Peter V. Brett to autor, z którego książkami chciałam zapoznać się już od bardzo długiego czasu, a przeogromną chęć na przeczytanie jego powieści zawdzięczam głównie bardzo pozytywnym recenzjom innych czytelników, ale również opisowi pierwszej części, który gwarantuje wciągającą i niezapomnianą przygodę. Cierpliwość nie jest niestety jedną z moich najmocniejszych stron, więc zamiast wciąż czekać na możliwość zdobycia „Malowanego człowieka”, zaczęłam tę serię czytać dopiero od trzeciej części – „Wojny w blasku dnia”. Być może jest to błąd z mojej strony, nie mam pojęcia, wszystko okaże się w momencie, gdy cofnę się do poprzednich tomów, jednak w ani jednej chwili podczas czytania tej książki nie żałowałam, że trafiła ona w moje ręce.
Wielkimi krokami zbliża się nów, a wraz z nim krwawa bitwa pomiędzy ludźmi a otchłańcami. Do tego ostatecznego momentu pozostało jedynie trzydzieści dni, jednak czy jest to wystarczająco, aby przygotować się do nadchodzącej walki? Tym bardziej, kiedy dwójka mężczyzn mogąca zapobiec rozlewowi krwi niewinnych ludzi została poróżniona i stała się rywalami. Czy dwaj Wybrańcy, Arlen i Jardir, będą w stanie zapobiec zbliżającej się rzezi?
Choć początek nie zapowiadał tak świetnej przygody, jaką otrzymałam, to ogół książki prezentuje się bardzo dobrze i interesująco. Autor stworzył przebogaty świat, pełen realizmu i nie raz również brutalności, jednak właśnie to sprawia, że jestem nim tak zafascynowana. Niezwykła dbałość o szczegóły, kultura i hierarchia społeczeństwa sprawia, że ciężko jest nie zostać zauroczonym tym światem, a ja zdecydowanie doceniam precyzję, jaką wykazał się Peter V. Brett. Wśród całej masy nowej fantastyki, kiedy to autorzy często „na odwal się” kreują swój książkowy świat, ten stworzony przez Bretta wyróżnia się w cudowny sposób.
„Wojna w blasku dnia” to powieść bogata w wiele wątków, które nijak mogę odnieść do poprzednich części, samej książki również nie mogę porównać, jednak zapewniam, że jeżeli ktoś tu jest mistrzem w dbaniu o kilka wątków na raz, to zdecydowanie jest nim Brett. W tej części demoniej serii poznajemy losy Arlena i Renny, walczących przeciwko demonom z Otchłani ramię w ramię, Leeshy i Rojera, którzy muszą odnaleźć się w nowej sytuacji oraz Inevery próbującej utrzymać się na szczeblach władzy. Każdy z tych wątków jest równie ciekawy i zadbany.
Ciężko jest nazwać tę książkę oryginalną, bo motywy w niej zawarte powtarzały się w literaturze w ten czy inny sposób wiele razy, ale z pewnością wnosi ona coś nowego, co można określić pewnym powiewem świeżości. Już od pierwszych stron urzekła mnie kultura przedstawionego w tej książce świata, która przypominać może Arabię oraz społeczeństwo podzielone na kilka szczebli. Dzięki dogłębnym opisom poznać można nawet najtajniejsze zakamarki Krasji oraz innych miejsc, w których toczy się akcja, choć nie zawsze te opisy czytało mi się z przyjemnością. Niezaprzeczalnie są one istotne, przybliżając czytelnikowi świat bohaterów, jednak chwilami nużą i sprawiają, że ma się ochotę szybciej przewrócić kartkę. Są to na szczęście jedynie nieliczne momenty, które mogłabym zliczyć na palcach jednej ręki.
Bohaterów przedstawionych w bardzo ludzki sposób nie można nazwać bezbarwnymi czy pozbawionymi charakteru. Pałają żądzami, które przeznaczone są ludzkiemu gatunkowi, walczą o przetrwanie i o utrzymanie się na aktualnej pozycji. Niektórzy również z zimną krwią dbają o to, aby zdobyć władzę, jednak każdy z nich czymś się wyróżnia, choć nie wszystkich da się polubić. Widać jednak, że autor konstruował swoich bohaterów z rozmysłem, nie przedstawiał ich jako superbohaterów zdolnych uratować świat a zwykłych ludzi, z czego niektórym z nich to inni przykleili nalepkę z taką nazwą.
Opinie na temat poszczególnych części tej serii są podzielone, w szczególności biorąc pod uwagę pierwszą część. Z każdym kolejnym tomem jednak znaleźć można coraz więcej pozytywnych recenzji i myślę, że to świetny znak na to, że warto jest po tę serię sięgnąć. Ja sama nie będę się wahać przed zdobyciem poprzednich tomów. Jeżeli ktoś ma ochotę na dawkę prawdziwej fantastyki, w której ciężko o niedociągnięcia, to książki Bretta zdecydowanie mogę polecić.