Władza, pieniądze i manipulacja, to mieszanka, która jest wstanie zniszczyć wszystko, a wtedy to, w co wierzysz i kochasz, pęka, jak bańka mydlana...
Rok 1913, Mada, piękna młoda dziewczyna walczy o przetrwanie. Nie ma żadnej rodziny. Jest sierotą wychowaną w żydowskim Domu dla Samotnych Kobiet i Maltretowanych Żon. Takie jak ona, aby uchronić się od głodu i nędzy, zarabiają na życie ciężką pracą pomywaczek lub sprzedając swoje ciało. Mada jest służącą, ale dzięki pracowitości, inteligencji i nieprzeciętnej urodzie trafia do zakładu krawieckiego. Tam niestety doznaje upokorzenia i traumy na całe życie. Wpada w oko bogatemu panu z Wyspy Wisielców na Jeziorze Sławskim i nie mając nic do stracenia zgadza się przyjąć posadę służącej w jego posiadłości. Szybko okazuje się, że Andreas ma wobec dziewczyny niecne zamiary, a buziaki, w zamian za błyskotki i książki, są coraz bardziej natarczywe. Dziewczyna gromadzi więc kosztowności planując ucieczkę z wyspy. I wtedy zjawia się Johann, enigmatyczny, przystojny ogrodnik, a akcja nabiera szaleńczego tempa…
Już od pierwszej strony autorka wprowadza tajemniczą atmosferę. Wyspa wisielców jawi się, jako przeklęta i pełna tajemnic. Na drzewie nadal powiewa, wyłaniając się z mgieł, kukła syna właściciela, który powiesił się na gałęzi. Historia tego zdarzenia również powoduje ciarki…
Atmosfera tajemniczości, niepewności i grozy utrzymuje się do samego końca powieści. Cały czas coś wisi w powietrzu. Czytelnik wie, że coś musi się wydarzyć, coś bardzo złego... Magda Knedler żongluje emocjami iście artystycznie. Niedowierzanie, złość, poczucie niesprawiedliwości, smutek, współczucie ruszają lawinowo rozdzierając serce... Zbieżność imion głównej bohaterki z mityczną Medeą nie jest przypadkowa. Ale czy piękna mieszkanka Breslau podąży jej tragiczną ścieżką?
Magda Knedler nie po raz pierwszy w swej twórczości zajmuje się tematem ciężkiego losu kobiet, w określonej epoce historycznej. Tym razem pokazuje dosadnie beznadziejną sytuację ubogich kobiet w pierwszej połowie XIX wieku na terenie Dolnego Śląska. „Ciała niektórych dziewcząt nie miały żadnej wartości- dziewcząt bez nazwisk, pozycji, pieniędzy, rodziny i koneksji. Ich cnota nie miała wartości. Ich życie. Takie ciała można było sobie brać, po prostu. Upadlać je, zniewalać, niszczyć.” „Nie znajdzie przecież lepszej posady. Tyle chyba wie. Nie ona, sierota, podrzutek, rasowy mieszaniec, dziewczyna bez domu, doświadczenia, rodziny, referencji.” Ale i te zamożne, ambitne, które chciały się rozwijać miały ograniczone możliwości „ Kobiety, która jest silna i radzi sobie w życiu, nikt nie chce, ani na córkę, ani na żonę. Zwłaszcza kobiety doświadczonej. Kobiety mądrej, która różne rzeczy wie nie tylko z książek.”
Autorka kreuje bohaterkę silną, dumną, niezależną, inteligentną, która chce się uczyć, rozwijać. Czyta książki, zna biegle kilka języków. Planuje i realizuje swoje cele, walczy o lepsze jutro. Taka kobieta może znieść naprawdę wiele, ale są takie sytuacje, które potrafią skruszyć najtwardszą skałę, a psychika ludzka nie daje im rady…
Wspaniały styl pisania autorki, poziom adrenaliny, jaki utrzymuję się od pierwszej do ostatniej strony oraz niesamowity klimat, sprawia, że „Medea z Wyspy Wisielców” to jedna z najlepszych powieści, jakie ostatnio czytałam. Warto również wspomnieć o pięknym wydaniu książki, ze zdobionymi brzegami i praktycznej zakładce. Polecam!