Jestem zachwycona stylem pisania Karin Slaughter. Mogę szczerze przyznać, że autorka ma talent, a w szczególności do budowania myśli bohaterów. Myślę, że ta książka byłaby o wiele lepsza, gdyby sprawa (trochę dla mnie nudna i przewidująca) była "tykającą bombą", ale no cóż... Karin Slaughter świetnie opisała sytuację jakie się działy w latach 70'. Jak sama na końcu książki napisała "niektóre te sytuacje były prawdziwe, niektóre sobie sama wymyśliłam".
Co mi się w tej książce najbardziej spodobało?
1. Świetnie opisane lata 70', czytelnik mógł się przenieść w czasie i na własne oczy ujrzeć prawdę, czyli: rasizm, seksizm, homofobia i brutalna prawda o bezkarności przemocy domowej
2. Chwilami się nieźle ubawiłam, głównie przy postaci Gail. Bo chociaż jej nie polubiłam i jej nie rozumiałam to miała śmieszne teksty.
Najbardziej kiedy opowiadała jakie miała początkowe relację z Terrym i jego kumplami.
3. Muszę przyznać, że chwilami autorka mnie na prawdę zaskakiwała, czasami oczy wytrzeszczałam
4. Szczegółowe opisy myśli i uważam to jako największą zaletę w książce.
Mogliśmy poznać opinię m.in Maggie o Kate itd.
Jestem zachwycona stylem pisania Karin Slaughter. Mogę szczerze przyznać, że autorka ma talent, a w szczególności do budowania myśli bohaterów.
Myślę, że ta książka byłaby o wiele lepsza, gdyby sprawa (trochę dla mnie nudna i przewidująca) była "tykającą bombą", ale no cóż...
Karin Slaughter świetnie opisała sytuację jakie się działy w latach 70'. Jak sama na końcu książki napisała "niektóre te sytuacje były prawdziwe, niektóre sobie sama wymyśliłam".
Co mi się w tej książce najbardziej spodobało?
1. Świetnie opisane lata 70', czytelnik mógł się przenieść w czasie i na własne oczy ujrzeć prawdę, czyli: rasizm, seksizm, homofobia i brutalna prawda o bezkarności przemocy domowej
2. Chwilami się nieźle ubawiłam, głównie przy postaci Gail. Bo chociaż jej nie polubiłam i jej nie rozumiałam to miała śmieszne teksty.
Najbardziej kiedy opowiadała jakie miała początkowe relację z Terrym i jego kumplami.
3. Muszę przyznać, że chwilami autorka mnie na prawdę zaskakiwała, czasami oczy wytrzeszczałam
4. Szczegółowe opisy myśli i uważam to jako największą zaletę w książce.
Mogliśmy poznać opinię m.in Maggie o Kate itd.
Niestety ogólnie cała fabuła była dla mnie rozczarowaniem a MIASTO GLIN nie przypadło mi do gustu, ponieważ:
1. Sama sprawa morderstw ciągła się niemiłosiernie. Już myślałam, że będzie jakieś rozwiązanie zagadki, a tu błyskawiczne zakończenie po czym całość się ciągła.
2. Nie zaskoczył mnie morderca, może miałam wątpliwości, ale ogólnie przyszła mi ta osoba na myśl. Rozczarowanie na pełnej linii.
3. Niezwykle irytujące wątki, przede wszystkim:
a) Kate Murphy- typowy żółtodziób. Policjantka z dobrego domu, z rodziną gotową ją wesprzeć na każdym kroku. Nie znosiłam jej od samego początku, rozpieszczona księżniczka, co chciała zbawić cały świat. Nienawidziłam jej za te ciągłe użalanie się nad sobą m.in: w sprawie II wojny światowej (historia jej matki i babci), pomimo iż nawet na świecie jej nie było, utrata męża (niby go tak kochała, taa jasne...), relację z jej rówieśniczkami (czego można się spodziewać, gdy klasyczna piękność jeszcze dojrzewa od wszystkich dziewcząt wcześniej?). Była narcyzowatą egocentryczką, która myślała, że świat kręci się wokół niej i chciało mi się z niej rzygać i tego doktorka (autorka przesadziła z opisami ich relacji.) Jak można być taką (przepraszam za określenie) ku*wą?
b) Maggie Lawson- przeciwieństwo Kate Murphy, chociaż również atrakcyjna policjantka (jednak ze swoją urodą nie dorównywała Murphy).
Pochodzi z biednej dzielnicy, jej relację z bliskimi można uznać za oschłe. Nie podobało mi się, że była na tyle słaba, żeby nie przeciwstawić się przemocy wobec niej i tych ciągłych kpin. Jej żałosne udowadnianie i rzucanie choćby dowodami w sprawie było żałosne. Jakby próbowała komuś zaimponować, co miało odwrotny efekt.
c) Gail- chociaż miała śmieszne teksty i te relację, to babsko tak mnie strasznie irytowało. Typowa lampucera zgrywająca ważniarę i twardzielkę.
d) Delia- gdybym miała taką matkę to chyba bym się postrzeliła. Jak można spokojnie patrzeć jak ktoś bije twoje dziecko? Była oschłą kobietą, która wolała swoją miłość okazać komuś innemu, niż choćby własnej córce.
e) Jimmy Lawson- brat Maggie. Od samego początku miałam co do niego uprzedzenia i jak widać się nie pomyliłam, kłamczuch, hipokryta i seksista.
f)Terry Lawson- jak mogłabym zapomnieć o tym homofobie, rasiście, szowiniście, zboczeńcu, brutalu? Stryj Jimmy'ego i Maggie, gdybym to ja miała go w mojej rodzinie, to już dawno bym się z niej wypisała. Pozer zgrywający twardziela i dupek do samego końca. Ani trochę mi go nie było żal.
A jego kumple- odmóżdżeni pijacy to nie lepsi.
4. Gdyby nie opisy sytuacji jaka panowała w tamtych latach to niestety nudziłabym się przy tej książce. Bo uważam, że autorkę stać na coś więcej niż "strzelanki" do policjantów.
Opinię mogą być różne, bo sama nie wiedziałam jak ocenić tą książkę, ale nie odradzam jej, dla kogoś MIASTO GLIN może być tym czego ktoś szuka.