Okres II wojny światowej jest nam dobrze znany. To niestety najnowsza historia naszego narodu i do tego historia smutna, przerażająca, tragiczna. Ale tak naprawdę znamy głównie II wojnę światową i jej przebieg na kontynencie europejskim. Rejon Pacyfiku z tego okresu jest traktowany raczej „po macoszemu”. Każdy z nas widział pewnie parę projekcji filmowych, czytał parę powieści traktujących o działaniach wojennych w tym rejonie, ale w porównaniu z publikacjami dotyczącymi Europy, to tylko niewielki ułamek. Dlatego może warto sięgnąć po „Dom na plaży”, który pokaże nam codzienność zaplecza wojennego działań na Pacyfiku, jakie były udziałem amerykańskiej armii. Dzięki autorce powieści Sarah Jio znajdziemy się jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej na malowniczej, koralowej wyspie Bora-Bora na Oceanie Spokojnym, gdzie w czasie II wojny światowej znajdowała się amerykańska baza morska i lądowa.
Sarah Jio zdobyła tytuł pisarki bestsellerów wydając w 2011 roku swoją debiutancką powieść „Marcowe fiołki” (polskie I wydanie – 2012; II wydanie – 2014). Książka ta została uznana przez „Library Journal” za jedną z najlepszych kobiecych książek roku 2011. Od tej pory jej powieści zostały wydane w ponad 20 krajach i przetłumaczone na 17 języków.
Oprócz pisarstwa zajmuje się również pracą dziennikarską, współpracując z tak prestiżowymi czasopismami jak np. „Glamour”, „Marie Claire” czy „Health”. Pisze prawie o wszystkim – o podróżach, psychologii, dietach, zdrowym odżywianiu, sporcie, rozrywce. Mieszka w Seattle z mężem i trojgiem dzieci. Wydała siedem powieści, z których cztery („Marcowe fiołki”, „Dom na plaży”, „Jeżynowa zima” i „Kameliowy ogród”) pojawiły się również na polskim rynku za sprawą wydawnictwa Znak.
Anne jest starą kobietą, ale nie zmarnowała swojego życia. Przynajmniej z obiektywnego punktu widzenia. Ma wnuczkę, z którą jest bardzo mocno związana. I właśnie Jennifer odnajdując wrzucony przypadkowo do kosza list i oddając go babci, powoduje wspomnienia. Wspomnienia z lat młodości spędzonych na wyspie Bora-Bora.
Rok 1942. Anne Calloway i Kitty Morgan cieszą się swoją przyjaźnią i młodością. Za miesiąc Anne wychodzi za mąż za Gerarda, przystojnego, zamożnego dwudziestosiedmiolatka, którego znała od najmłodszych lat. Życie Anne, mimo szalejącej w Europie wojny, jest niczym niezmąconym pasmem szczęścia. Otoczona kochającą rodziną, bez żadnych trosk finansowych i bytowych, kochana przez mężczyznę, którego ma wkrótce poślubić, chyba zakochana. Właśnie szykuje się do swojego przyjęcia zaręczynowego i wydawać by się mogło, ze już nikt i nic nie jest w stanie zmienić jej losu. A jednak… pod wpływem impulsu i swojej przyjaciółki Kitty, Anne postanawia wyjechać i dołączyć do pielęgniarek na południowym Pacyfiku, żeby pomóc na froncie.
Po paru dniach podróży najpierw statkiem, a potem samolotem dziewczęta znalazły się na wyspie Bora-Bora, która mogłaby być – gdyby nie wojna – rajem na ziemi.
„…błękitna woda, biały piasek i porośnięte bujną zielenią zbocze wzgórza”. [1]
Na wyspie Anne poznaje młodego żołnierza – Westry’ego Greena…
Jak potoczą się dalsze losy Anne i Westry’ego? Czy będą razem, czy Anne wróci jednak do swojego narzeczonego? Czy wszyscy doczekają końca wojny? Jak będzie wyglądała codzienność w bazie amerykańskiej? Czym jest tytułowy domek na plaży i jaką rolę odegra w życiu Anne? Zapraszam do lektury – tam znajdziecie odpowiedź na wszystkie te pytania.
„Dom na plaży” jest niezaprzeczalnie powieścią o miłości; o miłości, która kształtuje się w trudnych wojennych warunkach; o miłości, która przetrwa wszystko; o miłości od pierwszego wejrzenia; o miłości, która trwa mimo oddalenia i rozłąki. Nie jest to na pewno łatwa miłość, bo przeszkadzają w jej rozwoju wcześniejsze zobowiązania, a i szalejąca wokół wojna jej nie sprzyja. Ale wiadomo, że miłość o nic nie pyta, a już na pewno o zgodę na zaistnienie – jak już Amor kogoś sobie upatrzy, to wysyła swoje strzały bez względu na inne okoliczności. Tylko, czy ta miłość potrafi przezwyciężyć wszelkie przeszkody? Czy w końcu zatriumfuje?
