Kiedy zgłaszałam się do wyzwania "Wyciągnięte z półki życie" wyszłam z założenia, że uda mi się przeczytać tylko wymagane minimum - jedną książkę na kwartał. A tutaj? Jeszcze nie minął pierwszy kwartał trwania wyzwania a ja już przeczytałam drugą książkę Jodi Picoult. I znowu jestem pod niesamowitym wrażeniem.
W miasteczku Loyal, gdzieś w Nowej Anglii, mieszkał i nauczał w żeńskim liceum niezmiernie atrakcyjny nauczyciel Jask St.Bride. Nie tylko posiadał tytuł doktora historii, trenował również szkolną drużynę piłki nożnej jako że sam odnosił niegdyś w tej dyscyplinie niemałe sukcesy. Uczennice nie miały innego wyjścia jak tylko obdarzyć nauczyciela sympatią i zaufaniem. Wszystko wyglądałoby pięknie gdyby nie Catherine Marsh, córka miejscowego wielebnego, która, zdałoby się, niespodziewanie, oskarżyła St.Bride'a o gwałt.
Po odsiedzeniu wyroku ośmiu miesięcy więzienia (tyle dostał po pójściu na ugodę) St.Bride postanawił osiąść w jakimś spokojnym miejscu, żeby móc spokojnie zacząć wszystko od nowa.
Tym sposobem trafił do sennego Salem Falls, w którym początkowo biorą go za swojego i okazują mu wiele ciepła i serdeczności. Do czasu.
W momencie gdy informacja o jego przeszłości wychodzi na jaw, wszystko zmienia się diametralnie. St.Bride zostaje oskarżony o zgwałcenie córki miejscowego wybawiciela sennego miasteczka - Amosa Duncana, właściciela dobrze prosperującej firmy farmakologicznej.
Kiedy Gillian oskarża St.Bride'a, sprawa wydaje się przesądzona - w końcu na ciele i ubiorze ofiary znaleziono biologiczne dowody (nie)jasno wskazujące na oskarżonego, który utrzymuje, że pomimo iż tej nocy był pijany w sztok i ma w głowie białą plamę, nie zgwałcił dziewczyny. Wydaje się więc jasne, że St.Bride jest winny i trafi do więzienia. Do momentu gdy okazuje się, że Gillian i jej przyjaciółki wyznają i praktykują wiccę i, idąc mocno na skróty, są czarownicami rzucającymi zaklęcia i uroki. Na jaw wychodzi również fakt, że w dniu domniemanego gwałtu Gillian i jej kowen obchodziły sabat Beltane, w trakcie którego dziewczyny (tylko Gillian świadomie) zażyły narkotyk i oddawały się wiccańskim rytuałom.
Nie wiadomo komu wierzyć, bo właściwie chciałoby się wspierać ofiarę, ale w sytuacji gdy tyle faktów ją dyskredytuje jest się w martwym punkcie.
Ktoś tu kłamie, ale kto?
Ogłoszony przez ławę przysięgłych werdykt zupełnie druzgocze jedną ze stron (ale, którą nie zdradzę - za duży spoiler).
Miałam problem z tą książką, bo niepotrzebnie porównywałam ją nieustannie z "Bez mojej zgody", w której na kilkadziesiąt stron przed końcem doznałam czytelniczego szoku. Tutaj tego mi brakowało - czekałam i czekałam aż uderzy kometa i wywoła taki zwrot akcji, który przewróciłby mnie ze stołka. A tam nic, książka wydawała mi się wręcz do cna przewidywalna, zamierzałam słabo ją ocenić, no bo jak inaczej można w przypadku łatwej do przewidzenia fabuły.
Aż nagle książka się skończyła a ostatnie zdanie książki zupełnie mnie zamroczyło niczym uderzenie obuchem w łeb. Nagle okazało się, że Gillian nie jest tylko manipulujacą mitomanką, ale dziewczyną z prawdziwym problemem a nagłośnienie gwałtu niekoniecznie miało pociągnąć St.Bride'a na dno.
Popłakałam się niesamowicie i nadal mam problem z zebraniem myśli.
Czytając "Czarownice z Salem Falls" mocno zaznaczone były nawiązania do "Czarownic Salem" Millera. Nawet chwilami bałam się o Jacka, bo nie chciałam aby podzielił los Proctora tylko dlatego, że sprytnej manipulantce się tak zachciało.
Po raz kolejny przekonałam się, że Picoult, mimo skłonności do hollywoodyzowania swoich powieści, ma naprawdę niezłe pióro i chętnie przeczytam więcej jej książek.
Minus za to dla wydawnictwa, które nie stanęło na wysokości zadania i wypuściło na rynek książkę z licznymi błędami językowymi, które niejednokrotnie przeszkadzały mi w czytaniu.