Z końcem stycznia miała swoją premierę najnowsza powieść Bogny Ziembickiej „Miłość w cieniu wielkiej wojny”, która stanowi pierwszą część całego cyklu zatytułowanego „Panie na Koborowie”. Z przyjemnością sięgnęłam po tę opowieść mając wciąż w pamięci poprzednie książki autorki. Pamiętam, jak po lekturze pierwszej z nich napisałam, że w Różanach można się zakochać i rzeczywiście… z niecierpliwością czekałam na każdą następną część. Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach wydawnictwa Filia kolejną opowieść autorki, od razu wiedziałam, że będzie to mój priorytet i jednocześnie zastanawiałam się, czym tym razem pani Bogna mnie zaskoczy.
„Miłość w cieniu wielkiej wojny”… Już sam tytuł powieści wiele wyjaśnia, a wielka wojna to nic innego jak kampania napoleońska – z jednej strony dzieje tak bliskie sercom Polaków, z drugiej historia problematyczna i sporna, w której wiele jest przemilczeń i niedopowiedzeń. Takie tło historyczne jest wspaniałym dopełnieniem fabuły dla losów francuskiego lekarza Gastona Lavala, który spełnia się jako medyk w wojskowym szpitalu polowym. Burzliwe wojenne czasy, liczne bitwy i heroiczne powstańcze zrywy są nierozłącznie związane z ogromną liczbą poległych oraz rannych. W takiej sytuacji praca doktora nigdy się nie kończy… Jedynym jasnym promieniem w morzu okrucieństwa jest tajemnicza, intrygująca kobieta, która niespodziewanie pojawia się w szpitalu polowym. Muriel de Voss pragnie zostać lekarką, ale w tamtych czasach kobieta nie może uczyć się medycyny. Pozostaje jej tylko praktykowanie wśród zabitych i rannych. Jak się okazuje umiejętności Muriel oraz jej szeroka wiedza z tej dziedziny zadziwia lekarzy. A trzeba Wam wiedzieć, że nie tylko Gaston Laval jest nią zafascynowany…
Kim jest Muriel de Voss? Jak trafiła w rejon zaciętych walk? Co kryje jej przeszłość?
Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedzi na kartach powieści.
Bogna Ziembicka już nie raz udowodniła, że potrafi tworzyć piękne opowieści z historią w tle. Dlatego jestem trochę zaskoczona i lekko zawiedziona. Przyznaję, że po zakończonej lekturze „Miłości w czasach wielkiej wojny” odczuwam spory niedosyt. Epicka historia Gastona i Muriel wydaje mi się mocno spłycona. Moim zdaniem jest to efekt podziału powieści na dwie części – opowieść o losach bohaterów i historię mało znaną, w której autorka dosyć ciekawie, że szczegółami i dużym zaangażowaniem opisuje fakty historyczne epoki napoleońskiej. Gdyby udało się połączyć te dwie oderwane części w jedną całość, czyli wpleść fakty w tło historyczne opowieści, to moim zdaniem książka bardzo by zyskała, temat zostałby w pełni wyczerpany podobnie jak i potencjał tej historii. Mam nadzieję, że lektura dalszych losów bohaterów dostarczy mi więcej satysfakcji.
Pani Bogna już nie raz mnie zaskoczyła w swoich powieściach. Tym razem zupełnie nie spodziewałam się tak naturalistycznych, krwawych i bestialskich opisów ofiar i walk. I pomimo, że momentami wzbudzały obrzydzenie, to moim zdaniem są jak najbardziej na miejscu. Wojna to przecież okrucieństwo, barbarzyństwo i bezprawie i tak też została pokazana. Nie miałam też pojęcia, że Napoleon był takim grubianinem…
Cieszę się, że książka prezentuje temat kampanii napoleońskiej w sposób różniący się od tego, jaki przedstawiano uczniom na lekcjach historii w szkole. Muszę przyznać, że zainteresowały mnie losy głównych bohaterów i jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się ich życie. Może tym razem zamiast Francji i Hiszpanii będziemy mogli poznać Koborów albo Wenecję – kto wie…
Uwielbiam styl pisania autorki. Powieści pani Bogny trafiają w mój gust literacki i zawsze z ochotą po nie sięgam. Są pisane z pasją i zaangażowaniem. Ciekawi bohaterowie, intrygujące wątki, realistyczne opisy i spora dawka emocji sprawiają, że warto po nie sięgać. Polecam „Miłość w czasach wielkiej wojny” szczególnie jeśli gustujecie w powieściach obyczajowych z historią w tle.
A sama pomimo tego małego niedosytu z przyjemnością przeczytam drugą część „Pań na Koborowie”. Już niecierpliwie na nią czekam.