Czy zastanawialiście się kiedykolwiek czy gdzieś tam istnieje inny świat? Czy żyją tam ludzie? A może to nie zwykły świat tylko świat równoległy? A tymi innymi ludźmi jesteśmy właśnie my? Zagmatwane prawda? Ale może tam gdzieś w innym wymiarze istniejemy naprawdę tylko nasze życie toczy się zupełnie inaczej? A może zastanawialiście się kiedyś nad możliwością końca świata? Czy kiedyś może zdarzyć się coś co kompletnie zniszczy, po prostu unicestwi naszą planetę? Ja sądzę, że to jest bardzo możliwe. Wszechświat jest przeogromny. Jest tak wielki, że aż niewyobrażalny. Ziemia natomiast jest tylko maleńką planetą, kropeczką w kosmosie. I kiedyś może za kilkaset, może za kilka tysięcy, a może za miliony lat Ziemia zniknie... Tak, to jest bardzo prawdopodobne. Ale czy to możliwe, że ktoś wtedy przeżyje? Nie, prawda? A jednak nasi dzisiejsi bohaterowie znaleźli pewien sposób...
Jest rok 2014. Alex to nastolatek mieszkający we Włoszech. Jenny natomiast mieszka w Australii. Jednak mimo, że tych dwoje nigdy w życiu się nie spotkało, coś ich łączy. Tak naprawdę znają się całe życie. Od zawsze rozmawiają ze sobą. Dzielą ich tysiące kilometrów, a jednak nie potrafią bez siebie żyć. Ich sposobem komunikacji są myśli. Jakimś dziwnym trafem ta dwójka może rozmawiać ze sobą telepatycznie. W końcu Alex postanawia odnaleźć dziewczynę. Chce się z nią spotkać, chce się przekonać, że ona istnieje naprawdę. Wsiada w samolot, leci do Australii, dociera na molo na którym się umówili i... Nie ma jej... Ale jak to możliwe skoro ona twierdzi, że jest dokładnie w tym momencie, w tym samym miejscu co on. Jednak nie widzą się, nie mogą się spotkać, zobaczyć, dotknąć. Okazuje się, ze dzielą ich wszechświaty. Zupełnie inna alternatywna rzeczywistość. Oni istnieją jednak żyją w innych wymiarach. Jednak Alex nie odpuści. Znajdzie sposób, żeby spotkać się z Jenny, tym bardziej, ze ich planecie grozi zniszczenie. Czy będąc wspólnie zdołają się uratować?
Powiem Wam, że książka ta ogromnie mnie zainteresowała. Kiedy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach od razu wiedziałam, że to będzie coś. Ta okładka jest taka prosta, a zarazem piękne i magnetyczna. Moim zdaniem zdecydowanie przyciąga ona wzrok. Po przeczytaniu opisu tylko utwierdziłam się w tym, że muszę ją przeczytać. Jest to opowieść, której dotychczas jeszcze nie było. Przynajmniej ja o niczym podobnym jeszcze nie słyszałam...
Historia ta porusza dość niebanalny temat końca świata. Autor ciekawie kreuje nam ten fikcyjny, wymyślony przez siebie świat. Powieść ta jest wciągająca, z ogromnym zainteresowaniem czytałam każdą kolejną stronę. Byłam bardzo ciekawa dalszych losów Jenny, Alexa oraz naszej planety. Tak naprawdę dużo się tutaj dzieje i powiem szczerze, że momentami można się pogubić. Akcja toczy się kilku rzeczywistościach, w każdej dzieje się coś innego, dochodzą do tego różne wspomnienia... Jednak jeśli dobrze się wczytać to raz dwa odkryjemy na czym stoimy :)
Moim zdaniem książka jest ciekawa. Taka inna, pomysłowa. Sądzę jednak, że niektóre informacje nie zostały do końca dopracowane. Znalazłabym kilka takich przykładów jak na przykład to, że dwójka bohaterów "rozmawia" ze sobą od wielu lat, a dopiero teraz Alex pyta się Jenny w jakim mieście mieszka... Hmm dziwne, ale nie jest to aż tak bardzo rażące. Nie zmienia to jednak faktu, że autor miał naprawdę interesującą i nieco przerażającą wizję naszej przyszłości (albo jej braku). Mam jednak ogromną nadzieję, że nie jest on żadnym jasnowidzem, a to nie jest żadna przepowiednia, bo rok 2014 już niedługo ;)