Bliżej nieokreślona przyszłość. Ta, o której już wiemy, że nadejdzie. Prędzej czy później, ale nadejdzie na pewno.
Ludzkość żyje w samowystarczalnych, opartych na ponaddziewięćdziesięcioprocentowym recyklingu wody i materiałów organicznych arkologiach. To znaczy, ta część ludzkości, która ma pieniądze, znajomości i wystarczająco dużo szczęścia, żeby sobie na to pozwolić.
Reszta mieszka w umierających, stopniowo odcinanych od wody miastach. Zbite ze sklejki i dykty wielopoziomowe konstrukcje skupione wokół studni Czerwonego Krzyża stają się domem dla wielu mieszkańców umierającego Phoenix.
Za wodę i dostęp do niej trzeba oczywiście płacić. I fakt, że studnia należy do Czerwonego Krzyża nic w tym wypadku nie zmienia.
Rzeki chronione są przez snajperów i żołnierzy, otaczają je wysokie mury i siatki. Granice stanów są zamknięte. Chronią ich uzbrojone brygady. Ci, którzy urodzili się na Południu mają prawdziwego pecha. Nikt ich nie chce. Wody jest mało, za mało dla wszystkich. Dodatkowi klimatyczni uchodźcy nikomu nie są potrzebni.
Tym nowym światem, spowitym tumanami piasku niesionego przez kolejne burze, rządzą prawa wodne - im starsze, tym lepsze. Dzięki nim można skierować wodę do swojego miasta. Można wybudować kolejną arkologię. Można nie wyschnąć, nawet pośrodku pustyni. Catherine Case z Las Vegas doskonale o tym wie. Dlatego stworzyła swoje wodne noże.
Angel Velasquez jest jednym z nich. Cyniczny, skuteczny, zaufany, bez wahania wykonujący kolejne rozkazy. Catherine Case wysyła go do Phoenix, licząc na to, że uda mu się wyjaśnić sprawę praw wodnych, które mają być tak stare, że nie sposób ocenić ich wartości. Bo ile kosztuje przetrwanie miasta? Kilku miast? Na ile wycenić tysiące ludzkich żyć?
Catherine Case, rzecz jasna, chce otrzymać te prawa. A Angel żyje po to, żeby jej je dostarczyć.
Jego losy splatają się z losami Lucy Monroe, dziennikarki, zdobywczyni nagrody Pulitzera i twórczyni hasztagu phoenixidziewdiabły. Bo idzie w diabły, zamiast wzlatywać, jak obiecuje kompania Ibis i jej ludzie. W zasadzie nie tylko całe miasto szlag trafia - spotkało to również jej przyjaciela, Jamiego Sandersona, człowieka od którego wszystko się zaczęło. Lucy chce poznać przyczynę jego tragicznej śmierci. I przez to staje się częścią większej i bardziej niebezpiecznej gry.
W to wszystko zostaje też wplątana młodziutka Maria - dziewczyna, która sprzedawała wodę przy placu budowy arkologii Taiyang, marząc o tym, że kiedyś wreszcie uda jej się uskładać sumę wystarczającą na wynajęcie kojota, który poprowadzi ją na północ, z dala od piekła w którym żyje. Niestety, droga do sporych pieniędzy nie jest tak łatwa i szybka, jak Marii się wydawało, a świat okazuje się bardziej bezlitosny i okrutny, niż dziewczyna mogła się spodziewać.
Wysuszony na wiór, targany pustynnym wiatrem świat w którym woda jest dobrem luksusowym, w którym oddaje się cześć La Santa Muerte, Chudej Damie, w którym dym z pożarów przesłania niebo apokaliptycznym całunem, w którym trzeba uważać na to o czym się mówi i jak się mówi, w którym ważniejsze są rzeczy przemilczane, niż powiedziane, to świat, który kiedyś może zaistnieć. Dlatego warto do niego zajrzeć.
Polecam.