otworzyłam książkę na pierwszej stronie.
Główną bohaterką powieści jest Berry – Polka, która wyemigrowała do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu pracy. Tak jak wielu naszych rodaków, trafiła do agencji, która zajmuje się pomocą społeczną osobom starszym. Pacjenci (lub klienci jak czasem ich nazywa gówna bohaterka) to ludzi starzy, bardzo starzy. Większość z nich jest grubo po dziewięćdziesiątce, a młodziaków koło 80. roku życia jest niewielu i stanowią oni odmianę, choć niekoniecznie miłą.
Spodziewałam się patetycznych wywodów w książce. Naprawdę tak myślałam, że będzie to kolejna książka, która z góry będzie mówić o szacunku i przemijaniu. O tym, jak ważne jest szanowanie starszych ludzi u kresu życia. Jakież było moje zaskoczenie, gdy książka rozpoczęła się dialogiem na temat pampuszków, herbaty i wiatrów. Zaśmiewałam się do łez przy tych dialogach, choć momentami uzmysławiałam sobie, że to wcale nie śmieszne, gdy komuś dziecinnieje umysł na starość.
Bohaterka książki ma niewątpliwie bardzo trudną pracę. Taką, której ja sama nie mogłabym wykonywać i szczerze powiedziawszy nie chciałabym. Może to okrutne co teraz powiem, ale ja nie lubię starych ludzi. Może dlatego, że się ich boję. Tego, co się z nimi dzieje, jak zmienia się ich ciało, że nie pamiętają o tym co dziś, a doskonale przypominają sobie to co było kiedyś. Nie chciałabym być stara. Jestem okrutna, ale nigdy nie spotkałam na swojej drodze, żadnej starej osoby, o której mogłabym powiedzieć, że jest w porządku. Może to przez moje podejście do tego tematu. Jakąś blokadę.
Berry natomiast świetnie sobie radzi ze starszymi ludźmi. Ma z nimi dobry kontakt, niemal przyjacielski. Zawsze znajduje dobre słowo i pociesza. To dobra dziewczyna, dlatego pacjenci tak ją lubią. Ma w sobie jeszcze jedną cechę – stara się walczyć o lepszy byt tych ludzi. Nie zgadza się na niesprawiedliwość jakiej doświadczają. Gdy ich dzieci zapominają o zrobieniu dla nich zakupów, zawsze zgłasza ten fakt w nadziei, że może coś się zmieni. Berry nie potrafi zrozumieć, dlaczego dzieci mieszkają w luksusach gdy ich schorowani już rodzice często zajmują przydomowe służbówki.
Książka Jagody Grudzień wywarła na mnie ogromne wrażenie. Przeczytałam ją w jeden wieczór i nie mogłam się od niej oderwać. Była dla mnie ważną lekcją. Lekcją wzruszenia, zaopiekowania, doświadczeniem, które i tak nikogo z nas nie ominie. Motyw przemijania w powieści był niczym balsam na odleżyny leżących w łóżku. Pokazał, że to o co obecnie zabiegamy jest nieważne. Nie tak, jak nam się wydaje. Jeśli dzisiaj urządzasz dom, by był jak najbardziej glamour to możesz pomyśleć o tym, że za kilkadzieścia lat być może w Twoim pokoju najważniejszymi przedmiotami będzie krzesło-sedes, łóżko z materacem przeciwodleżynowym i wyciąg, którym opiekunka będzie się wspomagać, by zmienić ci pieluchę.
Tym akcentem już zakończę, bo trudno mi powiedzieć coś więcej. Wzięłam sobie tę książkę do serca, przeczytałam ją bardzo osobiście mając w pamięci, że w zeszłym roku odeszły moje dwie babcie. Na pewno mogłam zrobić dla nich więcej. Mogłam poświęcić im czas...
Cholernie to przykre. Ale to jedna z lepszych książek przeczytanych w tym roku.