Trzeba przyznać, że Sarah Jio zaserwowała nam piękną opowieść o miłości, świetnie skonstruowaną i wcale niebanalną. Opowieść, która wciąga w zasadzie od pierwszej kartki i trudno ją odłożyć aż do może trochę przewidywalnego, ale jakże wzruszającego zakończenia.
Oczywiście w tle historii pojawia się cała masa innych wątków i na pewno to ma duży wpływ na zainteresowanie fabułą powieści, a jednocześnie wskazuje na kunszt autorki, która potrafiła stworzyć spójną, logiczną opowieść. Pisarka wplotła w fabułę sporą ilość tajemniczych wydarzeń, łącznie z wątkiem kryminalnym, akcja często zmienia się i zaskakuje czytelnika, wyprowadzając go w pole. Czy trzeba czegoś więcej, żeby porwać miłośniczkę powieści obyczajowo-romantycznych?
Ale Sarah Jio dorzuciła do tego jeszcze bardzo ciekawą kreację postaci i barwne, plastyczne opisy wyspy. W „Domu na plaży” nie ma postaci bladych, bezbarwnych, nijakich. Wszystkie pozostają w pamięci na dłużej i jeszcze długo po zakończeniu powieści zaprzątają nasze myśli. I nieważne jest, czy się z nimi identyfikujemy, czy je lubimy, czy też wręcz przeciwnie – drażni nas ich zachowanie, irytuje ich charakter, czy denerwuje sposób bycia – zawsze wzbudzają emocje i poruszają jakieś struny naszej duszy. A przecież to jest najważniejsze.
A do tego jeszcze przecudowne opisy, które sprawiają, że przestaje istnieć zima za oknami, nie ma śniegu czy deszczu, znika chłód i ziąb, czy porywisty wiatr. A my nagle czujemy pod swoimi stopami gorący piasek pięknych, białych, połyskujących złotem plaż. Z rozkoszą wchodzimy do cieplutkiego oceanu - do wody o niespotykanym, błękitnym odcieniu - żeby ochłodzić swoje ciało nagrzane promieniami słonecznymi. Z zachwytem oglądamy otaczającą nas zieleń drzew i krzewów, upajamy się pięknem różnobarwnych kwiatów hibiskusa. A wieczorem zasiadamy na tarasie hotelu popijając egzotyczne drinki… oj, chyba się trochę zagalopowałam w tych marzeniach. Przecież trwa wojna i dziewczęta wyjechały na Bora-Bora nie po to, żeby popijać drinki.
Ale książka nie jest jedynie opowieścią o pięknym uczuciu, przedstawia również różne oblicza przyjaźni. Zmusza nas do refleksji, czy każda przyjaźń przetrwa próbę czasu, jakie aspekty i wydarzenia mogą jej zagrozić, ile warto dla przyjaźni poświęcić. Przyznam się, że ten wątek powieści zafascynował mnie nie mniej niż motyw przewodni i pozwolił na zastanowienie, czy w moim życiu przyjaźń odgrywa wystarczająco ważną rolę i czy nie powinnam jednak więcej czasu poświęcić swoim przyjaciołom, czy ich w jakiś sposób nie zawiodłam i czy może coś uda się jeszcze naprawić. Potrzebne są takie tematy w czytanej lekturze, bo pomagają w przemyśleniach nad własnym życiem. Byle tylko te przemyślenia nie zjawiły się za późno.
Czy coś jeszcze należałoby dodać? Powieść naładowana olbrzymim arsenałem emocji – mamy tu tak wiele trudnych spraw – śmierć, wojnę, utratę dziecka, niechciane ciąże, rozstania, tęsknotę, ale również miłość, przebaczenie, namiętność, nadzieję… każdy z tych tematów budzi w nas emocje. I właśnie te emocje, jakie są naszym udziałem, są najważniejsze w tej powieści. Powieści, której na pewno nie postawimy na najwyższej półce, ale przeczytamy ją z dużą przyjemnością i wzruszeniem.
To moje pierwsze spotkanie z prozą Sarah Jio – trudno mi więc odnieść się do jej innych powieści. Wierzę jednak, że czyta się je z równą przyjemnością, co „Dom na plaży”. Chętnie więc sięgnę po kolejne pozycje tej autorki.
A Wy jeśli chcecie zostawić zimę daleko za sobą i przenieść się do raju na ziemi, a jednocześnie macie ochotę na parę wylanych łez, to polecam Wam „Dom na plaży”. Na pewno nie poczujecie się rozczarowani…
[1] „Dom na plaży” Sarah Jio, Wydawnictwo Znak – Między słowami, 2014, str.47