"Władca much" Williama Goldinga to jedna z najważniejszych powieści zeszłego wieku o upadku kultury i cywilizacji, którą trzeba znać. Osobiście długo zbierałam się do jej przeczytania i kilka miesięcy przeczekała na mojej półce zanim po nią sięgnęłam. A to dlatego, że wiedziałam, iż nie będzie to łatwa lektura. Jednak mimo wszystko i tak mam wrażenie, że jestem ostatnią osobą, która jeszcze do niedawna w ogóle nie znała tej historii (tak nawet nie oglądałam filmu).
~*~
Powyższa powieść opowiada o grupie chłopców, która ocalała w katastrofie lotniczej i znalazła schronienie na bezludnej wyspie. Dzieci pozbawione nadzoru dorosłych na początku cieszą się wolnością w rajskiej scenerii z dala od cywilizacji. Jednak ich wysiłki, w tworzeniu własnej społeczności, szybko zamieniają się w koszmar.
~*~
Tak jak wspominałam, sięgając po
"Władcę much" wiedziałam, że to nie będzie łatwa lektura i byłam przygotowana na naprawdę wiele trudnych emocji, które będą mi towarzyszyć podczas jej czytania...jednak takiego strzału w potylicę to ja się nie spodziewałam. Emocje i natłok myśli towarzyszące mi podczas czytania
"Władcy much" nie raz mnie przytłaczały i przygnębiały. Chyba jeszcze żadna książka nie wywołała u mnie takiego wstrząsu i nie poruszyła mnie tak jak to zrobił
"Władca much". Moim zdaniem autor w niesamowicie trafny, chociaż prosty sposób pokazał, jak bardzo nasze zachowania są uzależnione od popędów i odruchów, które uważamy za prymitywne w momencie, w którym musimy walczyć o przetrwanie. Bo to właśnie od nich uzależnione jest wtedy nasze życie. Moje odczucia w trakcie lektury potęgował fakt, że wszystkie postaci to tylko dzieci - które znalazły się w krytycznej sytuacji i musiały radzić sobie same w sytuacji, w której nie jeden dorosły nie dał by sobie rady. Dodatkowo dzieciaki musiały poradzić sobie ze swoim strachem, tęsknotą oraz poczuciem beznadziejności sytuacji - a robiły to tak jak umiały.
Muszę Wam powiedzieć, że mało która książka potrafi tak bardzo wstrząsnąć człowiekiem jak ta. I gdybym miała wskazać powieść, po której miałam największego kaca książkowego to obok
biografii Josefa Mengele i
"Naszych szczęśliwych czasów" byłby to właśnie
"Władca much", który pewnie jeszcze długo będzie śnił mi się po nocach. Tego typu książki nie są dla każdego, bo trzeba je umieć docenić - a nie każdy będzie to potrafił. Zresztą słyszałam już kilka głosów o tym, że jest to nudna powieść, w której niewiele się dzieje i właściwie tego samego dowiadujemy się z telewizji. Jednak myślę, że do tego typu historii trzeba po prostu dojrzeć oraz wybrać odpowiedni moment w swoim życiu na jej przeczytanie - inaczej jej się nie zrozumie i nie doceni. Możliwe, że odbiór tej książki zależy również od wrażliwości osoby, która ją czyta. Ja akurat jestem osobą wysoko wrażliwą i tego typu historie mocno na mnie oddziałują oraz długo zostają w pamięci.
"Władca much" to jedna z najtrudniejszych i najważniejszych książek, jakie przeczytałam w swoim życiu. Moim zdaniem jest to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chociaż trochę ceni sobie wartościową literaturę. To również jedna z tych powieści, która wciąż inspiruje pisarzy i innych twórców, przez co nadal jest obecna w naszej świadomości. Myślę, że tą powieść trzeba znać, ponieważ nie tylko daje do myślenia i wstrząsa, ale dzięki niej później łatwiej odnaleźć się we wszelakich nawiązaniach obecnych w literaturze.