„Revelle” autorstwa Lyssy Mii Smith to historia pełna magii oraz niewiadomych, która odrobinę mnie zawiodła. Po licznych pozytywnych recenzjach oraz po zapoznaniu się z zarysem fabuły liczyłam, że będzie to świetna powieść, która w każdym calu powali mnie na kolana... Niestety tak się nie stało, a szkoda, ponieważ ten tytuł miał spory potencjał.
Wyspa u wybrzeży Nowego Jorku od lat przyciąga tłumy turystów. Wystawiane tam przedstawienia słyną na całą Amerykę. Luxe Revelle, gwiazda magicznego show, wie jednak, że wszystko jest iluzją, a iluzję najlepiej utrzymywać przy życiu, podlewając ją obficie szampanem. Albo whisky. Niestety, w kraju właśnie wprowadzono prohibicję, a zapasy alkoholu powoli się kończą.
Dla licznej rodziny Revelle’ów, żyjącej niczym trupa cyrkowa, może to oznaczać koniec kariery. Kiedy więc Dewey Chronos, dziedzic najbogatszego i najbardziej bezwzględnego rodu na wyspie, składa Luxe ofertę, ta nie może jej odrzucić. Revelle’owie dostaną wszystko, czego potrzebują pod warunkiem, że dziewczyna pomoże mu wygrać wybory na burmistrza i będzie udawać jego narzeczoną.
Zadanie jest bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się wydawać, ponieważ Chronosowie potrafią cofać się w czasie i ingerować w bieg niewygodnym dla nich wydarzeń. Nawet jeśli oznacza to morderstwo. Luxe wierzy jednak w swoją magię i zamierza podporządkować sobie Deweya. Ten plan mógłby się udać, ale na wyspę przybywa Jamison Port…
Przyznam, że pomimo faktu, iż „Revelle” liczy ponad 450 stron, to przeczytałam ten tytuł zdecydowanie zbyt szybko. A to głównie za sprawą akcji, która od samego początku płynie dość szybko oraz jest przyspieszana kilkoma zwrotami akcji, które potrafią zaskoczyć czytelnika. Niestety pomimo dobrych plot twistów, byłam w stanie domyślić się zakończenia. Nie wiem, czy to przez ilość przeczytanych przeze mnie kryminałów, czy zbyt uważnie skupiłam się na niektórych wątkach, jednak blisko połowy tej książki domyśliłam się w pełni, jaki będzie finał tej historii, przez co kilka ostatni rozdziałów spowodowało mój niedosyt.
Kolejnym atutem są bohaterowie, którzy zostali przedstawieni bardzo dogłębnie, dzięki czemu bardzo szybko się z nimi utożsamiłam i zaczęłam razem z nimi przeżywać niektóre sceny. Jednak jest jedno „ale”... wątek zakazanej miłości, który z jednej strony został przedstawiony bardzo ciekawie - uwielbiam pozycje z zakazaną miłością, jednak w pewnym momencie poczułam pewne przesłodzenie. Wybaczcie, ale jestem uczulona na wątki miłosne, które są zbyt wyimaginowane, przez co książka ta po raz kolejny straciła w moich oczach.
Do wad zaliczę również sposób przedstawienia tła całej historii. Nie wiem, czy to ja za dużo wymagałam od tej pozycji, jednak opisy lat 20. nie do końca trafiły w moje gusta. Po prostu czegoś mi w nich zabrakło.
Czy książkę polecam? I tutaj mam niestety dylemat. Jak wiecie, jestem zdania, że warto jest przeczytać daną książkę by wyrobić swoje zdanie na jej temat, jednak nie chcę, byście zmarnowali swój cenny czas na książkę, która zapowiadała się bardzo dobrze, jednak wykonanie nie do końca mnie kupiło. Dlatego powiem tylko tyle: jeśli macie dużo wolnego czasu to zapiszcie sobie ten tytuł na później, jeśli jednak macie w zanadrzu lepsze tytuły, to darujcie sobie tę przygodę.