Mały Książę stwierdził kiedyś, że „wśród ludzi jest się także samotnym”. Na pierwszy rzut oka stwierdzenie dość dziwne, bo czy można być samemu, stojąc w tłumie ludzi? Oczywiście, że nie! Ale to nie o to tu chodzi. Każdy z nas ma czasem takie dni, że czuje się obcy na tej planecie i mimo tego, że otaczają go ludzie, czuje się osamotniony. Niektórzy mają tak całe życie. Część po prostu wybiera taki styl życia, czuje się dobrze ze sobą i nie ma zamiaru takiego stanu rzeczy zmieniać. Inni natomiast nie mieli niestety nic do gadania w tej sprawie, ale za wszelką cenę pragną to zmienić…
Ci nieznający jeszcze twórczości pani Kosmowskiej mogliby stwierdzić, że skoro książka porusza właśnie temat samotności, to będzie ona nudna, mdła i pełna moralizatorskich wywodów. Nic bardziej mylnego! Pani Barbara po raz kolejny pokazuje, że na tematy trudne można pisać ciekawie i zajmująco.
Joanna – zbuntowana nastolatka wychowywana przez starszą siostrę. Przed przeprowadzką do Polski, obie mieszkały z rodzicami w Syrii, jednak po pewnym czasie tak się złożyło, że musiały zacząć radzić sobie same. Jej największym skarbem jest pudełko, w którym przechowuje zdjęcia przypominające jej o poprzednim życiu i listy do mamy, których nigdy nie wyśle…
Zosia – nauczycielka polskiego, starsza siostra Joanny. Już dorosła kobieta, nieco zagubiona. Rozdarta między domem, szkołą a ukochanym, stara się poskładać wszystko do kupy i jakoś ułożyć sobie pogmatwane życie. Użerająca się z Wiktorem, który, jak na złość, nie ma zamiaru się uczyć.
Wiktor – młody chłopak opiekujący się chorą babcią, hokeista, który wdał się w jakieś czarne interesy, aby zarobić na leki dla starszej pani. Jego matka mieszka za granicą, gdzie wyjechała zwiedziona możliwością dobrej pracy i obietnicami jakiegoś mężczyzny. Niepotrafiący poradzić sobie ze swoimi problemami nastolatek, posiadający w pokoju kolekcję modeli samolotów, wierzący w to, że jeden z nich kiedyś zawiezie go do matki.
Kaja - dziewczyna chodząca z Joanną do klasy, sympatyczna osóbka z kilkukilogramową nadwagą i masą kompleksów, szkolne pośmiewisko. Stara się przed tym wszystkim bronić, udając, że drwiny i obelgi spływają po niej jak po teflonie.
Oni, a także jeszcze kilka osób, borykają się właśnie z problemem samotności. Choć otoczeni przez innych ludzi, czują się obcy czasem nawet w gronie znajomych. Opisywanie fabuły nie ma w tym przypadku najmniejszego sensu. Wystarczy po prostu sięgnąć po książkę i samemu przekonać się, jak Joanna, Wiktor, Zosia i Kaja poradzą sobie ze swoim problemem. Na zmianę poznajemy sytuacje kolejnych bohaterów, a to wszystko poprzetykane jest fragmentami z pamiętnika polonistki, dzięki czemu jeszcze lepiej poznajemy ją samą. Akcja w powieści nie jest jakaś szczególnie wartka, pozbawiona nagłych zwrotów akcji, jak to bywa w książkach przygodowych, ale mimo to czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Pani Kosmowska operuje pięknym, plastycznym językiem, dobrze oddając uczucia bohaterów, a choć książka porusza dość przykry temat, z powieści bije jednak jakiś taki optymizm, a mimo że właściwie od samego początku wiadomo, że wszystko po prostu musi skończyć się szczęśliwie, z zaciekawieniem śledzi się kolejne poczynania postaci. Wszyscy bohaterowie książki są dopracowani, a do tego tak sympatyczni, ze nie sposób się do nich nie przywiązać, więc kiedy tylko spotyka ich coś złego, czytelnik z całego serca im współczuje, a podczas radośniejszych momentów cieszy się razem z nimi. Powieść jest cieniutka, a więc czyta się ją szybko, dosłownie w dwie, trzy godziny. Aż trudno uwierzyć, że na tak małej liczbie stron można zmieścić tak wiele emocji, szczególnie tych pozytywnych. „Samotni.pl” z pewnością zmusza do przemyśleń zarówno w czasie czytania, jak i po zakończeniu lektury, a ja sama zamykałam książkę z takim jakimś dziwnym uczuciem gdzieś w środku, którego nie jestem w stanie wytłumaczyć.
Kolejna powieść Barbary Kosmowskiej jak najbardziej zasługuje na uwagę zarówno młodszego, jak i starszego czytelnika. Jest to naprawdę piękna książka, pokazująca, że nawet wtedy, kiedy wydaje się, że jest tak źle, że niczego nie można zmienić, w tunelu zawsze pojawia się jakiś światełko, dające nadzieję na to, że kiedyś jednak wszystko się ułoży. Trzeba tylko wziąć życie za rogi i pokazać swoim smutkom, że to nie one tu rządzą, bo choć „samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa”, zawsze można ją przezwyciężyć i być szczęśliwym mimo wszystko. Polecam!