Wreszcie przyszła pora na przeczytanie książki znanego wszystkim Tolkiena. Jest to autor opowieści, które rozgrywają się w mitycznym świecie, w tym przypadku Śródziemia. Oprócz „Władca Pierścieni”, znanym utworem tego pisarza jest z pewnością „Hobbit, czyli tam i z powrotem”. Kolejnym jego dziełem jest „Silmarillion”, które już niecierpliwie czeka na mojej półce (albo raczej ja niecierpliwie czekam na wolną chwilę, w której będę mogła wreszcie przeczytać kolejną książkę Tolkiena). „Władca pierścieni” często błędnie nazywany trylogią, wcale nią nie jest. Został on podzielony na trzy części ze względu na zbyt dużą ilość tekstu (gdyż po wojnie papier w Anglii był dość drogi). Ja na razie napomknę Wam o pierwszej części, czyli „ Drużynie Pierścienia”.
W magicznej krainie zwanej Shire mieszka pewien Hobbit zwany Bilbo. Jest to region bardzo spokojny i niscy Hobbici żyją tu powoli i szczęśliwie. Cała historia zaczyna się, kiedy Bilbo postanawia uczcić swoje urodziny wspaniałą ucztą. Z tą postacią wiąże się jednak o wiele ciekawsza rzecz – mianowicie magiczny pierścień. Nie jest on byle jaki i sam właściciel nie zdaje sobie do końca sprawy z jego potężnej mocy. W dniu swoich urodzin musi jednak rozstać się z nim. Przekazuje go w ręce Froda Bagginsa. Od tej pory życie niziołka zostanie diametralnie zmienione, gdyż o pierścieniu przypomniała sobie pewna ważna osoba, która pragnie otrzymać go za wszelką cenę. To zmusza Froda do opuszczenia bezpiecznego Shire i wędrówki pełnej przygód, niebezpieczeństw i magicznych stworzeń – tych przychylnych i tych wrogich.
Muszę przyznać, iż zostałam w pełni oczarowana przez tę książkę. Gdybym chciała wymienić wszystkie jej plusy, to rozpisałabym się na kilkadziesiąt stron. Naprawdę! Jednak te najważniejsze rzeczy tu napiszę. Przede wszystkim świat w którym dzieje się akcja. Jest on bajeczny, a jednocześnie sprawia wrażenie realnego. Z taką łatwością się do niego przenosiłam... Wystarczyły dwa zdania, a ja już znajdowałam się w baśniowym świecie, pełnym wyjątkowych i niesamowitych postaci. Wciągnął mnie on tak bardzo, iż żadne kino 4D nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. Opisy przyrody były tak dobre, że nawet zapachy stawały się przez ułamek sekundy zupełnie realne. Kolejnym świetnym elementem są postacie. Hobbitów polubiłam już w trakcie ich opisu: niscy, zawsze boso, często też zwinni i pracowici. Mi wydawał się ten opis zabawny i rasa ta od razu zdobyła moją sympatię. Stary Bilbo sprawiał wrażenie zupełnie młodego myślami, a młody Frodo zachowywał się czasem jak bardzo poważna i doświadczona osoba. Do tego szalony czarodziej Gandalf. Jak nie polubić tych bohaterów? Cała „Drużyna Pierścienia” była świetnym sklejeniem różnych osobowości, które razem stanowiły zespół idealny.
Od teraz również dla mnie Tolkien stał się mistrzem i do jego książek powrócę pewnie nie raz. Zabrał mnie w piękny, uroczy świat, który wiele razy mnie zaskoczył. Nie mogę się doczekać dalszych przygód i losów pierścienia. Wspomnę też, że jest to jedna z niewielu (może nawet jedyna) książek, które przeczytałam z zapartym tchem mimo, iż prędzej oglądałam już film. To kolejny fakt, który świadczy o jej wspaniałości. Polecam wszystkim fanom fantastyki i dobrych przygód, znajdziecie tu wszystko co najlepsze!