"Według tych upiorów, to my wpakowaliśmy ich prosto w objęcia diabła. Zginęli w naszych ludzkich wojnach i wierz mi, zaświaty mocno ich rozczarowały - ciągnęła dalej. - To nasza wina, a po dekadach lub stuleciach spędzonych w piekle mają dla nas tylko jedno. Żądzę zemsty."
Wydarzenia na Morawach wstrząsnęły Kapitułą. Jednak piekło nie pozwala o sobie zapomnieć.
W Warszawie trwa sąd nad Roksaną. Kanoniczna, której token nie zadziałał niespodziewanie utraciła swą duszę, albo... nigdy jej nie miała.
Dziewczyna usilnie próbuje odnaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania i koszmary nie dające jej spokoju każdej nocy.
Tymczasem piekło zadaje kolejny bolesny cios, a kanonicy są zmuszeni do następnej bitwy z mocami piekielnymi.
Czy Roksana znajdzie odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Kto musi zginąć, by powstrzymać piekielników? A może... ich nie da się powstrzymać?
Kres dnia to drugi tom cyklu Wieczne Igrzysko. Jest to mroczna i krwawa powieść z pogranicza fantastyki i horroru. Idealna dla fanów mocnych wrażeń, krwawych rozgrywek i scen batalistycznych.
Pierwszy tom niesamowicie mnie zaintrygował. Walka z zastępami piekielnymi jako upiorami poległych osób była dla mnie czymś nowym. Intrygi polityczne determinujące działania Kapituły, które w pierwszym tomie przeważały w powieści, w drugim, na szczęście, nie przesłaniają scen walk.
Ta historia pokazuje jak chciwość i żądza władzy potrafią zadusić właściwy pogląd sytuacji i stają się kością niezgody w organizacji, która powinna walczyć ze złem zjednoczona. Tymczasem wewnętrzne rozgrywki osłabiają ją od wewnątrz.
"Już na początku swojej drogi, jeszcze w seminarium, wpajano mu, że jest sługą pana, który nie poklepie go po ramieniu i nie przytuli do piersi za życia. Przypomnieli mu o tym, kiedy wstąpił do Kapituły i zrozumiał, że organizacja, której celem było trzymanie w ryzach piekła na rubieżach ludzkiego świata, była niczym więcej, jak lożą oportunistów, czekających na najdrobniejszy błąd tego, który akurat stanął stopień wyżej niż inni."
Jak walczyć z wrogiem posiadającym nieprzebrane zasoby upiorów do dyspozycji? Przez millenia ludzie ginęli w bezsensownych wojnach toczonych przez władców. Nic więc dziwnego, że jako upiory nienawidzą wszystkiego co żyje.
Nietuzinkowa historia, świetnie wykreowani bohaterowie, wróg, którego trudno pokonać, krwawe potyczki, liczne sceny walk przeplatające się z politycznymi rozgrywkami. To wszystko sprawia, że Kres dnia wciąga czytelnika od samego początku.
"Gruchnęły pierwsze salwy, między domami zakotłowało się, piekielnicy zawahali się, kilku padło pod kulami kanoników, rozpadło się w proch. Dardanele ze zdumieniem patrzył przez okular kolimatora, jak szeregi potępionych natychmiast się przegrupowują, jak pamiętające czasy krucjat upiory zacieśniają ścianę pawęży, za którymi chowają się lekkozbrojni piechurzy i strzelcy."
Dla mnie ten tom był zdecydowanie lepiej dopracowany niż pierwszy. Trzymał mnie w napięciu do samego końca.
Czy wiecie, że akcja tej powieści rozgrywa się w ciągu czterech dni. Tylko cztery i aż cztery... Dni, w czasie których zmieniło się wszystko...
Nie zawsze prawda okazuje się tym, czego szukaliśmy... o czym miała okazję przekonać się Roksana. Jednak nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa.
Podziwiam pomysł autora na fabułę powieści. Garstka wybranych straceńców walczy z dużo liczniejszym wrogiem. Co prawda wsparci o boże błogosławieństwo, jednak w dalszym ciągu są tylko ludźmi, których można zabić.
A zakończenie... Po raz kolejny autor zafundował nam zakończenie sugerujące kolejną trzymającą w napięciu część.
Polecam wam tą historię, a ja z niecierpliwością czekam na tom trzeci.