Czasami, po lekturze starszych książek - nie żeby jakoś szczególnie często, ale jednak się zdarza - dopada mnie myśl typu: dlaczego ja tego wcześniej nie przeczytałem? Pytanie należy zaliczyć raczej do tych retorycznych, bo ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Z drugiej strony: po jakiego grzybka się nad tym zastanawiać, gdy właśnie osiągnęło się czytelniczą nirwanę?
Właściwie chciałem zacząć od tego, że wiedźmina poznałem jakoś tak w okolicach 2001/2002 roku i miał on twarz Michała Żebrowskiego, ale z drugiej strony po co pisać o nieszczęściach. 😀 Było, minęło, prawda? A o niektórych filmach, jak i o książkach, czasami lepiej zapomnieć. Tak dla własnej higieny umysłu. Tej reguły na pewno nie zastosuję wobec zbioru opowiadań
Ostatnie życzenie. W książce znalazło się sześć tekstów, pomiędzy którymi wpleciono kilkustronicowe - nazwijmy je - przerywniki. Razem stanowią jedną spójną całość, którą czyta się niemal jak powieść. Każda historia traktuje jednak o czym innym, każda ma inną konstrukcję i w każdej występują inne niesamowite stwory. Niesamowite, a jednak jakieś takie swojskie, bowiem wyciągnięte z mitologii słowiańskiej, choć nie tylko. Andrzej Sapkowski czerpie całymi garściami z wierzeń czasów przedchrześcijańskich i tworzy niesamowity świat, w którym nie brakuje czarodziejów, elfów, kikimór czy strzyg. Nasz główny bohater czyli wiedźmin Gerald z Rivii, to swego rodzaju najemnik, który za forsę eliminuje co bardziej uciążliwe dla ludzi istoty.
Andrzej Sapkowski, to pisarz z ugruntowaną pozycją i rzeszą wielbicieli na całym świecie. Jako, że do tej pory nie miałem styczności z jego twórczością, nie rozumiałem tego fenomenu. Oczywiście, nie mam pojęcia co urzekło innych, mogę mówić tylko za siebie. A zatem, pierwsze co rzuciło mi się w oczy, i co od razu przypadło mi do gustu to język i styl Sapkowskiego. W
Ostatnim życzeniu, nie znajdziecie nie wiem jak rozbudowanych opisów, książka nie jest też naszpikowana archaizmami. W przeciwieństwie, choćby do takiego Georga R.R. Martina, Andrzej Sapkowski nie zagłębia się w szczegóły, nie opisuje każdego kamienia, każdego źdźbła trawy, każdego pieprzyka na dupie miejskiej dziwki. Oczywiście, przesadzam, ale każdy kto czytał
Pieśń Lodu i Ognia, ten wie, że opisów nie ma tam końca, co początkowo wydaje się całkiem atrakcyjne, ale na dłuższą metę jest to cholernie męczące. U polskiego twórcy fantasy, nie ma takiego problemu, tutaj każde zdanie jest przemyślane i potrzebny, a przy tym Sapkowski posługuje się językiem niezwykle swobodnie, wręcz z lekkością, co szczególnie widać w dialogach, które brzmią po prostu bardzo naturalnie i niewyzbyte są z humoru.
No właśnie, humor... Andrzej Sapkowski udowadnia, że dysponuje całkiem sporymi jego pokładami. Samu Geraltowi z Rivii również zdarza się zażartować, czym jeszcze bardziej odbiega od pretensjonalnej, wręcz nabzdyczonej fizjognomii Michała Żebrowskiego. Geralt Sapkowskiego, to postać, która z pewnością nie ma kija w dupie, za to cały wachlarz wad i zalet sprawia, że jest bardzo autentyczna - ta postać, oczywiście.
Ostatnie życzenie, to książka, którą pewnie większość z Was dobrze zna. Dla wielbicieli polskiej, ale i światowej fantastyki to pozycja obowiązkowa, a dla wielu cała saga, to
opus magnum literatury gatunkowej. Dlatego też chyba nie byłoby większego sensu, gdybym zakończył swój tekst słowami:
zachęcam Was do lektury, albo
polecam tę książkę. A skoro tak, to trzeba do tego podejść z innej strony. Jeśli o mnie chodzi,
Ostatnie życzenie mocno mnie zaskoczyło, dawno bowiem nie czytałem zbioru opowiadań, który trzyma tak równy, a przy tym wysoki poziom tekstów. Styl Sapkowskiego również przypadł mi od razu do gustu i jeśli powieści będą utrzymane w tej samej estetyce, to coś czuję, że cykl o wiedźminie stanie się jednym z moich ulubionych. Czy tak się stanie? Czas pokaże. Na pewno prędzej, niż później sięgnę po kolejny tom i wówczas nie omieszkam ponownie podzielić się z Wami wrażeniami.
© by
MROCZNE STRONY | 2022