Halina Popławska urodziła się w 1918 roku w Wilnie. Jeszcze przed II wojną światową zapisała się na Uniwersytecie Warszawskim na romanistykę, jednak po wybuchu wojny powróciła do Wilna, gdzie uczęszczała na Uniwersytecie Wileńskim im. Stefana Batorego na wykłady z historii. Uniwersytet ten jednak zamknięto i wówczas w latach 1940-1941 postanowiła studiować muzykę i śpiew w Konserwatorium Wileńskim. W swoim życiu robiła wiele rzeczy, na przykład pracowała w tajnym nauczaniu, po wojnie wróciła na studia, pracowała w warszawskiej Bibliotece Narodowej, prowadziła lektorat języka włoskiego, została wykładowcą w Instytucie Iberystyki Uniwersytetu Warszawskiego i ASP. Powieści zaczęła pisać będąc już na emeryturze.
Szkaplerz Wandejski został pierwszy raz wydany w 1998 roku. Jest to powieść napisana w konwencji romansu historycznego, którego głównym wątkiem jest Rewolucja Francuska, a konkretnie powstanie ludności wandejskiej przeciwko Rewolucjonistom.
W tle tych wydarzeń są jednak pojedyncze osoby, którym autorka poświęciła kolejny, piękny wątek swej powieści.
Stosunek rewolucjonistów do ludzi z wyższych sfer nie pozwolił młodej, pięknej Sydonii de Bellune na pozostanie w jej ukochanym Paryżu. W poszukiwaniu schronienia dziewczyna postanowiła udać się do Wandei, w której mieszkała siostra jej ojca. Podróż bez dokumentów była nie tyle krokiem odważnym co desperackim i przy pierwszej kontroli, mogła się skończyć dla niej tragicznie. Jednakże los jej sprzyjał i kiedy nastąpiła kontrola, jeden z pasażerów, znany i ceniony w okolicy wandejski stolarz, widząc strach i przerażenie dziewczyny przedstawił ją jako swoją małżonkę. Wdzięczna za ten gest udała się razem z nim do chaty, w której miała nadzieję doczekać końca wojny i zaczekać na swojego narzeczonego (który w trosce o własne życie wyemigrował do Anglii), licząc, że odnajdzie on ją po tym trudnym dla wszystkich okresie. Niestety losy zarówno jej jak i Gwena - jej „męża” potoczyły się zupełnie inaczej niż mogła się tego spodziewać. Rewolucja pozbawiła ich wszystkiego: przyjaciół, dobytku, uczuć.
Autorka porusza w swojej powieści trudny temat, nie tyle z punktu widzenia politycznego co człowieczeństwa. Jednakże Rewolucja to nie tylko walki w Paryżu, to przede wszystkim walki w okolicach stolicy Francji. Obraz wandejskiej wojny domowej to żywy obraz niezwykle wyrazistego i okrutnego w swoim wykonaniu ludobójstwa. To strach, ból, rozpacz i cierpienia, które dotyczyły nie tylko walczących, ale przede wszystkim ludność cywilną, niewinną. To losy ludzi, którzy zmuszeni zostali tak jak główna bohaterka – Sydonia zapomnieć o tym kim byli i zacząć żyć tak aby jedynie przetrwać.
Fabuła książki jest napisana dwu wątkowo. Jednym wątkiem jest wojna domowa w Wandei zapoczątkowana Rewolucją i walka tych, którzy stanęli w szeregach Armii Katolickiej i Królewskiej tak jak wandejski stolarz – Gwen, a drugi wątek to życie pięknej Marty – „żony” stolarza (Sydonia była imieniem niewskazanym w tym miejscu i czasie) i uczucia jakimi kobieta obdarzała zarówno „męża” i przebywającego na emigracji w Anglii narzeczonego. Uczucia rozdartego między strachem, tęsknotą, wdzięcznością i nadzieją.
Wątek wydarzeń rewolucyjnych został przedstawiony z dużą dawką bestialstwa, jakie towarzyszyło walkom w całej Wandei a w szczególności w Nantes, ludobójstwa, które nie oszczędziło ani małych dzieci ani kobiet w ciąży. Rozkazy jednego z najokrutniejszych oprawców jakim był Carrier, człowieka pozbawionego ludzkich uczuć, który z bezwzględnym okrucieństwem mordował niewinnych ludzi budziły postrach w całej Francji.
I w tle tych wojennych faktów, życie, miłość, i nadzieja towarzysząca mieszkańcom domu Gwena.
Książka wyjątkowo ładnie wydana, nie mam na myśli tutaj okładki, która już sama za siebie przekazuje treść jaką możemy znaleźć w środku. Mam na myśli wydanie książki jako całość, papieru środka, ozdoby stron (piękna stopka na każdej stronie). Zaglądając do środka zanim jeszcze zagłębiłam się w treść wiedziałam, że na jakiś czas przeniosę się w lata bardzo odległe.
Całość pisana w czasie teraźniejszym, co powodowało, że niestety czułam pewien dyskomfort w odbieraniu treści historycznych, które bądź co bądź miały miejsce w czasie przeszłym. Raziło mnie również częste mieszanie czasów przez autorkę:
(...) Wiadomości przynoszone przez uciekinierów były przerażające. W więzieniu w Angers wybucha tyfus. Aresztowanych powleczono za miasto i rozstrzelano. Niepogrzebane zwłoki pozostawiono na miejscu. Carrier z Nantes rządzi terrorem całą prowincją (…)
Te drobne minusy jednak nie spowodowały zachwiania mojej ciekawości zarówno dotyczącej mało znanego mi do tej pory wątku wojny wandejskiej jak i wątku dwojga ludzi i tu mam oczywiście na myśli Sydonię i Gwena.
Cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę powieść i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się zapoznać z innymi książkami tej autorki. Pomijając już to, że fascynuję się Francją i Paryżem, to poznanie faktów historycznych, o których do tej pory niewiele wiedziałam, a do tego przeplecionych piękną historią życia Sydonii i Gwena było dla mnie prawdziwą ucztą czytelniczą.
To nie jest lekka lektura i z pewnością znajdą się osoby, które negatywnie odbiorą jej treść, zwłaszcza osoby, które nastawią się na typowy romans z gatunku płaszcza i szpady. Więcej jest w tej książce faktów historycznych, niż romansowych, ale dla tych, którzy interesują się historią, a zwłaszcza historią Francji z pewnością będzie to ciekawa powieść. Piękny wątek miłosny wpleciony w okrucieństwa tamtego okresu jest tylko taką „wisienką na torcie”.
Osobiście odebrałam tę książkę bardzo emocjonalnie i przyznam, że niejeden raz zakręciła mi się łza w oku; dlatego polecam ją tym, którzy lubią literaturę historyczną, opartą na faktach. Jest w niej wprawdzie sporo historii ale jest również piękna miłość, która dojrzewała poprzez strach, ból, łzy i cierpienie pięknej Sydonii de Bellune, a właściwie to… Marty „żony” stolarza, która miała również swój udział w tej wojnie, szyjąc szkaplerze dla walczących w oddziałach Armii Katolickiej i Królewskiej.